Szczerze, to mam nadzieję (która chyba nie pokrywa się z prognozami), że mrozik jeszcze złapie i chwilę potrzyma. A potem puści i przyroda wybuchnie z rozwojem i wiosna zacznie się w najlepsze. Ale chyba nie. Wygląda na to, że jak w kilku ostatnich latach zacznie się rozwój i pszczół i roślin, a potem zapewne mróz chwyci i wymrozi co ma wymrozić. Tak przynajmniej każe mi domniemywać moja pesymistyczna połowa. I tak zresztą działo się w wielu ostatnich latach (poza 2018) jeżeli chodzi o rośliny, a z kolei powrót zimy z końcem lutego 2018 roku dobił kilka moich rodzin pszczelich (przed mrozami było o bodaj 7 więcej niż po, o ile dobrze pomnę) i osłabił wiele kolejnych. W efekcie przeżywalność zeszłego roku była i tak względnie niezła w liczbach, ale rodziny w większości były w 3 uliczkach i chwilę im zeszło zanim zbudowały jaką taką siłę.
Ale nie zajmujmy się historią i popatrzmy na teraźniejszość. Mamy blisko połowę lutego i halny (?) przyniósł ocieplenie. A dzięki temu pszczoły skorzystały i wyjszły na obloty. A do mnie dotarło, że czas błogiego lenistwa dobiega końca i ostatnie względnie wolne weekendy niedługo się skończą. Trzeba będzie wziąć się za robotę. A wręcz wziąść! I widzę, że ten sezon wcale nie zapowiada się luźniejszy niż poprzednie (z różnych powodów - nie tylko pszczelarskich). W ostatni weekend postanowiłem więc odwiedzić kilka miejsc, w których stacjonują moje pszczoły. Posprzątałem sobie trochę w ulach po padłych rodzinach i w efekcie między innymi powstał ten film:
Zróbmy więc małe podsumowanie.
dom - 5/6
Pod domem zimowałem 6 rodzin. Były wśród nich 2 w wielkopolskich kwadratach, 2 w warszawiakach w budce, rójka w kłodzie i moja wrześniowa rójka, o której pisałem kilkakrotnie w jesieni (i nagrywałem filmy). Od czasu do czasu chodziłem z latarką i świecąc w wylotki oglądałem co u pszczół. Stwierdziłem, że rójka z kłody zginęła już dość dawno. "Pochowałem" tak też rodzinę w budce. Ostatnio jednak okazało się, że ją ożywiłem. Zaś cud. Na tym pasieczysku żyje więc na tą chwilę 5/6 rodzin - wliczając w to moją rójeczkę wrześniową, której z całego serca życzę bujnego majowego rozwoju. Oby dotrwała. Na Youtube dostałem szereg rad jak też ją mam traktować (i oczywiście wszystko zrobiłem źle). Jedną z moich ulubionych była ta, żeby w pierwszej możliwej chwili zabić matkę, a dzięki temu pszczoły odwdzięczą mi się na nawłoci... Muszą chyba strasznie te pszczoły swojej mamuśki nie lubić...
pasieka główna - 5/10
tam zimowałem ostatecznie 10 rodzin. Choć jesienią było parę kryzysów i sytuacja zmieniała się często. Na tej pasiece było najwięcej niespodzianek. Przede wszystkim nie przetrwały 2 całkiem ładne rodzinki, które oceniałem wysoko pozytywnie (tyle właśnie jest z naszej oceny na "pańskie oko", co to ponoć trutnia tuczy) - wśród nich był macierzak po podarowanej mi przez Łukasza 16tce (choć to już chyba u mnie 3cie czy 4te pokolenie), jako i ta wiecznie głodna córka po L1, którą dostałem od Łukasza w ramach fortu i uczyniłem z niej tenże odkład, stanowiący rezerwę fortową. Co ciekawe pokarmu miała po sam daszek. Z głodu nie padła. Na tej pasiece o dziwo żyje też rodzina, która była przez cały poprzedni sezon słabiaczkiem - za moim udziałem zresztą. Opowiadałem bodaj o tym, jak to jedną z rodzin osłabiałem i osłabiałem zabierając z niej pszczoły do odkładów, a nagle zorientowałem się, że nie została z niej nawet rodzina weselna - ta rodzina nie chciała potem iść w siłę (nie dziwię się jej), choć ciut zebrała się w końcu sezonu. Pszczoły te zawsze po otwarciu daszka uciekały ode mnie gdzie pieprz rośnie i zostawiając resztki czerwiu bez dozoru zawsze chowały się w dennicy z ziemią i próchnem - z tego powodu ja na takie rodziny mówię "pszczoły-krety". Czasem mam wrażenie, że więcej ich było pod ziemią niż na plastrach. Więc to właśnie ona - żyje (to bodaj córka przedwojennej, a więc genetyka nieleczona od jesieni 2016 roku).
Na tej pasiece stoi też Łukaszowy dadant z rodziną. Nie zaglądałem do nich, ale opukałem ul i usłyszałem brzęczenie - więc na razie żyje.
las - ?/7
W lesie na razie jest dobrze, bo chyba (?) nic do tej pory nie padło. Jednej rodziny nie jestem w stanie sprawdzić - przy opukiwaniu jej nie słyszę, ale zakładam, że żyje, a ślady na śniegu przed ulem wskazywały, że chyba się obleciała. Reszta rodzin żyje (6/7), ale przy ostatnim sprawdzeniu okazało się, że 2 bardzo osłabły. Fortowa rodzina L2 (przyjechała do mnie w poprzednim sezonie) siedzi raptem w 2 uliczkach, a rodzina J chyba w 1 uliczce. Tak to przynajmniej wygląda przez wylotki. Życzę im dobrze, wróżę im źle. Zobaczymy co dalej.
wieś - 7/10
Tam nagrywałem film, który zalinkowałem wyżej. Wygląda na to, że 7 rodzin żyje, choć w ciągu zimy widziałem przez wylotki jedynie 5. 2 schowały się niżej, albo w cudowny sposób ożyły. Chyba raczej to pierwsze.
działka kolegi - 6/10
W niedzielę wysprzątałem tam 4 ule. Tam też było trochę niespodzianek. Otóż w zeszłym roku przetrwało tam dwie rodziny. Była tam duża selekcja i liczyłem, że przyniesie ona coś dobrego. Rodziny oznaczyłem B(...)1 i B(...)2. B(...)1 była prężną rodzinką i nawet chyba wziąłem z niej plaster z pierzgą i miodem "do oblizania". Podzieliłem ją w końcu maja lub początkiem czerwca na bodaj łącznie 5 rodzin (odkład ze starą matką i 4 odkłady). Rodziny dobrze się miały, wychowały matki, ale w lecie zaczęło z nimi być różnie. Kilka już w jesieni typowałem jako nie rokujące. Faktycznie do tej pory żyje z niej bodaj 2 odkłady. W jakim stanie i czy przeżyje - pozostaje tajemnicą i kwestią przyszłości. Na pasiekę przewiozłem też 3 rodziny z zewnątrz. Jedna padła, dwie chyba dały radę. Ciekawy był jednak los rodziny B(...)2. Rodzina ta przetrwała poprzednią zimę jako wyjątkowy słabiak - było to bodaj 2 uliczki pszczół na wielkości dłoni. Ale ruszyła dziarsko z rozwojem i w czasie podziałów B(...)1, choć nie była w sile, podzieliłem ją w taki sposób, żeby dać jej przerwę w czerwieniu (zabrałem matkę z małym odkładem). Obydwie te rodziny żyją i przez wylotki wyglądają nieźle. Okazuje się więc, że słabiaczek, który według każdego podręcznika pszczelarstwa powinien być zlikwidowany, żeby nie zawracał głowy pszczelarzowi, może jeszcze pokazać na co go stać. Oby. Nie chwal dnia przed zachodem....
nowosądeckie - 3(?)/4
Tam nie byłem dawno, ale znajomi co parę tygodni odwiedzają swój domek rekreacyjny i czasami dają mi znać, że widać 3 żywe rodziny przez wylotki. Ostatnią taką informację mam bodaj z (drugiej?) połowy stycznia.
