sobota, 28 marca 2015

I co tam u pszczół na przedwiośniu 2015

Od dłuższego czasu nie widywałem moich pszczół. Rano wychodzę do pracy, wracam wieczorem. One pracują wtedy kiedy i ja, więc mijamy się...

W zeszłym tygodniu w weekend (po 10 dniach od przywiezienia pszczół), kiedy było bardzo ciepło, zaglądnąłem pod daszki 3 uli pod domem. Tylko w jednym ulu rozsunąłem ramki, bo tam była niewielka aktywność pszczół, pomimo temperatury co najmniej 15 stopni w ciepłych promieniach słońca. Bałem się, że coś mogłoby być nie tak z matką, bo przecież od czasu przywiezienia uli nie robiłem żadnego przeglądu. Okazało się, że w ulu są jajka więc pospiesznie pozasuwałem ramki i zamknąłem daszki. Wtedy pszczoły nie zaczęły jeszcze nic budować.

Dziś było zimno. I najbliższy okres zapowiada się zimny.
A od jakiegoś czasu wierzba kwitnie w najlepsze. Kotki dookoła są żółte lub zielone w zależności od gatunku. Zwłaszcza na pasieczysku nr 2, które znajduje się w parku krajobrazowym nieopodal terenów nadwiślańskich. Tam wierzby jest sporo.

Nie wiem czy słusznie, ale uznałem, że chcę moim pszczołom trochę pomóc wiosną. Długo o tym myślałem, ważyłem argumenty za i przeciw. Nie chcę ich gonić do rozwoju, ale z drugiej strony przecież nie stosuję metody wsadzenia podgrzanej ramki z pierzgą w środek gniazda w lutym i podkarmiania syropem czy odsklepiania pokarmu. Mamy już koniec marca. Mam też inną motywację niż pszczelarze komercyjni. Nie "gonię" pszczół z chęci uzyskania maksymalnej ilości wiosennego miodu. Co więcej prawdopodobnie w ogóle nie wezmę żadnego miodu przed czerwcem lub lipcem (zobaczymy), bo w maju, mniej więcej w okresie pożytku rzepakowego, chcę podzielić moje rodziny na mniejsze kolonie. Chcę, żeby matki ratunkowe (chyba że pojawi się nastrój rojowy i mateczniki rojowe?), były wychowane właśnie w okresie dużego pożytku. Decyzje o czasie podziału rodzin będę podejmował płynnie w zależności od bieżącej sytuacji, od stopnia rozwoju rodzin i pogody. Dziś nie chcę uprzedzać faktów, bo może uda mi się wziąć po ramce miodu z ula i dopiero rozdzielić rodziny? Zobaczymy.
Uznałem, że normalnie pszczoły zbierałyby wierzbę i rozwijałyby się szybko, a tymczasem pewnie do połowy kwietnia będą siedzieć w ulach i grzać czerw. Wiem, że w tym roku cykl naturalnego rozwoju wyglądałby inaczej i pszczoły po prostu nie nosiłyby pyłku przez najbliższe dni (a może tygodnie, bo prognozy wskazują na ochłodzenie co najmniej w najbliższych dwóch tygodniach) i pewnie wstrzymałyby rozwój. Bijąc się z myślami, dziś uznałem, że każda rodzina dostanie po słoiku 0,5 litra wody na powałkę i po garstce pyłku rozmiękczonego w płynnym miodzie (o konsystencji gęstego "ciasta ucieranego"). Nie wiem jak - i czy - pszczoły będą ten pyłek pobierać, ale przy planowanym ochłodzeniu, kiedy będą siedzieć w ulach i nie wyściubiać nosów, woda na pewno im się przyda. Bo jestem przekonany, że czerwienie idzie już prawie pełną parą - przecież już w zeszły weekend stwierdziłem prawie całą ramkę czerwiu (otwartego i krytego) w tej rodzinie, którą uważam za najsłabszą.

W każdym razie podajac rodzinom słoiczki z wodą, zaglądnąłem przez dziury w powałkach do środka. W 4 rodzinach pszczoły zaczęły już ciągnąć białe woskowe języki na dodanych przeze mnie ramkach. Nie wiem ile udało im się już odbudować. Zaglądałem przez ograniczony powierzchniowo otwór i tylko krótką chwilę. Widziałem jednak, że jest sporo pszczół w tych rodzinach, a w tle bielał wosk. Tylko jedna rodzina pszczela - właśnie ta wyglądająca na najsłabszą - nie odbudowała nic na dołożonej ramce. Na zewnętrznej ramce pszczół prawie nie było. Ewidentnie w tym ulu jest sporo mniej pszczół niż w innych. Nie mogę być pewny na 100%, bo tego sobie nie zanotonowałem, ani nie zapamiętałem, ale jest to prawdopodobnie ta rodzina, która miała najmniej pokarmu. Jeżeli prognozy będą się utrzymywać i faktycznie ochłodzenie nadejdzie, to tej rodzinie za parę dni zamienię wodę na słoik gęstej syty z zeszłorocznego przerobionego pokarmu. W tej rodzinie może pokarmu trochę brakować. A ja nie mam ochoty już dziś robić selekcji na świeżo kupionych rodzinach...

