Po kilku miesiącach prac uruchomiliśmy nową grupę pszczelarską: "Bractwo Pszczele" (www.bractwopszczele.pl). Zapraszam do zapoznania się ze stroną internetową i prowadzoną tam dyskusją na temat pszczół i pszczelarstwa.
Platformą porozumiewania się członków "Bractwa" jest Facebookowa grupa (https://www.facebook.com/groups/BractwoPszczele/). Przyznam, że opierałem się temu tak długo jak mogłem. Teraz, niestety, sytuacja trochę mnie zmusiła, żeby pojawić się na Facebooku...
Zastanawiałem się czy pisać tu trochę słów subiektywnego wyjaśnienia dlaczego powstała ta grupa (a nawet zacząłem je pisać...). Przecież "na rynku" są już "Wolne Pszczoły", które zresztą tworzyłem również i ja, przy tym ogromnym wysiłkiem i zaangażowaniem. Ale chyba nie... Powstała, bo zapewne musiała powstać.
Mam nadzieję, że uda się stworzyć środowisko, które będzie przekonywać do takich wartości jak:
- zdrowe i nie wymagające "chemii" pszczoły;
- współpraca w zgodzie i poczuciu odpowiedzialności za przyszły wspólny wynik (oraz za własne słowo);
- pszczelarstwo amatorskie, czy hobbystyczne (nawet jeżeli będzie uprawiane przez "quasi-zawodowców", do których zresztą mam nadzieję kiedyś dołączyć);
- radość z pszczelarstwa;
- wspieranie równowagi naturalnej, którą chyba "udaje nam się" niszczyć (w tym również nam, pszczelarzom).
Mam więc nadzieję, że "Bractwie" znajdą miejsce ci, którzy nie do końca byli się w stanie zmieścić w innych grupach. Serdecznie zapraszam.
STRONA O MOICH PRÓBACH PROWADZENIA PASIEKI BEZ ZWALCZANIA DRĘCZA PSZCZELEGO
(VARROA DESTRUCTOR)
środa, 23 stycznia 2019
piątek, 4 stycznia 2019
"Ucząc się od pszczół" - relacja z konferencji w Holandii - część 2
W styczniowym numerze "Pszczelarstwa" ukazała się druga część mojej relacji z pobytu w Doorn w Holandii (część pierwsza tutaj). Tym samym mniej więcej jedna trzecia tekstu za nami. W kolejnych numerach będą pojawiać się następne części.
Zapraszam do lektury.
Część 1
Część 3
Część 4
"Ucząc się od pszczół" - relacja z Konferencji z Holandii (2)
Seeley podkreślił
potrzebę stworzenia w naszych pasiekach warunków zbliżonych do
tych, w jakich kształtowała się pszczoła miodna w toku ewolucji.
On sam określa tą koncepcję mianem „pszczelarstwa
darwinistycznego” - rodzaju działalności wspierającej procesy
naturalnej adaptacji i ewolucji, pomimo, że odbywa się w pasiekach.
Koncepcji tej nie da się streścić w paru zdaniach, zasługuje ona
na odrębną publikację. Seeley przedstawił nie tylko swoje badania
dotyczące populacji pszczół w lesie Arnot w stanie Nowy Jork (o
których później), ale także obserwacje dzikiej populacji pszczół
z Arizony. Z początkiem lat dziewięćdziesiątych (bo wtedy
roztocze zdominowały Stany Zjednoczone) wiedząc, że pojawienie się
dręcza pszczelego to tylko kwestia czasu, obserwowano dziko żyjące
rodziny pszczele i sprawdzano, czy są porażone pasożytami. Jak
można było się spodziewać, wraz z pojawieniem się roztoczy, na
przestrzeni trzech lat liczba obserwowanych rodzin pszczelich
gwałtownie zmalała, w tej konkretnej lokalizacji ze 160 do około
10. Od tego czasu stwierdzano obecność dręcza rokrocznie
praktycznie we wszystkich dziko żyjących rodzinach, ale po 3 latach
od załamania populacji liczba dziko żyjących rodzin zaczęła
rosnąć i już około szóstego roku po pojawieniu się inwazji
pasożyta ustabilizowała się na poziomie około 40 rodzin. Zdaniem
Seeley'a to dowód na to, że pomimo obecności roztoczy, pszczołom
udaje się wypracować mechanizmy pozwalające im przeżyć. Seeley
podkreślił, że naturalna selekcja w przypadku pszczół dziko
żyjących jest całkowicie „ślepa” i wykorzystuje każdy z
możliwych mechanizmów pozwalających pszczołom na przeżycie.
