czwartek, 21 sierpnia 2014

Matka jest tylko jedna.

Jak już wcześniej napisałem nie mam do tej pory żadnych sukcesów hodowlanych i mizerne doświadczenie (niewątpliwie dostrzegam jednak różnicę pomiędzy moimi pszczołami). Ciężko mi się więc wypowiadać co do linii pszczół czy matek. Zauważyłem jednak, że wśród pszczelarzy linie pszczół są jak metody hodowlane - wszystkie ich pszczoły są "najlepsze", za to inne nie przeszły ich testów pozytywnie. Na swojej pasiece posiadam matki z różnych źródeł - praktycznie same krainki (również w różnych stopniach "skundlenia").

Odkąd posiadam pszczoły zauważyłem, że chyba najlepszy biznes w pszczelarstwie jest na matkach. Po pierwsze jest praktycznie niezależny od pożytku i pogody (pomijam kwestie unasiennienia). Ponadto, o ile zorientowałem się, że względem ilości nakładów finansowych i pracy miód jest zdecydowanie niedoszacowanym produktem (rynek nie pozwoli jednak na większą cenę), o tyle  cena matek (podobnie jak "większego" sprzętu pszczelarskiego) jest przeszacowana względem ilości pracy i nakładów. Nie piszę tego jako krytyki hodowców, proszę tego tak nie rozumieć. Jeżeli nie można inaczej zarobić na godne życie, a hodowca i jego pszczoły są sprawdzeni, to cieszę się, że mogą z tego mieć dobry zarobek, pozwalający na dalsze eksperymentowanie z pulą genetyczną, a my możemy cieszyć się miodnymi i łagodnymi pszczółkami. Niewątpliwie też dobra matka się nam szybko zwróci.

Matki hodowlane mogą posiadać cenne właściwości zapisane w ich genach (np. wyjątkową pracowitość, higieniczność lub łagodność), ale równocześnie nie muszą być cenne użytkowo, tzn. mogą być wadliwie z uwagi na proces rozwoju, prowadzony w nieoptymalnych warunkach, mogą być źle unasiennione, uszkodzenie w transporcie itp.

Na swojej pasiece przyjąłem następujące założenia - i znów muszę napisać, że zweryfikuje mnie czas.

1. W miarę możliwości pozwolę pszczołom na wymiany matek kiedy tego potrzebują.

Pierwsza sprawa to pozostawię pszczołom ocenę czy ich matka jest dobra. W 90% przypadków, to one najlepiej stwierdzą czy ich matka jest optymalna użytkowo. Michael Bush twierdzi, że większość jego matek ma 3 sezony i świetnie sobie radzą. Rodziny są silne i miodne. Są to matki wychowane w czystych środowiskach ulowych - bez chemii.
Najcenniejsze matki będę starał się chronić przed cichą wymianą czy wyrojeniem.

2. Będę stosował selekcję "negatywną", a nie "pozytywną".

Zamierzam wymieniać nie więcej niż 10 % matek w mojej pasiece w sezonie, wybierając tylko te, które sobie absolutnie nie radzą. Pszczoła, która nie daje miodu pszczelarzowi, ale żyje w środowisku z warrozą i daje sobie radę sama, może być cenna ze względu na unasiennienie innych matek. Brat Adam w swojej książce "In search for the best strains of bees", że cechy pozytywne mogą ujawnić się dopiero w kolejnych pokoleniach, a pierwsze krzyżówki "czystych ras" często są nieudane i nie mają ekonomicznej racji bytu. Dzięki temu podejściu zachowam szerszą pulę genetyczną pasieki, co wpłynie na większe możliwości selekcyjne oraz "witalność" pszczół. Wymieniane matki, w części, chciałbym zastępować matkami hodowlanymi, aby wprowadzać na pasiekę cenne geny. Będę jednak szukał linii, które przeszły już wstępną selekcję.
Selekcja "pozytywna", czyli wybranie kilku najlepszych matek z pasieki i zasiedlenia pozostałych uli jej córkami, przyczyni się szybko do zawężenia puli genetycznej pasieki i w efekcie "chowu wsobnego". Podobnie może być z wprowadzaniem dużej ilości matek od jednego czy dwóch hodowców. Przecież większość z nich ma 1 czy 2 reproduktorki danej linii i prawie wszystkie sprzedawane matki są siostrami. Oczywiście, ze względu na dużą ilość ojców, nie są one aż tak genetycznie podobne jak siostry innych gatunków, niemniej jednak pula genetyczna się zawęża.