Sytuacja w moich pasiekach wygląda więc nie najgorzej - przynajmniej według mojej oceny i przynajmniej na tą chwilę. Od roku bałem się tej zimy, bo była to zima wieńcząca 2 pełne lata po ostatnim dokupieniu pszczół. Ale widzę, że mogę liczyć na przeżywalność większą niż 50%. Liczyć. Bo dopiero zbliżamy się do połowy lutego, czyli mamy dopiero wigilię przedwiośnia. Na tą chwilę żyje do 33 rodzin - "do", bo nie wiem jak się mają sprawy wszędzie, a 2 rodzinki w lesie raczej też pokazują, że zmierzają do swojego końca. Niestety. Oby wiosną latało na pożytki więcej niż 20 rodzin i oby były w większej sile niż zeszłoroczne. To dałoby mi dobry start w nadchodzący sezon. Ale co faktycznie będzie się działo, to zobaczymy przy podsumowaniu zimy, a więc mniej więcej około kwietnia, gdy zaczną się pierwsze pożytki rozwojowe.
Z ciekawostek - od jednego kolegi w zeszłym roku dostałem rodzinę z matką Victoria od Łysonia w zaawansowanym nastroju rojowym (pszczoły leczone i na węzie). Ramki z węzą wycofałem, i podzieliłem rodzinkę na kilka odkładów. W tej chwili z 3 z nich żyje 2, w tym jeden z oryginalną matka, którą udało się złapać zanim zabrała ferajnę z rojem. Będę się im przyglądał z ciekawością i porównywał z resztą populacji, bo to najbliższe co mam komercyjnym pszczołom. Ciekawy jestem czy będą odbiegać od reszty (i w którą stronę).
Ten rok zapowiada się więc ciekawie. Ale czy każdy taki nie jest?
Życzę wszystkim jak najliczniejszych oblotów i zdrowych pszczół nie wymagających chemii!
UZUPEŁNIENIE 16.02.2019
Dziś potwierdziłem spadki kolejnych rodzin. Niestety osypała się moja wrześniowa rójka - na pasiece pod domem żyją więc 4/6 (dziś bardzo ładnie się oblatywały). Osypały się też rodziny J i L2 z projektu Fort Knox. Podejrzewałem już ostatnio, że się tak stanie. Na pasiece leśnej żyje na tą chwilę 5/7 rodzin.
Jeżeli sytuacja nie zmieniła się gdzieś indziej do tej chwili przetrwało więc 30/48 rodzin (62,5%).
Do prawdziwej wiosny i czasu, w którym będzie można zrobić realne i wiarygodne podsumowania zimowli, zostało nam około 2 miesiące... Jeszcze wszystko może się zdarzyć.
Nagrałem też film, który tłumaczy trochę moje wybory dotyczące "oszczędzania" plastrów po osypanych rodzinach (o nie, nie robię tego z krakowskiej "oszczędności", choć niewątpliwie "oszczędnością" to jest). Film spotkał się z różnym przyjęciem - od pozytywnego do negatywnego. Postanowiłem więc trochę wytłumaczyć dlaczego robię tak, a nie inaczej. Kto śledzi mój blog zapewne zna już moje poglądy, mógł się z nimi zapoznać wcześniej i je "przetrawić". Dla wielu jednak zapewne koncepcja włożenia ramki po padłej rodzinie do odkładu jest w jakiś sposób nie do przyjęcia. Nie rozumiem tego, ale rozumiem, że sam spotykam się z niezrozumieniem. Zastanówmy się nad wzajemnymi racjami. Może coś ciekawego z tego wyniknie?