Nie twierdzę, że mój ul jest najlepszy i sam mogę wskazać kilka wad tego rozwiązania, niemniej jednak zdecydowałem się na drewniany ul wielkopolski. Decyzja ta była podyktowana przede wszystkim popularnością tego rozwiązania w Polsce oraz wygodą pracy na ulu wielokorpusowym (oczywiście gdy się decydowałem to mogłem o tym tylko przeczytać, nie miałem żadnych doświadczeń w pracy na żadnym ulu). Dalsze modyfikacje wprowadzałem zgodnie z koncepcją "lazy beekeeping" - o tym poniżej.
Dzięki popularnemu rozmiarowi ramki możemy z łatwością kupować i sprzedawać odkłady. Taką też ramkę łatwo i tanio kupić (kto nie robi sam), a jeżeli ktoś decyduje się na węzę to również wszędzie ją dostanie.
Przy dennicach i daszkach używam płyty OSB. Wiem, wiem. Sam nie jestem dumny z tego wyboru, jako pszczelarz, który chce się nazywać "naturalnym". Wybrałem ten materiał z racji łatwości obróbki i możliwości uzyskania odpowiednio dużych powierzchni. Nie znam innego materiału, którym mógłbym zastąpić OSB, przy zachowaniu grubości "deski" i jej odpowiedniej powierzchni, a także przy zachowaniu tej ceny. Jeżeli ktoś zna jakiś substytut to chętnie skorzystam.
Korpus.
Pierwsze moje ule robiłem sam - do czasu kontuzji mojej ręki udało mi się zrobić chyba 3 lub 4 kompletne ule. Pierwsze korpusy docieplałem styropianem, który na pewnym etapie zmieniłem na słomę. Wychodziło w miarę ok, korpusy pasują do siebie, są względnie estetyczne. Jednak zrobienie takiego korpusu zdecydowanie nie można kwalifikować do koncepcji "lazy beekeeping".
Prawie każdy "większy" pszczelarz posiada ule jednościenne, w których pszczoły świetnie dają radę - takie ule posiada choćby wspominany już przeze mnie Tomek Miodek czy Polbart, mają je również pszczelarze amerykańscy w zbliżonych do naszych szerokościach geograficznych. W takich ulach pszczoły dają radę i w polskich górach, i w Kanadzie, i na Syberii. Zrobienie jednościennego korpusu to stosunkowo niewiele pracy i niewielki koszt (tu polecam filmy Tomka Miodka jako prostą instrukcję). Część moich pszczół w lecie i w zimie trzymam na dennicach osiatkowanych, więc w doizolowaniu ścian nie widzę, aż takiego sensu (a większy widzę w lecie, gdy słońce praży na ściankę).
Wielkopolski rozmiar ramki wymaga jednak korpusu o wysokości 27 cm. Takie deski można dostać, jak się poszuka, jednak zdecydowanie łatwiej można kupić deski 20 cm. Niższa wysokość ma też tą zaletę, że korpus raczej mniej się wypaczy, poddany zmiennym warunkom atmosferycznym. Stąd zdecydowałem się na zastosowanie u siebie ramki o wysokości 18 cm (16 cm woszczyzny) i korpus wysokości 19 cm na wielkopolskim kwadracie. O ile niższy korpus wymaga od nas posiadanie większej ilości ramek (dodatkowa praca i koszt) to jednak łatwiej regulować wielkość gniazda, korpusy są lżejsze do pracy, a także łatwiej jest odizolować ramki z miodem od ramek z czerwiem, nawet bez użycia krat odgrodowych (które na razie zdecydowałem się stosować, a na pewnym etapie, po pomniejszeniu mojej pszczoły i wycofaniu ramek wyższych chcę zlikwidować). A pszczoła? Na razie daje radę i dobrze się ma. Zobaczymy po zimie.
Dennica
Pierwsza dennica jaką zbudowałem była izolowana styropianem. Potem zbudowałem może 2 z prostej deski, a wreszcie zdecydowałem się na dennicę osiatkowaną. Zrobiłem dennicę wymagającą sporego nakładu pracy - z dwoma "szufladami", jedną na siatkę, drugą na pełną deskę (OSB). Bardzo jestem zadowolony z walorów użytkowych dych dennic i trzymam na nich sporą część moich pszczółek. Niemniej jednak ich konstrukcja to nie jest "lazy beekeeping"...