3. Nie boję się matek rojowych i ratunkowych - większość pasieki zamierzam zasiedlać takimi matkami.

Fakt, nie przeżyłem tego, że z co drugiego ula znika mi rójka i może dlatego nie boję się matek rojowych. O co jednak chodzi z tą "cechą rojliwości"? To przecież nie "gen" - pszczoła, jak każdy inny gatunek, ma w genach wpisaną chęć rozmnażania. Pszczoły, u których, w wyniku krzyżówek, zanikłaby chęć do rójek w naturze skazane byłyby na porażkę. "Cecha rojliwości" to nic innego jak matka wychowana w optymalnych zewnętrznie i wewnętrznie warunkach, a więc matka najcenniejsza użytkowo. Taka pszczoła ma większą masę i najwięcej rurek jajnikowych, a tym samym może złożyć więcej jajeczek niż inne matki. Szybciej zapełniony ul to silniejsza rodzina i szybsza rójka. Wierzę, że odpowiednio prowadząc gniazdo można zapobiec rójce, mając pszczoły o lepszej jakości użytkowej. Trochę boję się, że się potknę o ten punkt, niemniej jednak wychodzę z takiego właśnie założenia.

Niektóre badania wskazują również, że najsłabszymi matkami są matki ratunkowe. Większość opinii pszczelarzy z jakimi się zetknąłem mówi, że pszczoły nie potrafią wybrać optymalnej larwy na przyszłą matkę. Pszczoły mają mieć tendencję do wyboru larw starszych aby matkę wychować szybciej, a takie larwy już zaczęły swój rozwój jako robotnice. Otóż zetknąłem się z wytłumaczeniem, które jest dla mnie całkowicie akceptowalne i bardziej wiarygodne niż to, że pszczoły nie wiedzą co robią. Otóż matki ratunkowe wychowywane są z uprzednio złożonych jaj w komórkach robotnic, często na starych plastrach. Te twarde komórki mają być trudniejsze dla pszczół do odpowiedniej przebudowy, co skutkuje gorszym dokarmieniem larwy i / lub gorszym jej rozwojem.

4. Zamierzam sam wychowywać 90% swoich matek.

Do wychowu własnych matek często zachęcają nas nawet hodowcy, którzy z tego żyją. Dzięki temu mamy matki wtedy kiedy chcemy - w szczycie sezonu, kiedy jest optymalny pożytek, ilość pszczół w ulu i temperatura, a pszczoły same rwą się do tego. Takie matki na pewno są lepsze użytkowo niż matki z najlepszymi nawet genami, ale uzyskane w kwietniu czy sierpniu (choćby ze względu na ilość trutni do unasiennienia).

Obecnie powszechnie funkcjonuje trend nakazujący wymianę matek na matki hodowlane, ewentualnie stosuje się rozmnażanie tych matek do 2 lub 3 pokoleń - potem te matki idą w odstawkę. Pszczelarze boją się "kundelków", a "kundel" rojowy to już absolutnie matka niedopuszczalna. Według mnie mieszańce mogą być odporniejsze i będą sobie lepiej radzić. Być może presja hodowlana "rasowych" matek w kierunku odporności na warrozę przyczyni się do spadku odporności na inne lokalne choroby bakteryjne, wirusowe czy grzybicze. Uważam, że pszczoły miejscowe - wychowane na moim pasieczysku - lepiej będą radzić sobie z lokalnymi warunkami (np. zimowania) czy patogenami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz