Mój artykuł jest drugą z serii kilku publikacji pod tytułem "Zapomnieliśmy co dla Niej dobre... czyli analiza grzechów pszczelarstwa ostatnich dziesięcioleci". Tekst pod tytułem: Węza.
Dodaję przy okazji, że w tym samym numerze ukazał się artykuł "O tym jak chciano powiększyć pszczołę" autorstwa kolegi Łukasza prowadzącego blog www.llapka.blogspot.com (Łukasz jest również prezesem naszego Stowarzyszenia).
Zapomnieliśmy co dla Niej dobre... czyli analiza grzechów pszczelarstwa ostatnich dziesięcioleci.
Węza
W publikacjach
omawiających gospodarkę pasieczną i w opracowaniach naukowych
coraz częściej pisze się o małej komórce i małej pszczole.
Coraz częściej przywołuje się również badania ukazujące, że
pszczoły pochodzące z plastrów budowanych na węzie z komórką w
rozmiarze 4.9 mm są zdrowsze, żyją dłużej, wykazują się
większą higienicznością i wigorem. Ale czy tak naprawdę węza
jest tym, czego potrzebuje naturalna pszczoła? Czy węza sama w
sobie nie jest nienaturalną próbą regulacji sposobu w jaki żyje
pszczeli superorganizm?. Pragniemy wszystko kontrolować, nadzorować,
poprawiać i wszystko układamy według swojej perspektywy. To nasza
ludzka przypadłość.
Węza pszczela
jest jedną ze zdobyczy rewolucji technologicznej XIX wieku.
Rewolucji, która dotknęła praktycznie wszystkich gałęzi
przemysłu i rolnictwa. W publikacji pt. „Mała komórka”
(„Pasieka” 6/2014) Sławomir Trzybiński pisze: "Bez węzy
nikt obecnie nie wyobraża sobie gospodarowania, a utrzymywanie
pszczół na plastrach budowanych naturalnie to działalność
stricte hobbystyczna lub mająca ożywić dawno zaginiony folklor.
Przykładem takich poczynań jest dzianie barci w naturalnych
kompleksach leśnych, realizowane dzięki zaangażowaniu dużych
środków unijnych."
Cóż. Ja
wyobrażam sobie gospodarowanie bez węzy i prowadzę pasiekę
właśnie w taki sposób, używając zupełnie standardowego ula
korpusowego (część uli z pełną ramką wielkopolską, część z
ramką obniżoną do 18 cm) i wcale nie uważam tego za folklor.
Wirowanie ramek, które wybudowane są bez węzy i drutowania,
również nie stanowi problemu, a w tym roku udało mi się nawet
odwirować świeży nieprzeczerwiony plaster bez jego uszkodzenia.
Kiedy zaczynałem moją pszczelarską przygodę, poniekąd „wmówiono mi”, że inaczej się nie da. Stosowanie węzy jest tak oczywiste, że z każdej publikacji czy podręcznika można wyczytać, iż węza jest niezbędna do prowadzenia pasieki. Nikt nawet nie wspomniał o tym, że można uprawiać pszczelarstwo bez węzy, ale jest ono traktowane jako próba „ożywienia dawno zaginionego folkloru”. Po prostu uwierzyłem, że muszę jej używać, bo nie ma innego wyjścia. Więc na początku wszystkie ramki, jakie podawałem pszczołom były odrutowane i posiadały wprawiony woskowy arkusz. Wprawianie węzy było dla mnie nie tylko kłopotliwe, ale także kłóciło się z moim wewnętrznym przekonaniem dotyczącym naturalnych potrzeb pszczoły. Inną drogę odnalazłem dopiero wówczas, kiedy trafiłem w internecie na wykłady i publikacje amerykańskiego pioniera pszczelarstwa naturalnego Michaela Busha (www.bushfarms.com/bees), którego już wspominałem we wcześniejszych artykułach. Bush od parunastu lat prowadzi swoją pasiekę bez użycia węzy, a jest on nie tylko jednym z niekwestionowanych autorytetów pszczelarstwa naturalnego, ale także osiąga sukcesy komercyjne i prowadzi wykłady z pszczelarstwa praktycznego.