Dlaczego zdecydowałem się trochę "przyspieszyć" pszczoły? Przede wszystkim skłoniła mnie do tego chęć maksymalnego podziału rodzin już w maju. Mam nadzieję każdą z nich podzielić co najmniej na 3 i to przy wycofaniu wszystkich starych ramek, na których przywiozłem pszczoły. Żeby to było mozliwe, to według mnie pszczoły powinny odbudować do tego czasu co najmniej około1 korpus wielkopolski (choćby ten mój niższy, 18 centymetrowy) i żeby miały sporą siłę. Na razie ta jedna rodzina jest w tyle. Pomagam im, bo muszę odbudować pasiekę. A odbudowa będzie możliwa tylko w przypadku dużej siły pszczół.

Mój plan jest następujący.
Gdy tylko pszczoły odbudują kilka ramek, a matka zacznie je zaczerwiać, na korpusach ze starymi ramkami położę kratę odgrodową, a matkę "odetnę" na korpusie z nowymi plastrami. W okresie dużego pożytku wiosennego zrobię pakiet ze starą matką i osadzę go na jednej lub dwóch odbudowanych w zeszłym roku ramkach z pokarmem, które sobie zostawiłem. Z ula odbiorę stare plastry (z których mam nadzieję do tego czasu wygryzie się cały czerw), a pszczoły pozostawię na korpusie odbudowanym w tym roku - wówczas mam nadzieję gęsto zasiedlonym pszczołami (z uwagi na pozbycie się starych plastrów). Wówczas duża siła pszczół na względnie niewielkiej objętości powinna założyć mateczniki ratunkowe z larwami, które będą dobrze odżywione. Będę musiał dokładnie przemyśleć terminy, ale prawdopodobnie w 8 lub 9 dniu od wykonania pakietu bezmateczna rodzina zostanie podzielona na 2, 3 mniejsze, lub też zostanie w całości (w zależności od siły). Każda z tych rodzinek dostanie część ramek z czerwiem i matecznikami.

Jak pisałem wyżej, zależy mi, żeby było to w czasie pożytku z uwagi na możliwość wychowania lepszych matek ratunkowych (lepsze warunki pożytkowe, to lepiej odkarmione larwy). Matki oczywiście muszą być wychowywane na tegorocznych plastrach, żeby wosk był odpowiednio miękki, a komórki łatwe do przebudowy na mateczniki. Przez kilka dni chcę zachować pełną siłę rodziny bezmatecznej, żeby larwy były dobrze odżywione, a temperatura rozwoju właściwe utrzymana. Podzielę rodzinę w ostatnie dni przed wygryzieniem mateczników i mam nadzieję, że w każdej rodzinie uda się unasiennić matkę.
To rozwiązanie zapewni mi też w każdej rodzinie przerwę w czerwieniu (a wierzę, że przyczyni się to do częściowego wyczyszczenia rodziny z warrozy lub co najmniej do ograniczenia tempa jej rozwoju). Rodzina ze starą matką będzie mieć przerwę na czas odbudowy plastrów, a rodziny pozostałe na czas wychowania matek...

Ale do realizacji planu pozostała mi jeszcze chwila... Teraz muszę trzymać kciuki, żeby pogoda się ustabilizowała, a rodziny ruszyły do szybkiego rozwoju.

środa, 11 marca 2015

Parę zdjęć moich nowych pszczół...

Ze mnie co prawda d... a nie fotograf i widać to po zdjęciach jakie zrobiłem, ale postanowiłem zamieścić tu parę fotografii zrobionych w czasie krótkiego przeglądu ulików z wczoraj (10.03.2015r.). Było wtedy bardzo ciepło, więc pszczoły oblatywały się dookoła uli i poznawały nowy teren.



W czasie przeglądu nie rozbierałem gniazd. Zdjąłem tylko daszki, żeby sprawdzić czy ramki w czasie transportu jakoś się nie poprzesuwały, wyciągnąć gwózdki zabezpieczające ramki i ocenić jak się mają pszczoły po stresie jaki je spotkał w czasie długiej jazdy, a także zebrać ewentualnie parę pszczółek dla Łukasza, który chciał zobaczyć co to są za diabły i do jakiej ewentualnie rasy można je zaliczyć.


W trzech rodzinach pszczoły siedziały na 6 ramkach, które dostałem z każdą z rodzin, natomiast w 2 ewidentnie nie mieściły się na takim gnieździe. Duża ich ilość była podwieszona pod powałką, tworząc małą pszczelą "bródkę". Uznałem więc, że trzeba włożyć im parę pustych ramek, żeby w razie czego budowały na nich, a nie na dziko pod powałką, gdyby pojawił się u nich instynkt rozbudowy gniazda. Pewnie jeszcze chwilę im zejdzie zanim z tym ruszą, ale ja już teraz nie zamierzam do nich zaglądać przez co najmniej 10 dni, a może i dłużej, bo nie chcę ich niepokoić. Kto wie co wtedy zastanę w ulach?
Zdecydowałem się, zgodnie z moimi planami na eksperyment nowej koncepcji ramek, odłączyć z nich dolną beleczkę i zawiesić ją na korpusie nad deską ograniczającą gniazdo do rozmiarów obsiadanych ramek.



Na drugiej pasiece zrobiłem to samo, ale tam wykonałem raptem parę zdjęć... Dziś pasieka wygląda znacznie mniej okazale niż latem zeszłego roku.... ale sezon dopiero się zaczyna. Wszystko przed nami!



UZUPEŁNIENIE  - 15.03.2015 R.

Dziś, 15 marca, zrobiłem jeszcze parę zdjęć pszczół. Nie otwierałem daszków, a zdjęcia robiłem tylko przed wylotkiem. Siedziałem bardzo blisko wylotków (w zasadzie między ulami) i dopiero po paru minutach trochę się rozdrażniły. Na dziś pszczoły są bardzo spokojne. 
Przy jednym ulu wyjątkowo silne loty, przy drugim średnie, a przy trzecim bardzo mizerne. Pyłku noszą niewiele, ale do każdego ula jakaś pszczoła z pyłkiem zajrzała... Mam nadzieję, że znaczy to, że wszystkie matki są w porządku. 






poniedziałek, 9 marca 2015

Pszczoła 2.0

Dziś zacząłem sezon pszczelarski 2015.

Byłem w małej miejscowości w województwie świętokrzyskim i kupiłem 5 rodzin pszczelich. Ogłoszenie znalazł Łukasz. Dodatkowo spotkaliśmy się na miejscu i pomógł mi też przy przekładaniu pszczół. Dzięki!

U nas w okolicy nie było praktycznie żadnych pszczół do kupienia... Owszem miałem jedną opcję jakieś 70 km stąd, ale jak się okazało (już dziś po południu) ona nie wypaliła. Dobrze, że nie czekałem na ostatnią chwilę, bo pewnie zostałbym bez pszczół na początku sezonu... Wygląda na to, że cały "nadmiar" na sprzedaż osypał się w zimie (czy raczej w jesieni). Nie prowadziłem zliczeń i analiz, ale rzuciło mi się w oczy, że dominowały ogłoszenia z lubelskiego i świętokrzyskiego. Tam chyba pszczoły przezimowały w najlepszej kondycji. Trafiały się też z dolnośląskiego i zdaje się, że z Wielkopolski. Z pozostałych rejonów były jedynie pojedycze. Faktem jest też, że na ogłoszenia z odległych dla mnie rejonów nie zwracałem uwagi... Może było ich więcej niż mi się wydaje? Z małopolski trafiłem chyba tylko na jedno i to z Gorlic... Kawał drogi. Wyszło na to samo przy wyjeździe do województwa świętokrzyskiego.

Ale wróćmy do mojej nowej pasieki.
Na dzień dzisiejszy wygląda na to, że są to dokładnie takie pszczoły jakich dla siebie szukam. W rodzinach są zeszłoroczne matki rojowe, a w pasiece, z której pochodzą od dawna nie wymieniano matek na hodowlane. Dobrze, że są jeszcze takie miejsca!
Choć pszczelarz twierdził, że jego pszczoły są agresywne, ani ja ani Łukasz nie odnieśliśmy takiego wrażenia. Owszem broniły się, ale to było to w granicach normy. Jak dla mnie to bardzo dalekie od tego co skłoniłoby mnie do wyniesienia matki daleko od domu. Ale zobaczymy co będzie dalej. Na razie nie zauważyłem przejawów agresji. Dało się spokojnie z nimi pracować, pomimo że mamy przecież ledwie przedwiośnie i pierwsze wycieczki po pyłek. Przy całej dzisiejszej pracy skończyło się na 3 użądleniach.

Rodzinki są piękne i mocne. Czerw dopiero gdzieniegdzie się pojawia, ale w każdej rodzinie, którą kupiłem pszczoły dziś (na swoim "starym" miejscu) nosiły pyłek. Tylko w jednej z rodzinek jest dużo czerwiu jak na tą porę roku. Wygląda jakby tam rozwój zaczął się już dość dawno, albo był wyjątkowo dynamiczny. Ogólnie jestem niezmiernie zadowolony i wyjazd na pewno się opłacił. Mam tylko nadzieję, że w transporcie nie uszkodziła się żadna z matek.

Jedyną wadą tego zakupu jest to, że pszczoły są na nietypowej ramce - szerokość to 27 cm, czyli dokładnie w środku pomiędzy warszawską zwykłą i poszerzaną. Długości nie mierzyłem, ale pszczelarz podał mi, że jest to 43 cm (0,5 cm krótsza niż ramki warszawskie - pewnie to tyle co błąd pomiarowy lub niedokładność wykonania ramki).

Dodatkowo "moja" koncepcja górnych wylotków ewidentnie nie leżała pszczelarzowi, od którego brałem pszczoły... Problem pojawił się, gdy podstawiliśmy moje ule, żeby pszczoły nalatywały się po przełożeniu ramek. Szukały wylotka w innym miejscu niż dostały go w nowym rozwiązaniu. Ale już po dłuższej chwili widziałem, że pszczoły znalazły to co chciały... Za to pszczelarz dalej nie mógł pogodzić się z tą koncepcją... A to przecież nie tylko wymysł Michaela Bush'a rodem z USA. O górnych wylotkach piszą chociażby Rodionow i Szabarszow w pozycji "Moje pszczoły", która, o ile wiem, ma pewną grupę swoich zwolenników. Cóż, przyjęło się że wylotek jest na dole i tak ma być!

Wiedząc o nietypowych rozmiarach plastra nowych rodzin, rano przed wyjazdem, musiałem szybko dostosować moje ule do innego typu ramki. Zrobiłem to poprzez przykręcenie deski w poprzek korpusu. Żeby ramka zmieściła się na wysokość złączyłem korpus 19 cm z korpusem 27 cm.

Wszystkie elementy poskręcałem wkrętami, żeby uniknąć latających pszczół po samochodzie. Nie przewidziałem jednak tego, że pszczelarz będzie miał nie tylko nietypowy rozmiar ramki, ale i nietypowo szeroką (wysoką) górną beleczkę... Cóż... powałka nie przylegała do korpusa ulowego tak jak należy i pomimo moich starań, po drodze przez cały czas towarzyszyły mi pszczoły. Na szczęście większość z nich była na tylnej szybie, a nie na mnie...



Do mojego samochodu zmieściło się 5 takich przygotowanych skrzynek. Weszłaby jeszcze jedna, ale nie było już czasu na przygotowania. Poza tym to dla mnie hobby, a nie biznes, więc uznałem, że na dziś wystarczy mi wydatek na 5 rodzin. W końcu pewnie trzeba będzie pomyśleć o jakichś innych pszczołach w sezonie rójek. Okazało się, że pszczelarz, od którego kupiłem pszczoły zawsze sprzedaje też rójki i poważnie będę musiał rozważyć wybranie się do niego ponownie w maju lub na początku czerwca.

Zaraz przed zmrokiem dotarłem do domu z nowymi pszczołami. 3 rodziny na razie postanowiłem zostawić sobie pod domem. 2 jutro pojadą na pasieczysko nr 2. Niech tam też coś bzyczy!

niedziela, 1 marca 2015

Manifest

Przez ostatni rok wiele przemyślałem. Zetknąłem się z wieloma poglądami pszczelarzy - jak wiadomo każdy z nich ma inną koncepcję, inny pomysł, inne oczekiwania i inne metody. To dobrze. Ale te inne koncepcje, pomysły, oczekiwania i metody prawie zawsze zmierzają do tego samego: jak największych zbiorów miodu, jak najłagodniejszych i najmniej rojliwych pszczół. Różnorodność w pszczelarstwie jest pozorna, bo prawie wszystkim przyświeca ten sam cel...

A ja nie zgadzam się z tym celem.

Gdy zaczynałem tworzyć tego bloga, często zastanawiałem się czy robię dobrze, czy nie powinienem więcej wspomagać moich pszczół. Teraz, po roku od wprowadzenia pierwszych kroków w kierunku metody Michaela Bush'a, po pierwszej porażce, po kilku miesiącach dzielenia się swoimi poglądami, po wielu dyskusjach, w których zetknąłem się z różnymi opiniami pszczelarzy - nie tylko na forach, ale i w cztery oczy - widzę, że wybrałem dobrą drogę.
Nie jest to droga w kierunku tego celu, który przyświeca 99 procentom pszczelarzy. To droga w kierunku oddania naturze, co do niej należy. Droga w kierunku przywrócenia porządku, który zaburzamy chcąc mieć więcej, łatwiej i szybciej...

Zdecydowałem się napisać ten Manifest i umieścić go na stałe na stronie mojego bloga, aby spróbować uzmysłowić Wszystkim, którzy czasem tu zaglądają, lub w przyszłości zaglądną, że musimy zmienić wizję pszczelarstwa jeżeli chcemy odzyskać równowagę. Owszem, komercyjny pszczelarz "biznesman" nie zmieni tego co robi - ale czy takie mają być produkty pszczele jakie on produkuje?: przegrzany pyłek, przegrzane "miody" z syropów cukrowych, pełne chemicznych pozostałości stosowanych stale leków na pszczele choroby...?
Ja tego nie chcę i większość ludzi też tego nie chce, choć nie zdaje sobie sprawy, że właśnie to otrzymuje... Można kupić miód w markecie za 15 zł za kilogram, od największych producentów - ale czy to jest miód, który chcemy spożywać?

W związku z tym proszę wszystkich pszczelarzy o zachowanie życia pszczół, które walczą samodzielnie z zagrożeniami. Proszę Was nie zabijajcie matek w rodzinach, które kupujecie od - najczęściej - starszych panów, którzy nigdy pszczół nie leczyli, a mają stabilne, choć mało dochodowe, pasieki.
Napiszcie do mnie maila z informacją o takich pszczołach i takich pasiekach. Jeżeli kupiliście takie rodziny, to przyślijcie mi matki pszczele, jeżeli uznajcie, że dla Was są za mało produktywne bądź nadmiernie "żądliwe". Jeżeli będą zbyt agresywne to ja wyniosę je do lasu wraz z garstką pszczół - niech żyją w naturze, jeżeli dadzą radę!

Jeżeli wydaje się Wam, że znani europejscy czy amerykańscy hodowcy nie chcą takich pszczół to się mylicie. Oni często mieszają pszczoły półdzikie (w tym leśne, agresywne pszczoły środkowoeuropejskie, do których trudno się zbiżyć bez kombinezonu) do "najlepszych" krzyżówek Buckfastów. Nigdy nie wykazują tego w rodowodach, bo wiedzą, że zniechęci to Was do zakupu tych pszczół. Za to krzyżują je, bo wiedzą, że dzięki nim ich pszczoły nabiorą wigoru i pewnej odporności na choroby. Wystarczająco, żeby przyniosły więcej miodu i by obronić gniazdo przed niewielkimi zagrożeniami, niestety zbyt mało, żeby poradzić sobie w Naturze bez pszczelarza...

Jeżeli macie stary ul, który chcecie wyrzucić dajcie mi znać, lub sami wynieście go do okolicznego lasu z dwoma ramkami pszczół i jakąś matką, która nie spełnia Waszych oczekiwań. Dajcie im szansę! Jak nie przeżyją - trudno! Pod Waszym butem nie przeżyją na pewno...

Te pszczoły nie zarażą Waszych! A na pewno zagrożenie nie jest większe, niż z Waszych, ustawionych jeden przy drugim uli. Jeżeli nie dadzą rady to umrą, a zagrożenie zniknie wraz z nimi. Może do tego ula przyleci za jakiś czas jakaś rójka, która zagości tam na dobre?

Pamiętajcie, że "wrzucając w trawę" lub "pod but" takie matki pszczele zabijacie bioróżnorodność, zabijacie szansę na powrót natury do naszego, coraz bardziej betonowego świata...

Wasz drobny kłopot, być może parę dodatkowych pytań, zadanych pszczelarzowi przy zakupie rodzin i jedna wizyta na poczcie, to wiele lat ciężkiej pracy dla mnie, okupionej stratami i pustymi ulami....
Do tego kłopot za jaki jestem gotów Wam zapłacić w granicach tego co będziecie gotowi mi zaoferować.

O to wszystko proszę w imieniu swoim i Pszczół.