Od tego czasu wiele się zmieniło i wiele pozostało niezmienne. Ostatnie lata, to rzecz jasna stałe narzekanie przeze mnie na susze, które kradną mi podstępnie co najmniej pół sezonu ze zdrowego rozwoju pszczół. W połączeniu z "modelem ekspansji" (który pomimo wszystko wciąż uważam za najlepszą metodę szybkiej selekcji pszczół), sumuje się to do braku miodu u mnie w pasiece, konieczności podkarmiana późnoletniojesiennego zbyt dużymi ilościami cukru i mojej okresowej frustracji, że nie idzie to tak jak powinno. Choć z drugiej strony pod niektórymi względami właśnie tak idzie. Straty ostatnich lat, jeżeli weźmiemy pod uwagę to na jakim etapie selekcji jestem i jakie mam otoczenie zarówno pożytkowe jak i "napszczelnicze" nazwałbym "racjonalne". Wiem, wiele osób oburzy się na to słowo w połączeniu ze stratami 98% trzy lata temu i około 50% przez ostatnie dwa... Ale najczęściej mówią to osoby, które wprost twierdzą, że pszczoły nie mają prawa przeżyć bez kuracji. Są to też straty, które nierzadko odpowiadają tym jakie przeszły dzikie (lub dzikopozostawione) pszczoły na świecie. Weźmy choćby Gotlandię, na której bodaj w piątym sezonie od pozostawienia 150 rodzin samym sobie, żyło tylko 5 "oryginalnych" i 3 rójki, które wyszły w ciągu poprzednich lat. Podobnie w Arizonie obserwowana populacja dziko żyjących pszczół na przestrzeni bodaj 3 czy 4 lat zmniejszyła się ze 160 do bodaj 8 czy 12 (nie pomnę w tej chwili). A były to rodziny w pełni wykształcone i że się tak wyrażę "pełnoletnie", a nie odkłady wykonane z kilku rodzin na starcie (to i bioróżnorodność ich była mniejsza) przy tym przy znacząco wyższym lokalnym napszczeleniu niż miało to miejsce w dwóch przykładowych wspomnianych przypadkach.
Słowem, nawet jak stale narzekam, że "sezon zły" czy "pogoda niesprzyjająca", to wydaje mi się, że i tak idę w przód (wolniej niż bym chciał, z większymi oporami i pod górę...), a pszczoły zaczynają sobie chyba radzić lepiej. Że pozwolę sobie tak zakląć rzeczywistość w środku zimy, aby dobrą myślą, słowem i nadzieją pomóc pszczołom przetrwać. (A z drugiej strony przesądni powiedzą, że zapeszam). Z Nowym Rokiem wzięło mnie na małe podsumowanie, bo zaglądnąłem w parę uli przez wylotki - podsumowanie w środku pustki jaką jest zima. Bo dziś oprócz zmiany kalendarza w zasadzie nie ma żadnego momentu przełomowego.
Ostatnio byłem znów na kilku miejscach, na których stoją moje pszczoły. Wygląda to następująco
Pasieki:
- K - wciąż żyją 3 rodziny z linii K1 (choć jedna po opukaniu buczy dość niemrawo), a pozostałych wciąż sprawdzić nie mogę.
- Las2 - wciąż żyje 4 rodziny, które żyły w późnej jesieni. Jeżeli dobrze kojarzę osypała się rodzina z kulawą matką K1.
- R2 - wygląda na to, że żyje 4 z 5 rodzin, które żyły ostatnio (Victoria, R3stm, R3mac, R2(vic)), choć tej piątej pewnym być nie mogę. Wydaje mi się, że mogła osypać się rodzina R2-2 (macierzak), która należała do czołówki pasiecznej. W każdym razie pszczół nie widzę, a po opukaniu ula jest głucho... Ale pszczoły siedzą tam głęboko, więc może nie da się usłyszeć?
- T - żyje 3 z 3, ale o ile 2 wyglądają przez wylotki na bardzo ładne (Macedonka od Łukasza oraz T1stm), o tyle jedna już tak nie wygląda, a po opukaniu szum jest dość cichy (T1mac).
- KM - wygląda na to, że tutaj jest słabiej. Spodziewałem się, że mogą tu być straty, bo 2 rodziny w jesieni słabły, a wszystkie rodziny zostały tu przywiezione w sierpniu. Nie miały więc czasu na aklimatyzację, za to otrzymały ode mnie dawkę stresu na koniec lata w czasie przygotowań do zimowli. A dziś kilka uli jest głuchych... Na tą chwilę żyją rodziny R2-1 (propolisująca), L1 (poza fortem) [a więc 2 rodziny, z których genetyka pojechała do Mariusza i na które zresztą bardzo liczę w dalszym projekcie selekcyjnym] oraz R2-2 (mocniejsza). Wygląda na to (pewny być nie mogę), że osypały się min. jedna z rodzin od Łukasza, macierzak po 16, R2-3 czy słabsza z rodzin R2-2. Wydaje się, że z 8 rodzin żyje więc na razie tylko 3.
- B - no cóż... tu jest chyba najgorzej. I wygląda na to, że sporo w tym jest mojej winy (graniczące z całością). Zazimowałem tu 7 rodzin, w tym 6 w bardzo ładnym stanie. W związku z tym wiązałem z tym miejscem duże nadzieje na dobrą zimowlę. W jesieni, bodaj z początkiem października, kiedy już leczyłem obcięte ścięgno, a więc byłem wyłączony z jakichkolwiek ciężkich prac fizycznych, zadzwonił kolega z informacją, że właśnie objawiły mu się możliwości rozpoczęcia budowy na działce gdzie stoją pszczoły... Wiem ile czasu i wysiłku schodzi na przewiezienie rodzin lub przygotowanie nowego pasieczyska. Będąc w takim a nie innym stanie przekonałem sam siebie, że pszczołom nie powinno się nic stać i pozostawiłem je na miejscu, zamiast poprosić kogoś o pomoc. Faktycznie liczyłem (przekonałem sam siebie), że budowa będzie na tyle daleko, że pszczołom nie zaszkodzi. A miałem też wątpliwości czy przewiezieniem w październiku nie zaszkodzę im bardziej niż pracami budowlanymi o kilkanaście/dziesiąt metrów dalej. Jeszcze niedawno żyły wszystkie rodziny (gdy stawiałem wywrócony przez dziki ul), a gdy odwiedziłem pasiekę parę dni temu żyły tylko 2 i to w mizernym stanie. Tym razem - wyjątkowo - podniosłem daszki 5 uli, bo pszczół nie widziałem i nie słyszałem. W 2 ulach były niewielkie kłęby w 3 uliczkach. Ich szanse dotrwania do wiosny są raczej zbliżone do zera... Cóż, za głupotę się płaci - tym razem zapłaciły też niestety pszczoły...
Pasiekę Las1 odwiedziłem ostatnio chyba na przełomie listopada i grudnia i wówczas - o dziwo - żyły wszystkie rodziny. Piszę "o dziwo", bo przecież miejsce to było szatkowane przez barciaka mniejszego, co spowodowało, że było w tym sezonie najgorsze. Spróbuję sprawdzić stan pszczół w najbliższym czasie - jeżeli mi się uda zamieszczę uzupełnienie.
O ile na niektórych miejscach jest dobrze lub bardzo dobrze, to ogólnie wszystko wygląda więc gorzej niż można się było spodziewać. Przyczyną jest przede wszystkim zlekceważenie budowy na pasieczysku B, gdzie zimowałem całkiem sporą grupę rodzin - 17% całej pasieki. Wydaje mi się, że te pszczoły nie musiały się osypać. Oczywiście przy założeniu, że to właśnie stres w czasie zimowli jest przyczyną tych spadków, czego rzecz jasna na 100% pewnym być nie mogę. Gdyby nie pasieka B i zimowla trochę poniżej oczekiwań na pasiece KM, to dotychczasowa ocena mogła być zupełnie inna. Na szczęście jednak raczej nic nie zapowiada spadków całkowitych - i oby się nie wydarzyły. Jeżeli dobrze obliczyłem żyje w tej chwili na pewno 19 rodzin (z czego kilka w słabym stanie), a 7 na pasiece Las1 musi zostać dopiero sprawdzonych. 3 ule na pasiece K stanowią do wiosny zagadkę (Głęboko liczę na pozytywne zaskoczenie... zwłaszcza w związku z opisywanymi okolicznościami). Muszę raczej założyć, że pozostałe rodziny się osypały. Tego też nie mogę być pewnym na 100%, bo sprawdzenia dokonuję przez zaglądnięcie do wylotka i opukanie ula tam gdzie pszczół nie zobaczę. Gdyby był już początek kwietnia, to z takim wynikiem na pewno byłbym w zupełnie innym nastroju. W obecnej sytuacji do końca zimowli będę raczej niespokojny...
Życzę wszystkim wszystkiego dobrego w Nowym Roku, a wszystkim pszczołom udanej zimowli!
ps. Dla tych, którzy tam nie zaglądają... Na stronie Bractwa Pszczelego ukazało się ostatnio tłumaczenie artykułu Torbena Schiffera o problematyce klimatu w ulu pt. "Rszczelarska (r)ewolucja - program ochrony gatunku". Gorąco zachęcam do zapoznania się.
UZUPEŁNIENIE 10.01.2020
Dziś udało mi się podjechać na pasiekę leśną. Żyje tam na dzień dzisiejszy 6 na 7 zimowanych rodzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz