W sierpniowym numerze miesięcznika "Pszczelarstwo" ukazał się mój kolejny artykuł. Artykułem tym włączam się do dyskusji na temat izolatora Chmary. Jak sam tytuł głosi - jestem trochę za, a trochę przeciw. Przeciw, bo to - jak zwykłem mawiać: zbyt daleko posunięta inżynieria w chowie pszczół. Za, bo narzędzie to pozwala unikać przynajmniej części kuracji tzw. "chemią". Rzecz jasna, gdyby z niego korzystać w taki sposób, aby zastępował kuracje, a nie dodawał do nich dodatkowego uwięzienia matki pszczelej. Trudno mi powiedzieć czy w taki sposób jest to narzędzie wykorzystywane w praktyce. Ja sam chyba jestem jednak bardziej przeciw - o czym świadczą moje wybory: przecież z izolatora na co dzień nie korzystam.
A teraz bez dalszego przedłużania wstępu zapraszam do lektury.
Stosować czy nie stosować? Przedstawiamy głos polemiczny w stosunku do opinii na temat izolatora Chmary, zamieszczonych w lutowym i marcowym numerze „Pszczelarstwa”.
W dwóch kolejnych numerach miesięcznika ukazały się artykuły na temat wykorzystywania izolatora Chmary w gospodarce pasiecznej (Zdzisław Walicki Moja gospodarka pasieczna („Pszczelarstwo” 2/2022) oraz Odpowiedź panu Zdzisławowi Walickiemu..., Igora Pawłyka („Pszczelarstwo” 3/2022). Włączając się do dyskusji, chciałbym przedstawić jeszcze inne podejścia do tego zagadnienia, od strony tzw. pszczelarstwa naturalnego. Zacznę od wyliczeń dotyczących wielkości i kondycji rodziny: pod tym względem bliskie jest mi stanowisko pana Igora Pawłyka. Z praktyki niezbicie wynika, że zamknięcie matki pszczelej w izolatorze Chmary, nawet na dłuższy okres, ok. dwóch miesięcy w sezonie (oraz całą zimowlę), zdecydowanie nie skutkuje „wypszczeleniem”, a tym samym śmiercią rodziny pszczelej. Pszczoły, które nie karmią młodego pokolenia, żyją zdecydowanie dłużej, zatem, nawet jeśli wzrost rodziny pszczelej jest zahamowany, superorganizm zachowuje dość dobrą kondycję i z wigorem przystępuje do rozwoju, gdy tylko matka pszczela zostanie uwolniona. Sam z izolatorów nie korzystam i nie zamierzam tego robić, więc nie jest to wiedza poparta doświadczeniem własnym, ale w literaturze pszczelarskiej (choćby w wynikach badań przytoczonych przez pana Pawłyka) i rozlicznych świadectwach praktyków pszczelarskich, którzy zdecydowali się w ten sposób izolować matki, szybko możemy znaleźć potwierdzenie tych faktów. Zdecydowanie podzielam również opinię pana Pawłyka, który twierdzi, że dzięki technologii Petra Chmary można ograniczyć korzystanie z akarycydów do absolutnego minimum (np. spalenia jednej tabletki w ulu w ciągu roku czy innego zabiegu). Ba, uważam wręcz, że jeśli zdecydowalibyśmy się kilka razy w sezonie zastosować izolator Chmary w połączeniu z prostymi zabiegami biotechnicznymi, moglibyśmy śmiało zrezygnować z używania akarycydów, skutecznie utrzymując porażenie dręczem na poziomie niezagrażającym istnieniu rodzin pszczelich.
Moje wątpliwości dotyczące korzystania z izolatora Chmary zaczynają się w innym miejscu. Pan Walicki pisze m.in.: „Twierdzę, że pszczoły lepiej «wiedzą» jak postępować w warunkach, w których żyją i same «wybiorą» optymalny termin. Zgodny z ich najlepszym interesem oraz instynktem zakodowanym w genach, w ciągu milionów lat ewolucji”. Jako człowiek, który chce nazywać swoją pasieczną praktykę pszczelarstwem naturalnym bardzo chciałbym się zgodzić z autorem tych słów. Problem jednak tkwi w tym, że trudno jednoznacznie stwierdzić, czy szeroko rozumiana populacja pszczół (a więc ogół rodzin pszczelich występujących w danym regionie geograficznym) w rzeczywistości naprawdę „wie” co robi, a w swoich „wyborach” kieruje się – jak pisze pan Walicki – „instynktem zakodowanym w genach w ciągu milionów lat ewolucji”. Przyjrzyjmy się kilku faktom.
1. Pszczoły od ponad stu lat są poddawane intensywnej selekcji w kierunku zwiększenia tzw. siły rodziny pszczelej, mierzonej wielkością rodziny, tj. liczbą robotnic (pominę motywację tego rodzaju selekcji, gdyż wydaje się ona oczywista). Ta siła wynika m.in. z wydłużenia okresu czerwienia jesiennego, ale przede wszystkim wczesnego rozpoczęcia przez matki czerwienia wiosennego. Oznacza to najczęściej, że w ciągu sezonu pszczelarskiego wzrasta liczba pokoleń młodych robotnic.
2. Populacja pszczół w Polsce nie jest już dziś oparta tylko na - historycznie występujących na terenie naszego kraju - lokalnych podgatunkach pszczół, tj. pszczole środkowoeuropejskiej (na większości obszarów kraju) oraz kraińskiej (w rejonie Karpat). Dziś w rodzinach pszczelich możemy wykryć nie tylko geny podgatunków pszczół z innych rejonów Europy, ale także Azji i Afryki.
3. Bardzo dużo zmian w gospodarce pasiecznej i genetyce pszczół wynika z inwazji dręcza pszczelego, w zasadzie wiele czynności pasiecznych jest zdeterminowanych przez kontrolę populacji Varroa. Pszczelarze radzą sobie z warrozą w różny sposób, w zależności od metody prowadzonej przez nich gospodarki. Zdecydowana większość tych metod polega jednak na (takim czy innym) zwalczaniu roztocza, tj. zabijaniu samic dręcza i/lub ograniczaniu tempa namnażania pasożytów. Podjęta przez świat pszczelarski systemowa walka z warrozą wyznaczyła kierunki zmian genetyki populacji. Dodatkowo warroza przyczyniła się do eliminacji pasiek prowadzonych przez pszczelarzy, którzy zaglądali do uli dwa-trzy razy do roku (pozostawiając pszczoły raczej prawom natury), a także znaczącej części dziko żyjących rodzin pszczelich (równocześnie doszło do zdominowania populacji pszczół przez pszczoły o cechach pożądanych u owadów użytkowanych gospodarczo), a tym samym przyspieszenia i zintensyfikowania zmian genetycznych w populacji (patrz: punkt 1).
4. W zdecydowanej większości dziko żyjących populacji rodzin pszczelich na świecie (patrz: B. Maleta, Dziko żyjące rodziny pszczoły miodnej: zagrożenia i nadzieje „Pszczelarstwo” 12/2020–3/2021), w strefach klimatycznych, gdzie występuje zima (tak jak w Polsce) zimujące superorganizmy są mniejsze niż ich odpowiedniki w okolicznych pasiekach, a okres czerwienia w ciągu sezonu krótszy, dodatkowo w znaczącej większości rodzin przerwany jest okresem bezczerwiowym, wynikającym z wyjścia roju.
5. Badacze sugerują, że niepoddawane kuracjom przeciwarrozowym populacje pszczół (żyjących we Francji, w okolicach Avignon) cechuje większa czułość na stymulacje środowiskowe (owady lepiej reagowały na zmieniające się warunki środowiskowe w porównaniu z populacjami pasiecznymi) [B. Locke, 2016].
Bardzo chciałbym móc powiedzieć, że obecnie pszczoły kierują się „instynktem zakodowanym w genach w ciągu milionów lat ewolucji”. Obawiam się jednak, że ten instynkt u owadów został w dużej mierze stępiony w wyniku oddziaływania czynników wymienionych w punktach 1-3, a dowodem są choćby fakty przedstawione w punktach 4 i 5. Pszczoły, niepoddane rygorowi gospodarki pasiecznej i intensywnej selekcji pod okiem pszczelarzy, przejawiają inne zachowania; pod tym względem zdecydowanie jest im bliżej do podgatunków lokalnych historycznie (rzecz jasna po okresie poddania tych populacji selekcji naturalnej), niż pszczół, które trzymamy w pasiekach. Pan Walicki zauważa: „Nawet, jeśli się pomylą, to pewna część późnego czy wczesnego lęgu zasili rodzinę”. Otóż tak jest tylko dlatego, że pszczelarz wyleczy rodziny pszczele i zapewni im wystarczającą ilość pokarmu (a dodatkowo w listopadzie czy grudniu sprawdzi, czy aby na pewno go nie brakuje). Pszczoły, żyjące dziko i faktycznie zdane na swój genetyczny instynkt, gdy się „pomylą” najczęściej same wyeliminują się z puli genetycznej: zginą z braku pokarmu w zimie lub z powodu szybkiego powiększania się populacji dręcza w rodzinie (w obecnej sytuacji epizootycznej).
Czy zatem izolator Chmary powinien być wykorzystywany w gospodarce pasiecznej? Cóż, jest to kolejne z narzędzi stworzonych przez pszczelarzy, swoista proteza natury (jeśli do adaptacji nie dochodzi w sposób naturalny – pszczoły są osłabione – to musimy uciekać się do metody, jaką jest sztuczne uwięzienie matki pszczelej). Izolator rozwiązuje problemy, które stwarzamy, oddalając się od zasad selekcji naturalnej, sprowadzając obce genetycznie pszczoły do pasiek oraz poddając pszczoły rygorowi intensywnej gospodarki pasiecznej. Jednocześnie wydaje się, że obecnie to narzędzie może być pod wieloma względami przydatne, gdyż nic nie wskazuje na to, że chów i hodowla pszczół zaczną zmieniać się w kierunku postulowanym przez zwolenników selekcji naturalnej. Sam wolę jednak ufać w adaptacje pszczół niż zdać się na tę technologię.
Zwróćmy uwagę na sugestię Wołodymira Małychina, zdeklarowanego propagatora izolatora Chmary oraz autora książki Pszczelarstwo – powrót do natury, który wprawdzie proponuje używanie izolatora w gospodarce, ale selekcję pszczół radzi pozostawić naturze, tak żeby odbywała się w warunkach zbliżonych do uważanych za optymalne dla pszczół, a więc kłodach bartnych (bez ingerencji człowieka). Jeżeli jednak zalecenia ukraińskiego autora potraktujemy wybiórczo, tzn. nie zaprzestaniemy ingerencji w selekcję, korzystanie z technologii Chmary będzie raczej daleko posuniętą inżynierią w chowie pszczół niż zapowiedzianym w tytule książki Małychina „powrotem do natury”.