Rozmiar
komórki pszczelej
Wspomniana już
powyżej publikacja Sławomira Trzybińskiego zaczyna się od cytatu
z podręcznika „Hodowla pszczół” wydanego w 1974 roku (rozdział
opracowany przez prof. dra Antoniego Demianowicza). I ja również
pozwolę sobie tutaj przytoczyć ten, choć niepełny, fragment: „Na
podstawie pomiarów plastrów naturalnych z różnych rejonów
Polski, przeprowadzonych przez W. Bojarczuka ustalono, że przeciętna
średnica komórek plastrów pszczelich waha się w granicach od 5.20
do 5.70 mm. Przeciętna zaś dla Polski wyniosła 5.38 mm”. Pozwolę
sobie odnieść się do tego cytatu i choć przyznam, że jest on
wyrwany z kontekstu, to w przytoczonym rozdziale nie znalazłem
szerszego komentarza, który rozwiałby moje wątpliwości. Otóż
nie wynika z niego jaką metodykę stosowano w tych badaniach i co
tak naprawdę rozumiano przez „naturalne plastry”. Tymczasem w
publikacji wskazuje się na te obserwacje jako potwierdzające
słuszność wyboru węzy pszczelej z komórką rozmiaru 5.4 mm, od
której rozmiar „naturalnej” średniej komórki odbiega jedynie o
dwie setne milimetra. Badacze, którzy zgłębili temat prawdziwie
naturalnej komórki pszczelej podają inne fakty. Pszczoły w różnych
rejonach świata budowały średnio różnej wielkości komórki.
Właśnie w ten sposób należałoby podawać tę informację –
rozmiar jest rozmiarem średnim w naturalnym gnieździe, bowiem każdy
naturalny plaster ma inny układ różnej wielkości komórek. Nie
zmienia to faktu, że dawniej (przed wprowadzeniem węzy) dla naszej
szerokości geograficznej średni rozmiar komórki wahał się w
granicach od 4.9 do 5.1 mm. Większe komórki budowane były na miód
(i tylko okresowo były zaczerwiane), a mniejsze – w centrum
gniazda – na czerw i głównie przy wykorzystaniu tych komórek
następował rozwój pszczelej rodziny. A więc mniejsze komórki
zaczerwiane były praktycznie przez cały czas, a większe tylko w
okresie największej dynamiki rozwoju rodziny pszczelej.
Przez niektórych
pszczelarzy komórka w rozmiarze 4.9 mm traktowana jest jako metoda
walki z warrozą. Na jednym internetowych forów znalazłem między
innymi taki cytat: „Nie
stosowałem i nie mam zamiaru stosować. Z prostej przyczyny są
prostsze i skuteczne metody walki z warrozą. Gdyby mała komórka
była panaceum na warrozę to pszczoły siedziały by w każdej
dziupli w lesie, a tak nie jest”. W tym cytacie przejawia się
głębokie niezrozumienie tematu kondycji pszczół w kontekście
rozmiaru komórki plastra. Badania
nad zdrowiem rodziny pszczelej wychowanej na małej komórce, a w
szczególności nad odpornością takiej rodziny na warrozę,
prowadził między innymi dr hab. Krzysztof Olszewski z Uniwersytetu
Przyrodniczego w Lublinie. Wnioski, które możemy znaleźć,
chociażby w materiałach z V Lubelskiej Konferencji Pszczelarskiej,
obejmują następujące stwierdzenia: „Utrzymanie rodzin na
plastrach o małych komórkach (szerokość 4.90 mm) indukowało ich
naturalne mechanizmy odporności na V.
destructor. Można je traktować
jako czynnik wspomagający selekcję pszczół odpornych na tego
pasożyta, gdyż skutkuje zmianą wielu ważnych cech biologicznych
związanych z naturalnymi mechanizmami oporności, w tym skróceniem
czasu trwania stadium czerwiu zasklepionego”. Badania i obserwacje
pszczół hodowanych „na małej komórce” wskazują na fakt, że
pszczoła wygryza się nawet o blisko dobę wcześniej niż pszczoła
z komórki w rozmiarze 5.4 mm, co przerywa cykl rozwoju roztocza.
