Moja pasieka znów się zmniejszyła. Obecnie posiadam zasiedlonych 20 uli. Bardzo słaba rodzina, o której wspominałem wcześniej została ostatecznie dobita rabunkami (pomimo ustawienia wejścia do ula wielkości ok. 1 cm x 1.5 cm). Poza tym rodzina, która dała chyba najwięcej miodu w tym roku, osłabła tak znacznie, że połączyłem ją (bez wyszukiwania matek) z innym tegorocznym słabym odkładem. Myślę, że pomimo złączenia, rodzina ma dalej niewielkie szanse na przetrwanie - obie połączone miały po "garstce" zasklepionego czerwiu i niewiele pszczół dorosłych.
Zdecydowałem też ratować moją matkę Primorską. Rodzina dalej nie miała się najlepiej, choć jakoś trwała w mniej więcej niezmienionym stanie. Wyszukałem matkę w tej i innej rodzinie i zamieniłem je podając w klateczkach zamkniętych ciastem. Widziałem, że pszczoły w obydwu przypadkach zaczęły obsiadać klateczki z matkami, bez jakichkolwiek przejawów agresji - myślę, że obydwie zostaną przyjęte bez problemów.
Ponadto jedna z rodzin osłabła znacznie i obecnie zajmuje 4 ramki wielkopolskie. Daję jej szansę na przetrwanie, ale nie zamierzam wspomagać pszczołą lub czerwiem. Być może rodzina da radę sama, bo posiada jeszcze trochę niewygryzionego czerwiu.
Ostatecznie zdecydowałem się wszystkie pszczoły "podleczyć" metodą podejrzaną na stronie www.resistantbees.com - czyli posypując od góry ramki cukrem pudrem. O tej stronie napiszę więcej w innym poście. Wybrałem tą metodę gdyż ze wszystkich wydaje mi się najbardziej neutralna. Cukier puder powoduje, że warroza odpada od pszczół i ma trudności z ponownym przyczepieniem. Jej niewątpliwą zaletą jest to, że stymuluje pszczoły do samoczyszczenia. Dzięki tej metodzie pszczoły uczą się walczyć z roztoczem. Wadą jest to, że według niektórych obliczeń można pozbyć się 50 - 80 % warrozy siedzącej na pszczołach, a absolutnie nie działa ona na warrozę w komórkach pszczelich. Poza tym, jeżeli cukier puder trafi do komórki z czerwiem otwartym, skłania pszczoły do pozbycia się tego czerwiu. Metoda ta działa lepiej w przypadku dennic osiatkowanych lub gdy pełne dennice oczyścimy po parunastu minutach od zastosowania cukru. Warroza bowiem w większości nie ginie i może wrócić na pszczoły.
Dlaczego nie zdecydowałem się na "flagową metodę" pszczelarzy "organicznych", czyli leczenie kwasami? Kwasy mają tą zaletę, że nie odkładają się w środowisku ula. Obserwacje wskazują jednak, że źle działają na pszczoły, niszcząc pancerzyki chitynowe, oraz wymiatając przyjazne organizmy z ula. Podobno też niszczą nabłonek jelita pszczoły. Po zastosowaniu kwasów znacznie mniejsza liczba roztoczy (nawet o rząd wielkości mniejsza) powoduje ujawnienie się wirusa zdeformowanych skrzydeł u pszczół (właśnie z uwagi na uszkodzenie zewnętrznej i wewnętrznej naturalnej bariery ochronnej owada) - takie obserwacje miał poczynić Erik Osterlund ze Szwecji (twórca pszczoły Elgon).
Niestety, w części moich rodzin osyp warrozy był duży. Zaledwie w kilku było po parę roztoczy na dennicy. Jedna z rodzin wykazała wyjątkową higienę - nie tylko spadło może 2 lub 3 roztocza, ale cała dennica była wyjątkowo czysta - jakby świeżo umieszczona pod ulem. Ta rodzina idzie do wnikliwej obserwacji, a matka pewnie do rozmnażania w przyszłym roku.
Co do cukru pudru - rozważę ponowne użycie z końcem września lub z początkiem października. Na pewno też użyję tej metody wiosną i wyniki z tego okresu będą stanowić podstawę selekcji matek na przyszły rok.
Ramki z osypanych rodzin zostały wycofane do przetopienia. W tych też ramkach pomierzyłem komórki (w żadnym przypadku nie mierzyłem komórek w ramkach z rodzin, które mają się dobrze) i niestety znaczna większość to komórki 5.4. W jednym przypadku nawet były 5.7. W 2 czy 3 przypadkach komórki były pomniejszone do ok 5.2 - 5.3. W jednym przypadku 4 komórki mieściły się w 2 cm (5.0), ale średnia z 10-ciu kolejnych dała wynik 5.2. Pszczoły jednak niechętnie się zmniejszają. Trzeba wytrwałości albo zmiany podejścia i zastosowanie węzy z małą komórką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz