W dniu wczorajszym zrobiłem przegląd moich uli. Z racji zbliżającego się wieczoru ostatnie ule znów musiałem przeglądnąć dość pobieżnie. Wnioski są takie, że 15 rodzin nie wymaga dalszych ingerencji w tym roku - tylko dokarmiania. Z 7 pozostałych 2 mają się całkiem kiepsko (rodzina z Primorską i wyrabowana) i te dwie chyba w najbliższym tygodniu połączę. Będę musiał je też przeleczyć. Pozostałe 5 jest w różnym stanie. Jeszcze nie wiem czy będę interweniował i w jaki sposób, odczekam jeszcze parę dni - pewnie kilka z nich trzeba będzie podleczyć. Rodziny, w których dzieje się nienajlepiej są nerwowe, mają mało czerwiu, wygląda na to, że nieustannie toczą walki przed wylotkami, co na pewno im nie służy. Zacieśniłem wylotki jeszcze bardziej. Wyrabowana rodzina dostała otwór na szerokość 2 pszczół. Reszta w zależności od siły i kondycji - mam nadzieję, że nie pozostały za duże. Cóż, kilka rodzin było zrobionych "na siłę", choć wydawało mi się, że wystarczająco wcześnie w sezonie, aby wzmocniły się do zimowli. Teraz to pokutuje, choć źle dzieje się nie tylko w rodzinach, które tworzone były jako słabe. Jak widać u pszczół nie ma reguł.
Na pasieczysku pod domem mam sporo nawłoci i rabunków nie ma. Rodziny są spokojne i wciąż się ładnie rozwijają. Tam też pszczoły niechętnie biorą pokarm, pomimo tego, że 2 dni wcześniej miały prawie suche ramki - nie dziwię się, że wolą nawłoć od cukru. Niektóre przez dobę ledwie zaczęły doić słoiczek. Niemniej jednak codziennie coś dostaną, bo pokarm się u nich nie przelewa, a i nawłoć nie będzie kwitła wiecznie.
STRONA O MOICH PRÓBACH PROWADZENIA PASIEKI BEZ ZWALCZANIA DRĘCZA PSZCZELEGO
(VARROA DESTRUCTOR)
niedziela, 31 sierpnia 2014
piątek, 29 sierpnia 2014
23, 22 ...21, 20?
W dniu 28 sierpnia zrobiłem pobieżny przegląd na moich 2 pasieczyskach. Stan zdrowia (ręka po kolejnym zabiegu) od paru tygodni nie pozwala mi na jakiekolwiek ciężkie prace, jednak zdecydowałem się wreszcie, przy pomocy żony, zobaczyć co u moich pszczół słychać.
Niestety w czasie przeglądu stwierdziłem, że źle się dzieje z 4 rodzinami - a właściwie z 3, bo słaba rodzina, której nie dawałem szans na przetrwanie zimy, nie dożyła nawet końca lata. Ciężko powiedzieć, czy zabiła ją warroza wraz z innymi patogenami, czy też do zagłady doprowadził rabunek. Na dennicy i przed ulem leżało po garstce padłych pszczół.
Inna z rodzin, która całkiem niedawno należała raczej do mojej czołówki bardzo osłabła. Był to tegoroczny odkład, przed lipą wzmocniony nalotami i czerwiem z 2 innych uli (z racji słabych pożytków zabieg nie przyniósł oczekiwanych rezultatów i rodzina nie dała w tym roku miodu). Obecnie może 3 lub 4 ramki były obsiadane przez pszczoły. Nie zauważyłem warrozy, sądzę, że rodzinę osłabił rabunek. Na razie ul pozostawiłem bez ingerencji, zmniejszając tylko wylotek. Nie byliśmy przygotowani do większej pracy, a planuję zrobić gruntowny przegląd pasieki w najbliższy weekend. Mam nadzieję, że pszczoły dotrwają - wówczas zdecyduję co z nimi dalej pocznę, być może trzeba będzie je dołączyć do innej rodziny.
Kolejna z rodzin, które mają się nie najlepiej to odkład, do którego w końcu lipca podałem matkę Primorski od pana Lewandowskiego. Byłoby niedobrze, gdyby nie przetrwała zimy. Pszczoły w tym ulu chyba gnębi jakiś wirus - zauważyłem kilka pszczół jakby łysawych z wyszczerbionymi skrzydełkami, ale nie DWV, a bardziej jakby "zużytymi" (na szczęście było ich tylko kilka, niemniej jednak świadczy to o jakiejś chorobie). Część ramek obsiada jednak zgraja ładnie wyglądających pszczółek. W tym przypadku również podejmę decyzję w najbliższy weekend. Muszę jednak tą matkę ratować, tym bardziej, że dopiero niedawno zaczęły się wylęgać pierwsze pszczoły od niej.
W ostatniej z rodzin, której stan mi się nie spodobał, zauważyłem trochę warrozy. Na razie rodzina wygląda na mocną. Myślę jednak, że gdy przy pobieżnym przeglądnięciu zaledwie 2 czy 3 ramek zauważyłem co najmniej 5 czy 6 roztoczy, to kryzys może nastąpić lada chwila. Prawdopodobnie trzeba będzie interweniować, aby rodzina przeżyła.
Zdecydowałem, że każda z rodzin, którą zmuszony będę leczyć, jeżeli przeżyje zimę, wiosną zostanie podkarmiona, a gdy dojdzie do siły podzielona na odkłady. Każdy z odkładów dostanie nową matkę. Wyjątkiem będzie pszczoła Primorska - na tym etapie nie można stwierdzić czy ta pszczoła sobie nie radzi. Jeżeli przetrwa to chcę ją rozmnożyć gdyż ponoć ta linia lepiej znosi warrozę niż inne.
Pozostałe rodziny na pierwszy rzut oka mają się dobrze. Część trochę się wzmocniła od ostatniego przeglądu, a część mniej więcej utrzymuje tą samą siłę. Co do nich jestem raczej dobrej myśli. Niemniej jednak przy najbliższym przeglądzie muszę pozacieśniać wylotki, bo widzę, że ewidentnie nadszedł czas rabunków. W ostatnim też czasie było dość zimno i deszczowo, a spora część rodzin miała otwarte wylotki dolne i górne, jak w czasie upałów. Prawdopodobnie w ulach były dość duże przeciągi, a to przy dużej wilgoci i niskiej temperaturze pewnie pszczołom nie pomogło. Do tego zaniedbania doprowadził niestety stan mojej ręki. Mam nadzieję, że przy dokładniejszym przeglądzie nie okaże się, że więcej pszczół sobie nie radzi.
Na drugim pasieczysku warrozy w ogóle nie widziałem, ale pewnie się gdzieś ukrywa.
Niestety muszę zapomnieć nawet o słoiku miodu nawłociowego w tym roku. Silniejsze rodziny, które pozostawiłem bez dokarmiania miały ledwie niewiele nakropu na 2 czy 3 ramkach, choć 2 ostatnie dni nawłoć aż bzyczała od pszczół. W jednej z rodzin zauważyłem nawet w zewnętrznej ramce parę pszczół "wbitych" w komórkach plastra, co wskazuje na ich śmierć głodową. Niestety też, każda z rodzin musi w tym roku zapomnieć o naturalnym pokarmie na zimę.
Niestety w czasie przeglądu stwierdziłem, że źle się dzieje z 4 rodzinami - a właściwie z 3, bo słaba rodzina, której nie dawałem szans na przetrwanie zimy, nie dożyła nawet końca lata. Ciężko powiedzieć, czy zabiła ją warroza wraz z innymi patogenami, czy też do zagłady doprowadził rabunek. Na dennicy i przed ulem leżało po garstce padłych pszczół.
