niedziela, 12 października 2014

Uważaj na pszczelarzy, to źli ludzie!

Spora część moich postów inspirowana jest przemyśleniami na temat tego co przeczytam, obejrzę czy wysłucham, a nie tylko własnymi doświadczeniami pszczelarskimi. Takie już prawo blogowania. Może te posty kiedyś w ogóle usunę, albo chociaż przesunę do innego działu, żeby nie zaciemniały doświadczeń, faktów i ocen moich wyborów hodowlanych... Dziś postanowiłem jednak napisać post, zainspirowany niedawno przeczytaną dyskusją ... nie, nie była to dyskusja, tylko kłótnia... Dwóch "pszczelarzy organicznych" kłóciło się o własne wybory używając między innymi argumentów "moralnych". Trzymałem kciuki za jednego z nich, choć to on był atakowany za to, że postępuje niewłaściwie wprowadzając niepewne, "eksperymentalne" metody do swojej pasieki i tym samym czasami pozwalając rodzinom umrzeć. Do tego pszczelarza przekonała mnie jego wiara w siłę pszczoły i jej zdolność przetrwania, którą ja również podzielam, pomimo tego, co się dookoła w pasiekach dzieje. Zaskoczyło mnie to, gdyż wydawało mi się, że wśród  pszczelarzy propagujących metody "naturalne" ocen wartościujących, akurat w tych aspektach, w ogóle nie powinno być. A podobną rozmowę sam kiedyś przeprowadziłem z bratem.

Moralność jest względna i zapewne każdy zdaje sobie z tego sprawę. Aborcja, in vitro, eutanazja, kara śmierci to tylko czubek góry lodowej - każdy znajdzie swoje argumenty moralne zarówno w obronie jak i przeciwko każdej z tych metod. Nauka filozofii i psychologii jest pełna RPG, w których badani stają przed nierozwiązywalnymi zagadkami, w których dokonanie każdego z możliwych wyborów, za każdym razem powodować będzie, że będziemy unikać lustra i będziemy czuli się niczym bohaterowie greckich tragedii.

Tym jednak nie będę się zajmował, a od razu spróbuję udowodnić, że pszczelarstwo jest niemoralne.

Czy moralnie ważny jest los pojedynczej pszczoły, los rodziny, los nosicieli pszczelich genów czy los gatunku? A może wszystko po trochę?

Jeżeli dobrobyt poszczególnej pszczoły uznamy za kluczowy to nie powinniśmy w ogóle otwierać daszków ula. Robiąc przegląd, tylko bardzo rzadko nie widzę pogniecionych pszczół pomiędzy korpusami lub pod ramkami ula. A zawsze staram się je zmiatać, zdmuchiwać, czy przesuwać palcem do ula. Czy ważna jest poszczególna pszczoła, czy może 10 pszczół? Gdzie jest granica?

Jeżeli za kluczowy moralnie uznamy los przetrwania całej rodziny to nic nie przeszkodzi nam usuwać pojedynczych ramek z ula i robić na pszczołach i czerwiu eksperymentów - a to w kwasie, a to w ogniu, a to w lodówce... Dla pszczelarza każda rodzina jest istotna ekonomicznie, ale czy argumenty ekonomiczne uzasadniają moralne cierpienia pszczół jakim je poddajemy (niestety, co byśmy nie robili będzie źle)? A czy z punktu widzenia gatunku i samych pszczół, "ta sama" rodzina z nową matką, to jeszcze "ta sama" rodzina?

Jeżeli najważniejszy z moralnego punktu widzenia jest los tych pszczół, które przekazują geny, to dlaczego pszczelarze wycinają czerw trutowy albo zabijają matki, tylko dlatego że jej dzieci przynoszą do ula 5 kg miodu mniej niż średnia pasieki, albo ma już za sobą 1 sezon, więc jest stara. W takim podejściu robotnica w ogóle nie jest istotna.

A może ważny jest dobrobyt całego gatunku? Wtedy 1, 100 czy 1000 rodzin w ogóle nie ma znaczenia. Czy lepiej pozwolić maksymalnie dużemu procentowi gatunku egzystować na chemii, sztucznie utrzymując słabsze osobniki, czy lepiej pozwolić im umrzeć i pozwolić reszcie na kwitnące życie? Czy to, że niektórzy pszczelarze (w tym ja) pozwalają na selekcję naturalną jest złe? Czy lepiej podtruwać małymi dawkami pszczoły (a wiemy, że na zachodzie nie przyniosło to dobrych rezultatów) aby żyły, czy też nie lecząc stworzeń, którym daliśmy dom i za które jesteśmy tym samym odpowiedzialni, popełniamy "grzech zaniechania"?

Czy dobry człowiek zabiera innemu świeże pieczywo i w zamian wręcza suchą bułkę? Czy wobec tego moralne jest zabieranie pszczołom miodu i dawanie im cukru?

Pamiętaj pszczelarzu, nie jesteś lepszy ode mnie - wszyscy jesteśmy złymi ludźmi i musimy z tym żyć.

5 komentarzy:

  1. Przemyślenia warte uwagi aczkolwiek nie zgadzam się z wyciągniętym wnioskiem. Nie zgadzam się, ze jesteśmy wszyscy z definicji źli. Po prostu jesteśmy.

    Co do dylematów moralnych uważam, ze PN jest moralnie słusznie dlatego, ze sztuczne utrzymywanie przy życiu młodych nieprzystosowanych rodzin pociąga za sobą większe koszty. Koszty jakie muszą płacić niestety przystosowane lepiej rodziny. Są to koszty w całym bilansie większe nić masowe wymieranie pszczół i ich beznadziejna odporności w porównaniu do innych dzikich pszczołowatych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...
      Szkoda, że powiadamiaj nie jest standardowo włączone.

      Usuń
    2. No cóż. wniosek na końcu miał wskazać, że każdy podejmując jakiś wybór wybiera jakieś "zło" - bo w końcu pozwalamy na śmierć sporej części superorganizmów, za które powiedzmy "jesteśmy odpowiedzialni" w pewien sposó. Ale jasne jest, że bilans PN jest pozytywny. Zwłaszcza z punktu widzenia całości ekosystemu. Ja już nie mam dylematów moralnych przy wyborze tej metody, którą stosuję, ale w zeszłym roku w pewien sposób je miałem... w końcu "moje" pszczoły umierały na moich oczach, a ja niewiele robiłem, żeby im pomóc...

      Usuń
    3. Rozumiem. Z innej strony jeśli nie spaliłeś osypu tylko rozsypałeś po ziemi np. to coś i tak zjadło te pszczoły. W naturze żadna energia pochodząca ze Słońca i wnętrza Ziemi się nie marnuje. Śmierć jednej istoty pozwala żyć dziesiątkom innym. Śmierć jednego przedstawiciela gatunku pozwala narodzić się 3 innym.

      https://www.youtube.com/watch?v=ysa5OBhXz-Q

      Usuń
    4. Można np. dorzucić do kompostu który później będzie zasilał w składniki odżywcze kwiaty wokół pasieki które potrzebują ich do wyprodukowania nektaru który potrzebują pszczoły, które żyją dzięki temu, ze inne się osypały. :)

      Usuń