Doktor Olszewski pisze także: „W warunkach odbiegających od
optymalnych utrzymanie rodzin na plastrach o małych komórkach
stwarza korzystniejsze warunki wychowu czerwiu, co w połączeniu z
selekcją na przeżycie spowodowaną brakiem leczenia przeciw
warrozie zwiększa ich tolerancję na inwazję V.
destructor, rekompensując spadek
produkcyjności powodowany silnym porażeniem przez tego pasożyta”.
Z obserwacji
amerykańskich pszczelarzy organicznych wynika, że pszczoły budując
nowe, dzikie plastry systematycznie dążą do swojego naturalnego
rozmiaru – zapewne zapisanego gdzieś w ich genotypie. Ale rozmiar
budowanej komórki wynika nie tylko z uwarunkowań genetycznych, ale
także z innych czynników, takich jak pora roku, intensywność
pożytków, rasa pszczoły, szerokość geograficzna i klimat, a
także umiejscowienie plastra w ulu. Jednym z kluczowych czynników
jest również bieżący rozmiar pszczoły, a także rozmiar komórki,
z której pochodzi. Pszczoły budują bowiem plaster „pod siebie”.
A oznacza to, że pszczoła, która pochodzi z komórki 5.4 lub 5.5
mm (standardowa węza) będzie zachowywać mniej więcej ten rozmiar.
Oczekiwanie, że pszczoła z naszego ula już w pierwszym pokoleniu
wybuduje naturalny rozmiar komórki swojego praprzodka, jest niczym
nieuzasadnione.
Z moich (na razie
krótkich) osobistych obserwacji wynika, że „normalne” pszczoły
(czyli te nienaturalnie duże, pochodzące z komórki w rozmiarze 5.4
mm) po podaniu pustej ramki bez węzy budują komórki w rozmiarze
5.3 - 5.4, a w każdym następnym pokoleniu tworzą coraz więcej
mniejszych komórek. Już w końcu sezonu zauważyłem znacznie
więcej plastrów z komórkami w granicach 5.2 – 5.3, a zdarzały
się nawet pojedyncze w rozmiarach 5.0 lub 5.1 (przyznam uczciwie, że
tych było bardzo niewiele). Według obserwacji pszczelarzy
organicznych ze Stanów Zjednoczonych potrzeba około siedmiu, ośmiu
pokoleń pszczół wygryzających się z mniejszych komórek i
budujących komórki odpowiednie dla swojego bieżącego rozmiaru,
aby pszczoła zaczęła budować takie komórki, jakie są całkowicie
zgodne z jej naturą i genetyką (średnio rozmiary te już się nie
zmieniają). Michael Bush twierdzi, że jego pszczoły w części
gniazdowej budują w przeważającej większości komórki od 4.6 do
5.0 mm. Stwierdza także, że jego pszczoły w jego warunkach
geograficznych nigdy nie budują komórek robotnic dochodzących do
rozmiaru 5.4 mm. Pszczoły, które od wielu pokoleń żyją bez węzy
budują „jak im w duszy gra”, a rozpiętość wielkości komórek
pszczelich jest naprawdę duża, sięgająca nawet 1 mm (pszczelarze
naturalni najczęściej podają 4.4 – 5.3 mm). W naszych polskich
warunkach pszczoły, które już przez około dwa sezony funkcjonują
na plastrach budowanych na węzie z komórką 4.9 mm, budują plastry
bez węzy z komórkami w rozmiarze 4.8 – 5.1 mm w centralnych
obszarach plastra.
Badania
przeprowadzone nad pszczołami pochodzącymi z komórek wielkości
4.9 mm zbudowanych na standardowej węzie dowodzą, że istnieją
zauważalne różnice dotyczące wielkości różnych organów
pszczoły miodnej. Wskazano na przykład, że wielkość komórki, z
której pochodzi pszczoła może mieć wpływ na długość jej
języczka, a co za tym idzie na większą różnorodność
odwiedzanych kwiatów. Smakosze o wyjątkowo wrażliwym podniebieniu
twierdzą nawet, że przez to miód małej pszczoły smakuje inaczej.