Inna z rodzin, która całkiem niedawno należała raczej do mojej czołówki bardzo osłabła. Był to tegoroczny odkład, przed lipą wzmocniony nalotami i czerwiem z 2 innych uli (z racji słabych pożytków zabieg nie przyniósł oczekiwanych rezultatów i rodzina nie dała w tym roku miodu). Obecnie może 3 lub 4 ramki były obsiadane przez pszczoły. Nie zauważyłem warrozy, sądzę, że rodzinę osłabił rabunek. Na razie ul pozostawiłem bez ingerencji, zmniejszając tylko wylotek. Nie byliśmy przygotowani do większej pracy, a planuję zrobić gruntowny przegląd pasieki w najbliższy weekend. Mam nadzieję, że pszczoły dotrwają - wówczas zdecyduję co z nimi dalej pocznę, być może trzeba będzie je dołączyć do innej rodziny.
Kolejna z rodzin, które mają się nie najlepiej to odkład, do którego w końcu lipca podałem matkę Primorski od pana Lewandowskiego. Byłoby niedobrze, gdyby nie przetrwała zimy. Pszczoły w tym ulu chyba gnębi jakiś wirus - zauważyłem kilka pszczół jakby łysawych z wyszczerbionymi skrzydełkami, ale nie DWV, a bardziej jakby "zużytymi" (na szczęście było ich tylko kilka, niemniej jednak świadczy to o jakiejś chorobie). Część ramek obsiada jednak zgraja ładnie wyglądających pszczółek. W tym przypadku również podejmę decyzję w najbliższy weekend. Muszę jednak tą matkę ratować, tym bardziej, że dopiero niedawno zaczęły się wylęgać pierwsze pszczoły od niej.
W ostatniej z rodzin, której stan mi się nie spodobał, zauważyłem trochę warrozy. Na razie rodzina wygląda na mocną. Myślę jednak, że gdy przy pobieżnym przeglądnięciu zaledwie 2 czy 3 ramek zauważyłem co najmniej 5 czy 6 roztoczy, to kryzys może nastąpić lada chwila. Prawdopodobnie trzeba będzie interweniować, aby rodzina przeżyła.
Zdecydowałem, że każda z rodzin, którą zmuszony będę leczyć, jeżeli przeżyje zimę, wiosną zostanie podkarmiona, a gdy dojdzie do siły podzielona na odkłady. Każdy z odkładów dostanie nową matkę. Wyjątkiem będzie pszczoła Primorska - na tym etapie nie można stwierdzić czy ta pszczoła sobie nie radzi. Jeżeli przetrwa to chcę ją rozmnożyć gdyż ponoć ta linia lepiej znosi warrozę niż inne.
Pozostałe rodziny na pierwszy rzut oka mają się dobrze. Część trochę się wzmocniła od ostatniego przeglądu, a część mniej więcej utrzymuje tą samą siłę. Co do nich jestem raczej dobrej myśli. Niemniej jednak przy najbliższym przeglądzie muszę pozacieśniać wylotki, bo widzę, że ewidentnie nadszedł czas rabunków. W ostatnim też czasie było dość zimno i deszczowo, a spora część rodzin miała otwarte wylotki dolne i górne, jak w czasie upałów. Prawdopodobnie w ulach były dość duże przeciągi, a to przy dużej wilgoci i niskiej temperaturze pewnie pszczołom nie pomogło. Do tego zaniedbania doprowadził niestety stan mojej ręki. Mam nadzieję, że przy dokładniejszym przeglądzie nie okaże się, że więcej pszczół sobie nie radzi.
Na drugim pasieczysku warrozy w ogóle nie widziałem, ale pewnie się gdzieś ukrywa.
Niestety muszę zapomnieć nawet o słoiku miodu nawłociowego w tym roku. Silniejsze rodziny, które pozostawiłem bez dokarmiania miały ledwie niewiele nakropu na 2 czy 3 ramkach, choć 2 ostatnie dni nawłoć aż bzyczała od pszczół. W jednej z rodzin zauważyłem nawet w zewnętrznej ramce parę pszczół "wbitych" w komórkach plastra, co wskazuje na ich śmierć głodową. Niestety też, każda z rodzin musi w tym roku zapomnieć o naturalnym pokarmie na zimę.
pszczoły przy wodopoju
odbudowane ramki bez węzy
ramka z dobudowaną dziką zabudową
Subskrybuj:
Posty (Atom)