Zapraszam za miesiąc na kolejną część.
Zapraszam do lektury.
Część 1
Część 3
Część 4
"Ucząc się od pszczół" - relacja z Konferencji z Holandii (2)
Motywem przewodnim Konferencji, zgodnie
z jej tytułem, było uczenie się od pszczół. W czasie konferencji
w Neusiedl am See skupiono się głównie na tym, jak z sukcesem
trzymać pszczoły w pasiekach, nie lecząc ich przeciwko warrozie.
„Bohaterami” byli więc głównie hodowcy i pszczelarze, którzy
próbują swoich sił w selekcji pszczoły odpornej na choroby. W
Holandii natomiast skupiono się na tym, jak funkcjonuje pszczoła
miodna w naturze, w jakich warunkach ewoluowała i czego tak naprawdę
„oczekuje” od nas jako pszczelarzy, aby żyć w zdrowiu, w
warunkach możliwie zbliżonych do jej naturalnych potrzeb. Tytułowe
„uczenie się od pszczół” przejawiało się w kilku aspektach.
Pierwszy, zapewne istotniejszy dla pszczelarzy dotyczył możliwości
wykorzystania w naturze wiedzy o życiu pszczół, aby nasze pasieki
były produktywne, wolne od nieustannego stosowania toksyn i trucizn.
Drugim, bardziej ogólnym aspektem były wnioski, jakie możemy
wyciągnąć dla naszego życia i naszego środowiska z obserwacji
obecnego stanu pszczół (nie tylko pszczoły miodnej, Apis
mellifera). Wnioski te nie zawsze są optymistyczne. Pszczoły są
stworzeniami, które doskonale odzwierciedlają stan środowiska
naturalnego. Są jak kanarki w kopalni. Gdy umierają tysiącami i
nie są zdolne do funkcjonowania bez stałego wspomagania ich na
każdym kroku, powinniśmy zdobyć się na refleksję dotyczącą
kierunków, w których zmierzamy, aby ocenić, czy na pewno są
właściwe. Okazuje się, że w wielu rejonach Europy liczba owadów
zapylających zmniejszyła się aż o 75%, co oznacza najwyższy
czas, aby zacząć bić na alarm. Dlatego konferencja w Holandii była
m.in. tak potrzebna i ważna. Zwrócono bowiem uwagę na ten jakże
palący dziś problem dla środowiska. Tak drastyczne zmniejszanie
się liczby owadów to nie tylko kłopot z utrzymaniem roślin
owadopylnych. To także olbrzymia dziura w zależnościach
ekologicznych i łańcuchach pokarmowych całego środowiska
naturalnego. Już dziś obserwujemy choćby zmniejszanie się
populacji niektórych gatunków dzikich ptaków, których dieta
składa się głównie z owadów, a ograniczenie ich liczby wpłynie
na dalsze zachwianie równowagi ekologicznej całego środowiska
naturalnego. „Bohaterami” bieżącego wydarzenia byli więc nie
tylko prelegenci, ale wszyscy miłośnicy pszczół, aktywiści
środowiskowi i cała publiczność.
Profesor Thomas D. Seeley podczas wykładu (zdj. inne niż w miesięczniku) |
Konferencję rozpoczęło wystąpienie
Heather Swan z Uniwersytetu Wisconsin-Madison (autorki książki
„Where the bees thrive” - w wolnym tłumaczeniu „Gdzie pszczoły
żyją pełnią życia”), profesora Thomasa D. Seeley'a z
Uniwersytetu Cornell (oboje ze Stanów Zjednoczonych) oraz
szwajcarskiego badacza dra Johanessa Wirz'a. Snuli oni
rozważania na temat fascynacji i podziwu, jaki okazują pszczołom
miodnym nie tylko pszczelarze i naukowcy, ale i wszyscy ludzie,
którzy zarazili się pszczelim „wirusem”. Prelegenci
zastanawiali się skąd w ludziach z tak różnych środowisk tyle
podziwu dla tego niewielkiego stworzenia i co skłoniło tak szeroką
publiczność praktycznie z całego świata do przyjazdu do Holandii.
Wskazywali nie tylko na praktyczne i cenne z ekonomicznego widzenia
aspekty, ale także na fascynację biologią pszczoły miodnej,
zbiorową inteligencją superorganizmu, czy po prostu łączność z
naturą i środowiskiem, jaką możemy przeżywać dzięki tym
owadom.
W dalszej kolejności Sonne Copijn
(Bijen & Bedriff biedt & Bee Foundation) oraz Tom van
de Beek (The Pollinators), przedstawili holenderskie inicjatywy
związane z tworzeniem różnorodnych baz pożytkowych dla owadów
zapylających. Podobne w wymowie wystąpienie miała również w
innym terminie Deborah Post z organizacji „Honey Highway”.
Podkreślono znaczenie zróżnicowanej diety dla wszystkich owadów,
a także zagrożenia, jakie dla nich płyną ze strony otaczających
nas monokultur. Trzeba zauważyć, że w Europie Zachodniej zdaje się
coraz bardziej brakować dzikich terenów, nieużytków czy dużych
połaci leśnych, na których owady mogłyby funkcjonować w mniej
lub bardziej zrównoważonym środowisku naturalnym. Sama Holandia z
okna samolotu wydała mi się krajem niezwykle „uregulowanym”, w
którym trudno dostrzec duże niezagospodarowane obszary. Dlatego też
inicjatywy, o jakich mówili prelegenci skupiają się głównie
wokół dróg, linii kolejowych, nabrzeży i innych obszarów, które
są trudne lub wręcz niemożliwe do uprawy, a także terenów
rekreacyjnych.
W piątkowe popołudnie uczestniczyłem
w sesji zatytułowanej „Selekcja naturalna – Co oznacza
poszanowanie dla ekologii pszczoły miodnej”. Moderatorem sesji był
profesor Peter Neumann z Instytutu Zdrowia Pszczół
Uniwersytetu w Bern w Szwajcarii. Panel rozpoczęło wystąpienie
doktora Tjeerda Blacquiere z Uniwersytetu Wageningen
(Holandia). Podkreślił on kilka istotnych faktów. Po pierwsze:
dręcz pszczeli (Varroa destructor) rozpowszechnił się na
całym świecie, pozostanie z nami już na zawsze i nie jesteśmy w
stanie cofnąć się do czasu, w którym nie było go w naszych
pasiekach. Po drugie: wiemy z doświadczeń całego świata, że
pszczoła miodna nie zostanie przez tego pasożyta zgładzona, gdyż
w wielu regionach obserwuje się już daleko zaawansowane
przystosowania obu gatunków do współistnienia. W miejscach tych
wytworzyła się mniej lub bardziej zrównoważona relacja między
żywicielem a pasożytem. Po trzecie: wszelkie próby kontrolowania
poziomu roztocza (leczenia pszczół) blokują selekcję naturalną
obu gatunków i sprzyjają rozpowszechnianiu się słabszej,
nieprzystosowanej genetyki pszczoły miodnej. Po czwarte: selekcja
prowadzona przez hodowców jako tzw. „pozytywna” diametralnie
różni się od selekcji naturalnej - która jest „negatywna”.
Selekcja „pozytywna” to promowanie nielicznych osobników, które
uznajemy za najbardziej wartościowe. Spośród dziesiątek, a czasem
nawet setek pni wybierana jest jedna lub kilka reproduktorek. Potem
namnaża się je w całkowicie „nienaturalnych” dla przyrody
ilościach, a proces ten powtarzany jest rokrocznie przez wiele lat.
Niesie to za sobą zagrożenie zmniejszenia różnorodności
genetycznej całej populacji. Selekcja „negatywna” polega
natomiast na eliminacji osobników najgorzej przystosowanych oraz
rozmnażaniu wszystkich pozostałych, które były w stanie
przetrwać. Ten rodzaj selekcji być może nie jest równie wydajny z
punktu widzenia hodowli zwierząt gospodarskich i utrwalania
pożądanych przez nas cech, jednak niewątpliwie niesie za sobą
znacząco mniej zagrożeń związanych z ujednoliceniem populacji i
utrwalaniem w niej nieprzystosowania, zwłaszcza wtedy, gdy weźmiemy
pod uwagę kryteria, jakimi dobiera się kolejne pokolenia
reproduktorek. Blacquiere podkreślił, że nie ma żadnych
przeciwwskazań, aby hodowcy stosowali zasady selekcji negatywnej,
eliminując te pszczoły, które wykazują nieprzystosowanie,
wspierając przy tym różnorodność i adaptację środowiskową
całej populacji.
