Ale wróćmy do mojej pasieki. W połowie marca napisałem, że o ile przedwiośnie przed nami, to mogę ocenić już przebieg zimowli. I się pomyliłem. Bo jak każdy wie, zima wróciła i niestety dała się porządnie we znaki. W tamtym czasie żyło 26 na 40 rodzin, co stanowiło 65%. Bez rewelacji, ale byłem zadowolony. W ogóle uznaję, że około 20% średniej wieloletniej śmiertelności w pasiece nieleczącej pszczół jest nie tylko normalne, ale i pożądane, natomiast w pierwszych latach selekcji (tzw. okresie przejściowym) te 30 - 40% jest po prostu wartością oczekiwaną, która stanowi o dobrym wyniku zimowli. Tyle, że w związku z odbudową mojej pasieki pod wieloma względami powinienem przyjąć, że to był dla wielu pszczół tak naprawdę pierwszy rok bez leczenia, a zatem można było śmiało oczekiwać lepszego wyniku. A z drugiej strony wiosną 2015 roku po pierwszym roku bez leczenia stan pasieki wynosił 0 rodzin, a poprzedni rok był rokiem głodu i słabego rozwoju pszczół. Powrót mrozów niestety wynik zimowli znacząco pogorszył. Ale po kolei (w tej samej kolejności jak w poście marcowym).
Pod domem żyło w połowie marca 4/8 przy czym trzy były dość słabe, a jedna (w dadancie) całkiem w porządku. Mrozy zabiły 2 słabe rodziny w budce, a choć oba dadanty przetrwały mrozy, to w jednym pozostała absolutna garstka pszczół, a ostatecznie padła tam matka. Została więc jedna rodzina dla Łukasza, która już została do niego zawieziona.
Ostateczny wynik zimowli: 1/8 (12,5 %)
Tak mniej więcej zimowane były rodziny |
Ostateczny wynik zimowli 5/8 (62,5%)
W lesie wynik pozostaje taki jaki był - żyje 5 na 6 rodzin. Wszystkie we w miarę dobrym zdrowiu, przy czym jedna rodzinka (w warszawiaku z matką od Joli wychowaną u Łukasza) ma się wyśmienicie i na tą chwilę to chyba najładniejsza rodzina w całej mojej pasiece. Luźno bo luźno, ale obsiada z 9 czy 10 ramek warszawskich poszerzanych, a matka czerwi bodaj na 6 czy może 7 (z czego ze 3 - 4 w wysokim stopniu zaczerwione). Życzyłbym sobie wszystkich takich rodzin.
Ostateczny wynik zimowli 5/6 (83%)
Poniżej 2 filmy z przeglądu rodzin Fortowych na pasiece leśnej - przegląd bodaj z 21 kwietnia. Przez ten czas obie filmowane rodzinki lekko się powiększyły - co zwłaszcza w przypadku rodziny po przetrwalniku bardzo mnie cieszy.
Pasieka we wsi również we względnie niewielkim stopniu ucierpiała w czasie mrozów. Przeżyło ostatecznie 6 z 7 zimowanych rodzin, przy czym 2 w czasie mrozów mocno osłabły. Jedna z nich nawet ładnie się zebrała i rozpoczęła dość dynamiczny rozwój. Choć wciąż jest słaba wróżę jej dobry sezon. Druga jest mizerna, ale widzę, że matka również ładnie czerwi jak na bieżącą siłę, więc powinna do końca sezonu spokojnie się odbudować. Obydwie słabsze rodzinki powędrowały w inne miejsca, a na pasiece zostało 4 ładne rodziny z dużym potencjałem na rozwój (a może jakiś miód?).
Ostateczny wynik zimowli 6/7 (85%)
W skrzyni w lewym dolnym rogu zagościł ptaszek |
Pasieka na działce kolegi to miejsce, które wizualnie zawsze mnie zachęca - co rok sieją tam rzepak, jest trochę akacji, lip, a do tego trochę sadów, łąk i przede wszystkim las. Natomiast odkąd stoją tam pszczoły jest z nimi zawsze co najwyżej średnio. W połowie marca było tam 3 z 7 rodzin, ale po marcowych mrozach zostało 2, z czego jedna mocno osłabiona.
Ostateczny wynik zimowli 2/7 (28%)
Pszczoły w powiecie nowosądeckim (4 rodziny) ostatecznie nie przetrwały zimy. Jeszcze w kwietniu (ponoć) był ruch na 2 wylotkach i nawet ponoć nosiły pyłek. Ostatecznie nie przetrwały, a może nawet moja "pomoc" z ciastem pomogła im zejść z tego świata. Wniosek: jeżeli rodzin nie udało się porządnie doprowadzić do zimowli, lepiej zostawić je w spokoju, albo zrobić porządne ratowanie.
Ostateczny wynik zimowli 0/4 (0%)
Ostatecznie przeżyło więc 19 rodzin z 40 (47,5%), z czego 18 moich i 1 Łukasza. Z tych osiemnastu, trzynaście oceniam na będące w sile i kondycji, która pozwoli na mniejsze czy większe namnożenie. Z kolei z tych trzynastu dwie rodziny są naprawdę piękne, a sześć czy siedem kolejnych dość ładnych. Cztery z tych trzynastu rodzin pozostaje w niewielkim stopniu do mojej dyspozycji, gdyż są to rodziny w projecie Fort Knox. Zostaje mi więc dziewięć na odbudowę pasieki. Nie najlepiej, zważywszy, że w połowie marca oceniałem, że będę dysponował około 20 rodzinami w całkiem dobrej sile (wówczas tylko 2 rodziny oceniałem na słabe - reszta była całkiem zacna). Co uda się z nich zrobić, pokaże sezon. Mam tylko nadzieję, że od połowy maja, w związku z tym od czego zacząłem tego posta, nie czeka nas głód. A właściwie nie tyle nas, co raczej moich pszczół, choć to będzie też oznaczać, że i ja znów na miód będę mógł liczyć od innych, a nie z własnej pasieki.
Na wizytach w pasiece korzystają pieski |
ps. Właśnie grzmi. Czyżby jednak czekał nas deszcz?