Ale nie tylko o smak tutaj chodzi, bo przecież wraz ze zwiększeniem
różnorodności źródeł nektaru zmieniają się również
właściwości prozdrowotne miodu. Taki miód jest po prostu bogatszy
w składniki biologiczne i mineralne. Oponenci kontrują, że „duża”
pszczoła przynosi jednostkowo więcej miodu, bo większe jest jej
wole miodowe, a przynajmniej tak wynika z dawniejszych badań i
obserwacji. Taki był zresztą jeden z argumentów na utrwalenie
standardu większej komórki pszczelej, który tak naprawdę
początkowo wyniknął z błędu metodyki pomiaru komórek na
pszczelim plastrze.
Wracając w tym
miejscu do badań W. Bojarczuka przytoczonych przez profesora
Demianowicza i mając na względnie powyższe uwagi, można wyciągnąć
całkowicie odmienny wniosek od przedstawionego w cytowanych
publikacjach. Otóż średnia wielkość komórki budowana przez
pszczoły pozbawione węzy była mniejsza od standardowego rozmiaru
podawanej węzy, a to świadczyć może już o prawdziwie naturalnej
potrzebie pszczół do budowania mniejszych komórek niż te, które
staramy się na nich „wymusić”. I te dwie setne milimetra, choć
pewnie będące granicą błędu pomiarowego, mogą już wskazywać
na pewną tendencję zbliżania do „genetycznego” rozmiaru
pszczoły. Nie znam także metodyki pomiaru jaką przyjęto, więc
nie mogę się do tego odnieść. Czy zmierzono absolutnie każdą
komórkę pszczelą na każdym plastrze, czy tylko jakąś ich część,
na przykład w określonym miejscu każdego plastra? W naturalnym
plastrze, w górnej części znajdują się większe komórki (na
miód), które systematycznie się zmniejszają ku dołowi. Na
plastrach moich pszczół, budowanych jest również wiele komórek
trutowych, a przejścia pomiędzy komórką robotnicy i trutową są
stopniowe. Jeżeli i te komórki były włączone do pomiarów jako
komórki robotnic to zapewne znacząco zawyżyły one wyliczoną
średnią, a tak naprawdę są one zaczerwiane rzadko lub w ogóle
(stąd być może ten przytaczany maksymalny rozmiar 5.7 mm i ogólny
wynik tak bliski rozmiarowi 5.4).
Pszczoły
robotnice pełnią różne zadania w ulu i nie można wykluczyć, że
zróżnicowany rozmiar dorosłych pszczół, będący wynikiem efektu
naturalnego plastra, powoduje lepsze rozłożenie zadań robotnic czy
lepszą ich specjalizację. Oczywiście to tylko pewnego rodzaju
hipoteza czy teoria i zapewne wyjątkowo trudna do udowodnienia. Ja
nawet nie będę tego próbował, a chcę tylko skłonić pszczelarzy
do myślenia i popuszczenia wodzy fantazji. Bo przecież przyroda
jest różnorodna i jest to jej siła, a nie słabość. Z
różnorodności bierze się plastyczność przystosowań. Badania na
innych pszczołowatych (trzmielach) wykazały na przykład, że małe
osobniki lepiej znoszą niedożywienie w długich okresach
bezpożytkowych i gdy większe umierają z głodu, te mniejsze
potrafią przetrwać najcięższy okres. Jak wynika z map naturalnych
rozmiarów komórek plastrów pszczoły miodnej, opracowanych na
podstawie danych historycznych, w zimniejszych rejonach pszczoły
naturalnie budują większe komórki plastra, co skutkuje innym
stosunkiem objętości do powierzchni ciała owada i tym samym ma
przyczynić się do mniejszej wrażliwości na zmiany temperatury i
tym samym do lepszej zimowli. Obecnie musimy brać pod uwagę jeszcze
jeden aspekt. Otóż przez ponad sto lat w 99 procentach pasiek
pszczoła była hodowana na węzie o komórce robotnic w rozmiarze
5.4 lub 5.5 mm. Na takiej też węzie i komórce prowadzona była jej
selekcja na coraz „lepsze” zachowania (rzecz jasna „lepsze”
dla nas, pszczelarzy), a więc na większą miodność, łagodność,
dynamikę rozwoju. Pośrednio więc w pewnym stopniu wybieraliśmy
te, które lepiej funkcjonowały w nienaturalnym ciele, czyli „na
większej komórce”, były niejako lepiej zrównoważone
metabolicznie czy anatomicznie. I skutkiem tego rugowaliśmy z genomu
gatunku te geny, które „źle się czuły” na komórce 5.4 mm, a
więc możliwe, że lepiej funkcjonowałyby na komórce naturalnej,
zbliżonej do rozmiaru 4.8 – 5.1 mm. Być może, w efekcie tej
selekcji, dzisiejsza pszczoła nigdy naturalnie nie zbuduje komórki
takiej, jak pszczoły sto lat temu, niezależnie od tego ile pokoleń
pszczół nie dostanie od nas węzy pod zabudowę plastra. Jeżeli
jednak biologia pszczoły naturalnie zrównoważy się na komórce w
średnim rozmiarze około 5.1, a nie 4.9 mm, to dla mnie osobiście
większego znaczenia to nie ma. Ważne jest tylko to, żeby umożliwić
pszczołom naturalny i zrównoważony rozwój, zgodny z potrzebami
gatunku, bo tylko taki zapewni im długowieczność, wigor i
odporność na choroby. A to tak naprawdę długofalowo zapewnia brak
węzy w ulu.