Następna przemawiała Heidi Herrmann. Podkreśliła, że pszczelarstwo zawodowe nierzadko godzi w same pszczoły i nie zwraca uwagi na ich dobro jako organizmów żywych, skupiając się jedynie na produkcji. Przyznała, że miała sporo szczęścia, bo kiedy zaczęła stosować zasady pszczelarstwa naturalnego przez kilka lat z rzędu praktycznie nie doświadczyła żadnych strat w pasiece, a w czwartym roku od zaprzestania leczenia straciła zaledwie 3 z 30 pni (nie stosuje żadnych kuracji przeciwko warrozie już od parunastu lat). Podkreśliła, że dla selekcji istotna jest presja – bez niej nie da się osiągnąć postępu. Dodam, że podczas wielu rozmów z kolegami z Wielkiej Brytanii, często powtarzali oni, że ich straty absolutnie nie są większe od pszczelarzy zwalczających dręcza pszczelego. Zaznaczali, że śmiertelność ich pszczół rzadko osiąga poziom 20 – 30 %, a przeważnie jest znacznie mniejsza. Prawdą jest jednak, że stosują oni wiele zasad pozwalających pszczołom funkcjonować w możliwie naturalny sposób i nie niepokoją ich bez powodu.
Jako trzeci w tej sesji wystąpił profesor Thomas Seeley uchodzący za jednego z najbardziej znanych naukowców na świecie zajmujących się pszczołą miodną. Profesor bada je już od kilkudziesięciu lat, jest autorem wielu znakomitych i popularnych praktycznie na całym świecie książek „Demokracja pszczoły miodnej”, „Mądrość ula” oraz „Śladami dzikich pszczół”. Żadna z tych pozycji nie została niestety przetłumaczona na język polski, a zatem i sam profesor, w odróżnieniu od większości krajów, pozostaje u nas postacią zdecydowanie mniej znaną, niż na to zasługuje.
Następna przemawiała Heidi Herrmann. Podkreśliła, że pszczelarstwo zawodowe nierzadko godzi w same pszczoły i nie zwraca uwagi na ich dobro jako organizmów żywych, skupiając się jedynie na produkcji. Przyznała, że miała sporo szczęścia, bo kiedy zaczęła stosować zasady pszczelarstwa naturalnego przez kilka lat z rzędu praktycznie nie doświadczyła żadnych strat w pasiece, a w czwartym roku od zaprzestania leczenia straciła zaledwie 3 z 30 pni (nie stosuje żadnych kuracji przeciwko warrozie już od parunastu lat). Podkreśliła, że dla selekcji istotna jest presja – bez niej nie da się osiągnąć postępu. Dodam, że podczas wielu rozmów z kolegami z Wielkiej Brytanii, często powtarzali oni, że ich straty absolutnie nie są większe od pszczelarzy zwalczających dręcza pszczelego. Zaznaczali, że śmiertelność ich pszczół rzadko osiąga poziom 20 – 30 %, a przeważnie jest znacznie mniejsza. Prawdą jest jednak, że stosują oni wiele zasad pozwalających pszczołom funkcjonować w możliwie naturalny sposób i nie niepokoją ich bez powodu.
Jako trzeci w tej sesji wystąpił profesor Thomas Seeley uchodzący za jednego z najbardziej znanych naukowców na świecie zajmujących się pszczołą miodną. Profesor bada je już od kilkudziesięciu lat, jest autorem wielu znakomitych i popularnych praktycznie na całym świecie książek „Demokracja pszczoły miodnej”, „Mądrość ula” oraz „Śladami dzikich pszczół”. Żadna z tych pozycji nie została niestety przetłumaczona na język polski, a zatem i sam profesor, w odróżnieniu od większości krajów, pozostaje u nas postacią zdecydowanie mniej znaną, niż na to zasługuje.
Podczas rozmowy z prof. Thomasem D. Seeley |
Zapraszam za miesiąc na kolejną część.
Subskrybuj:
Posty (Atom)