Daszek
Każdy z daszków, jaki obecnie konstruuję jest jedynym elementem ula izolowanym styropianem. Część moich daszków krytych jest blachą offsetową (pomysł podpatrzony u Tomka Miodka, ale stosuje go bardzo wielu pszczelarzy), która jest świetnym materiałem. Daszek na ul wielkopolski jednościenny można przykryć kawałkiem blachy wartości ok. 2 zł, łatwym w obróbce i estetycznym. Część daszków (zwłaszcza konstruowanych wcześniej) mam krytych papą. Izolacja styropianem pozwala tłumić dźwięki (np. deszczu) na blasze, które przeszkadzają pszczołom, zwłaszcza podczas zimowli, a także izoluje od palącego słońca w najgorętsze dni (zwłaszcza na daszkach krytych czarną papą).
Górne wylotki
U Michaela Busha podpatrzyłem rozwiązanie, które niesamowicie mi się spodobało: górne wylotki. Ponoć w naturze pszczoły częściej wybierają miejsca na gniazda z wylotem w górnej jego części i mają się też w takich gniazdach lepiej. Michael Bush podaje parę argumentów za takim rozwiązaniem:
- wysoka trawa w lecie i śnieg w zimie nie zasłaniają wylotków. Dzięki temu można też postawić ul niżej i nie trzeba wysoko dźwigać nadstawek,
- niższy ul jest mniej podatny na silne wiatry (w Polsce raczej nie ma wiatrów, które zaszkodziłyby ciężkim ulom),
- drobne gryzonie (głównie myszy) mają trudniejszy dostęp do ula (w USA problemem są również skunksy i oposy, które również gorzej dają sobie radę w tym rozwiązaniu),
- dobra wentylacja w lecie i zimie (ciepłe powietrze idzie do góry, w zimie zabierając wilgoć z ula),
- nie potrzeba specjalnych powałek,
- w zimie osyp nie blokuje wylotka uniemożliwiając oblot lub właściwą wentylację,
- pszczoły chętniej zasiedlają nadstawki i przechodzą na wyższy korpus, gdyż muszą przez nie przechodzić z pożytkiem,
Postanowiłem spróbować tego rozwiązania i mimo znacznej rezerwy na początku, faktycznie mi się spodobało. Konstrukcja mojego daszka z górnym wylotkiem nie jest bardziej skomplikowana niż zwykłego daszka (położony jest jak korpus - deska na desce - przy czym jedna ścianka jest podwieszona wyżej dając pszczołom wyjście). Konstrukcja dennicy natomiast, z racji zalet wentylacji górnej, została znacznie uproszczona - deska OSB obita dookoła listewkami, na których stoi korpus. I to już jest "lazy beekeeping". Michael Bush sugeruje w lecie połączenie dennicy osiatkowanej z górnym wylotkiem dla poprawy wentylacji ula. Twierdzi również (co ja też obserwuję u siebie), że pszczołom nie przeszkadza zdjęcie daszków w czasie przeglądów i dennice nie są bardziej zabrudzone niż przy wylotkach dolnych (w końcu pszczoła musi wynosić zanieczyszczenia do góry przez całe gniazdo).
Dla mnie jedyną wadę tych daszków stanowi trudniejsze podkarmianie pszczół. Trzeba stosować podkarmiaczki ramkowe (swoją drogą lubię te podkarmiaczki), co zmusza do otwarcia gniazda. W części uli mam wykonaną powałkę, która zastępuje górny wylotek, na której stoi normalny korpus przykryty daszkiem - tam można zastosować każdy rodzaj podkarmiaczki (ja używam słoików), niemniej jednak nie jest to już to samo proste rozwiązanie.
W tym roku zamierzam przezimować około połowy moich rodzin w ulach z górnymi wylotkami (drugą połowę na siatkach). Jeżeli się sprawdzi zamierzam pójść w kierunku górnego wylotka. Oczywiście ul musi być szczelny od spodu (pełna dennica), aby nie wywołać przeciągu.