Trutnie
Jednym z głównych
argumentów wprowadzania węzy było ograniczenie możliwości
budowania przez pszczoły komórki trutowej. W środowisku
pszczelarskim trutnie traktowane są bowiem jako „darmozjady”, a
każdy pszczelarz stara się je zwalczać, bo kiedyś wmówiono mu
(tak jak mi, że węza jest niezbędna), że przez dużą liczbę
trutni zbiory miodu są mniejsze. Być może to prawda, a być może
nie. Obserwacje niektórych doświadczonych pszczelarzy zawodowych i
hodowców, wskazują, że w rodzinach, w których pozwolono pszczołom
na wychowanie tylu trutni ile uważały za stosowne, zbiory miodu nie
uległy pomniejszeniu, a nawet wzrosły. Musimy mieć na uwadze, że
pszczoły działają zgodnie ze swoim naturalnym cyklem biologicznym
i będą z całą mocą starały się zaspokoić swoje instynkty.
Jeżeli uniemożliwimy im realizowanie potrzeb, to tym samym,
wprowadzając dodatkowy stres do rodziny, działamy przeciw
pszczołom, zamiast starać się podążać za nimi. Prawdopodobnie
zrównoważona wewnętrznie rodzina pszczela, zaspokajająca swoje
naturalne biologiczne instynkty rozrodcze, pracuje wydajniej i
zapewne równoważy to ilość miodu zjadanego przez „darmozjady”.
Jest to znów tylko pewnego rodzaju hipoteza, ale jest ona zgodna z
przytoczonymi powyżej obserwacjami.
Nadto, w związku
z dłuższym cyklem rozwoju, czerw trutowy staje się pewnego rodzaju
magnesem na różne pszczele dolegliwości – w tym roztocze Varroa.
Każdy pszczelarz wie, że Varroa
„woli” czerw trutowy. Tą prawidłowość i wiedzę wykorzystuje
się do jednej z metod zwalczania warrozy – moim zdaniem wyjątkowo
niehumanitarnej – czyli tzw. „ramki pracy”. Wycinając czerw
trutowy pszczelarze, we własnym mniemaniu, pozbywają się części
swojego problemu. Tymczasem, takimi działaniami tak naprawdę
długofalowo selekcjonujemy roztocza na rozmnażanie się w komórkach
robotnic – zwłaszcza gdy te powiększone są do rozmiaru 5.4 mm
(przeżywają i dalej rozmnażają się te, które wybrały komórki
robotnic, a nie trutowe). Natomiast brak czerwiu trutowego w
połączeniu z powiększoną komórką powoduje, że pszczele choroby
zaczynają się szerzyć błyskawicznie wśród niezrównoważonych
metabolicznie i anatomicznie pszczół robotnic. Nie wdając się w
szczegóły, obserwacje pszczelarzy naturalnych z Zachodu (np. tu,
niestety w języku angielskim:
http://www.resistantbees.com/droh_e.html)
wskazują, że dzięki obecności trutni w ulu, pszczoły robotnice
pozostają zdrowsze, a w końcu lata, w czasie wyganiania trutni,
rodzina pszczela w zupełnie naturalny sposób oczyszcza się co
zapewnia jej pójście do zimowli w dobrej kondycji.
Rola trutni w
rodzinie pszczelej nie została do końca wyjaśniona i często mówi
się, że trutnie także wygrzewają czerw i współuczestniczą w
wentylowaniu ula. Czy pełnią również inne zadania? Uważam, że
powinniśmy zaufać naturze, która w toku ewolucji wypracowała
najlepsze rozwiązania dla organizmów żywych. Nie ulega
wątpliwości, że i tu węza jest dla natury przeszkodą.
Podsumowanie
Węza ma nie
tylko wpływ na rozmiar czy zaspokajanie instynktu rozrodczego
pszczół, ale także stanowi potencjalne źródło skażenia
środowiska życia rodziny pszczelej. 90% obecnych w ulach substancji
chemicznych wprowadzanych jest bezpośrednio przez pszczelarzy w
czasie „leczenia” pszczół. Przetapianie plastrów na nowe
arkusze węzy powoduje ponowne wprowadzenie do uli tych samych
toksyn, a to zamyka obieg chemii w gospodarce pasiecznej i z każdym
cyklem powoduje kumulowanie się coraz większej ilości pozostałości
rozkładu chemicznego „leków”. Te zanieczyszczenia negatywnie
wpływają nie tylko na same pszczoły, ale również na całe ich
środowisko.
Pszczoły
potrzebują naturalnego rozwoju w naturalnym gnieździe. Mogę
zrozumieć obawy niektórych wielkotowarowych pszczelarzy zawodowych,
dotyczące utrudnień w pracy związanych z krzywymi plastrami czy
zlepieniem kilku ramek pszczelim plastrem, choć mając własne
doświadczenia w pracy bez węzy, nie zgadzam się z nimi. Być może
pierwszym właściwym krokiem powinien być szybszy powrót do
historycznie właściwego średniego rozmiaru pszczoły poprzez
użycie węzy z komórką 4.9 mm. Węza umożliwia nam zrobienie tego
praktycznie od razu, a nie przez siedem czy osiem pokoleń
odbudowujących plastry z coraz mniejszą komórką. Zmiany
anatomiczne owadów spowodowane stosowaniem powiększonych komórek
niewątpliwie nie pozostają bez wpływu na zdrowie pszczelego
organizmu. Powiększona pszczoła jakoś sobie radziła , dopóki nie
zetknęła się ze zubożeniem pożytków i okresami głodu
(zwłaszcza pyłkowego), zanieczyszczeniem chemicznym oraz roztoczem
Varroa destructor, które
stało się nosicielem wielu pszczelich chorób. Dziś jak jeszcze
nigdy dotąd potrzebujemy powrotu do prawdziwie naturalnej pszczoły,
aby móc zrównoważyć negatywny wpływ tych czynników. Odstąpienie
od użycia węzy lub użycie arkuszy z prawdziwie czystego wosku z
wytłoczoną mniejszą komórką przy jednoczesnym pozostawieniu
pszczołom możliwości wychowania trutni, jest na pewno jednym z
koniecznych kroków dla nas, pszczelarzy, aby ponownie przybliżyć
pszczoły naturze.
6. Człowiek wie lepiej
OdpowiedzUsuńKolega myšli siebie?
odpuść sobie durne komentarze. zajmij się pszczołami.
UsuńPrzebacz, ale tak šwietny artykul dlugo nie czytalem. Iteresuje mnie tylko, gdzie bierzesz inspiracje. Byle wiecej takich artykulow. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńCzłowiek zniewolony przez pychę i pieniądz uważa, że wszystko wie najlepiej i jest mądrzejszy od Boga-Stwórcy. Chce zmieniać wszystko po swojemu. Ślepo brnie w swoją zakłamaną ideę i wciąga w to innych. Jeśli ktoś chce powrotu do normalności to zawsze w pobliżu znajdzie się wiele osób twierdzących, że tak się nie da i uważających go za wariata. Dobrze, że te "mądre głowy" od wezy nie żyły 200 lat, bo dziś pszczoła byłyby wielkości wróbla. Trzy wyjścia z ula i mamy słoik miodu.
Usuń"Dziwny jest ten świat..." ludzki świat, bo pszczeli świat jest fascynujący.
Pozdrawiam
Tomek