W swoich ulach - również za radą Bush'a - zrezygnowałem z "pasów startowych" dla pszczół. Moje pszczoły dają radę trafić do ula bez listewek przybitych pod wylotkiem (nawet przy górnych wylotkach).
Zobacz też: https://pantruten.blogspot.com/2019/09/moj-ul-jest-najlepszy-ii-czyli-oj.html, czyli różne przemyślenia o ulach 5 lat później...
„bardziej zadowolony” nie oznacza
„zadowolony”...
Przyjacielu. Dzieki za ladny post. Može byš napisal jeszcze, jak zmienila sie struktura w ulu. Mam na myšli to, ješli pszczólki maja czerw u góry a miód u dolu? Ješli tak,to musialeš dostosowač zabiegi.
OdpowiedzUsuńBolek
Nie wiem czy pytanie dotyczy tych uli z górnymi wylotkami, ale nawet jeżeli tak, to struktura w ulu pozostała taka sama - miód na górze, czerw pod nim. Nic się nie zmienia. Nie zauważyłem też żadnej potrzeby innego traktowania uli z górnymi wylotkami i tych z dolnymi - pszczoły pracowały tak samo i tak samo się zachowywały.. Po prostu gdzie indziej miały wyjście. Moje obserwacje wskazują, że ogólnie im to pasuje.
OdpowiedzUsuńW tym roku na moich terenach pożytki były bardzo słabe i miodu było niewiele, więc pszczoły raczej wolały siedzieć u góry (we wszystkich ulach - tych z górnymi wylotkami i tych z dolnymi) - na górze były cienkie wianuszki miodu (albo nawet i tych nie było i dostawały ciasto), a zaraz pod nimi czerw. Te nieliczne moje rodziny, które były większe (np na 3 korpusach, 1 rodzina na 4) i tak siedziały u góry (zajmowały powiedzmy 2 korpusy górne). Ja dawałem im zaczęte plastry z jajkami na dół, żeby skłonić je do zejścia i zostawić miejsce na górze na miód, ale po wygryzieniu tych pszczół one i tak wracały do góry, a plastry na dole były "zaniedbywane" w czerwieniu. Większe rodziny, którym w okresie upałów dawałem wylotek górny i dolny, żeby poprawić wentylację miały wstawione kraty odgrodowe - na górze "miodnia" ze starymi ramkami, na dole nowe ramki odbudowane bez węzy z matką. Docelowo krat nie chcę w ogóle używać.
Uważam, że niepotrzebnie tak z pszczołami "walczyłem" - w przyszłym roku będę mądrzejszy :-) W ogóle muszę nauczyć się bardziej zdawać na ich własną mądrość. W tym roku chciałem jednak pozbywać się plastrów ze starą woszczyzną (to była moja główna motywacja tej "walki z pszczołą") i dlatego usilnie starałem się zmusić pszczoły do czerwienia na ramkach odbudowanych bez węzy. A ponieważ nie było pożytku, żeby "naturalnie" usuwać stare ramki z ula, stąd były te wszystkie dziwne zabiegi.
Zakładam, że lepsze pożytki spowodowałyby, że pszczoły same schodziłyby z czerwieniem na dół - pod ogromne pokłady miodu ;-).
"(w tym Michael Bush, który nie jest w tym odosobniony) stosujących taki rodzaj ula, przechodzi z korpusu 10-cio ramkowego na 8-mio ramkowy"
OdpowiedzUsuńCzy dobrze rozumiem, że stosuje w takim razie ul prostokątny a nie kwadratowy w płaszczyźnie poziomej?
edycja aby oznaczyć powiadamianie
UsuńStandardowy Langstroth nie jest ulem kwadratowym tylko prostokątnym, a Bush jeszcze bardziej zmienia te proporcje - i jak najbardziej jest to ul prostokątny - że się tak wyrażę: "jeszcze bardziej prostokątny" ;-))
OdpowiedzUsuńPan masz taki ul, że mioduszek się nawet sam zrobi. :)
OdpowiedzUsuń