Dziś zacząłem sezon pszczelarski 2015.
Byłem w małej miejscowości w województwie świętokrzyskim i kupiłem 5 rodzin pszczelich. Ogłoszenie znalazł Łukasz. Dodatkowo spotkaliśmy się na miejscu i pomógł mi też przy przekładaniu pszczół. Dzięki!
U nas w okolicy nie było praktycznie żadnych pszczół do kupienia... Owszem miałem jedną opcję jakieś 70 km stąd, ale jak się okazało (już dziś po południu) ona nie wypaliła. Dobrze, że nie czekałem na ostatnią chwilę, bo pewnie zostałbym bez pszczół na początku sezonu... Wygląda na to, że cały "nadmiar" na sprzedaż osypał się w zimie (czy raczej w jesieni). Nie prowadziłem zliczeń i analiz, ale rzuciło mi się w oczy, że dominowały ogłoszenia z lubelskiego i świętokrzyskiego. Tam chyba pszczoły przezimowały w najlepszej kondycji. Trafiały się też z dolnośląskiego i zdaje się, że z Wielkopolski. Z pozostałych rejonów były jedynie pojedycze. Faktem jest też, że na ogłoszenia z odległych dla mnie rejonów nie zwracałem uwagi... Może było ich więcej niż mi się wydaje? Z małopolski trafiłem chyba tylko na jedno i to z Gorlic... Kawał drogi. Wyszło na to samo przy wyjeździe do województwa świętokrzyskiego.
Ale wróćmy do mojej nowej pasieki.
Na dzień dzisiejszy wygląda na to, że są to dokładnie takie pszczoły jakich dla siebie szukam. W rodzinach są zeszłoroczne matki rojowe, a w pasiece, z której pochodzą od dawna nie wymieniano matek na hodowlane. Dobrze, że są jeszcze takie miejsca!
Choć pszczelarz twierdził, że jego pszczoły są agresywne, ani ja ani Łukasz nie odnieśliśmy takiego wrażenia. Owszem broniły się, ale to było to w granicach normy. Jak dla mnie to bardzo dalekie od tego co skłoniłoby mnie do wyniesienia matki daleko od domu. Ale zobaczymy co będzie dalej. Na razie nie zauważyłem przejawów agresji. Dało się spokojnie z nimi pracować, pomimo że mamy przecież ledwie przedwiośnie i pierwsze wycieczki po pyłek. Przy całej dzisiejszej pracy skończyło się na 3 użądleniach.
Rodzinki są piękne i mocne. Czerw dopiero gdzieniegdzie się pojawia, ale w każdej rodzinie, którą kupiłem pszczoły dziś (na swoim "starym" miejscu) nosiły pyłek. Tylko w jednej z rodzinek jest dużo czerwiu jak na tą porę roku. Wygląda jakby tam rozwój zaczął się już dość dawno, albo był wyjątkowo dynamiczny. Ogólnie jestem niezmiernie zadowolony i wyjazd na pewno się opłacił. Mam tylko nadzieję, że w transporcie nie uszkodziła się żadna z matek.
Jedyną wadą tego zakupu jest to, że pszczoły są na nietypowej ramce - szerokość to 27 cm, czyli dokładnie w środku pomiędzy warszawską zwykłą i poszerzaną. Długości nie mierzyłem, ale pszczelarz podał mi, że jest to 43 cm (0,5 cm krótsza niż ramki warszawskie - pewnie to tyle co błąd pomiarowy lub niedokładność wykonania ramki).
Dodatkowo "moja" koncepcja górnych wylotków ewidentnie nie leżała pszczelarzowi, od którego brałem pszczoły... Problem pojawił się, gdy podstawiliśmy moje ule, żeby pszczoły nalatywały się po przełożeniu ramek. Szukały wylotka w innym miejscu niż dostały go w nowym rozwiązaniu. Ale już po dłuższej chwili widziałem, że pszczoły znalazły to co chciały... Za to pszczelarz dalej nie mógł pogodzić się z tą koncepcją... A to przecież nie tylko wymysł Michaela Bush'a rodem z USA. O górnych wylotkach piszą chociażby Rodionow i Szabarszow w pozycji "Moje pszczoły", która, o ile wiem, ma pewną grupę swoich zwolenników. Cóż, przyjęło się że wylotek jest na dole i tak ma być!
Wiedząc o nietypowych rozmiarach plastra nowych rodzin, rano przed wyjazdem, musiałem szybko dostosować moje ule do innego typu ramki. Zrobiłem to poprzez przykręcenie deski w poprzek korpusu. Żeby ramka zmieściła się na wysokość złączyłem korpus 19 cm z korpusem 27 cm.
Wszystkie elementy poskręcałem wkrętami, żeby uniknąć latających pszczół po samochodzie. Nie przewidziałem jednak tego, że pszczelarz będzie miał nie tylko nietypowy rozmiar ramki, ale i nietypowo szeroką (wysoką) górną beleczkę... Cóż... powałka nie przylegała do korpusa ulowego tak jak należy i pomimo moich starań, po drodze przez cały czas towarzyszyły mi pszczoły. Na szczęście większość z nich była na tylnej szybie, a nie na mnie...
Do mojego samochodu zmieściło się 5 takich przygotowanych skrzynek. Weszłaby jeszcze jedna, ale nie było już czasu na przygotowania. Poza tym to dla mnie hobby, a nie biznes, więc uznałem, że na dziś wystarczy mi wydatek na 5 rodzin. W końcu pewnie trzeba będzie pomyśleć o jakichś innych pszczołach w sezonie rójek. Okazało się, że pszczelarz, od którego kupiłem pszczoły zawsze sprzedaje też rójki i poważnie będę musiał rozważyć wybranie się do niego ponownie w maju lub na początku czerwca.
Zaraz przed zmrokiem dotarłem do domu z nowymi pszczołami. 3 rodziny na razie postanowiłem zostawić sobie pod domem. 2 jutro pojadą na pasieczysko nr 2. Niech tam też coś bzyczy!
Było opalić te ule, bo nie wiadomo jakie patogeny tam zostały z zeszłego roku :)
OdpowiedzUsuńGratuluje powrotu :)
Szymon
Dzięki.
OdpowiedzUsuńSzymon, nie do końca zrozumiałeś ideę tego co ja tu u siebie wyczyniam ;-) Nie będzie opalania!
Zresztą co miało zginąć, to już zabił - nomen omen - Mróz ;-)
Rozumiem Bartek, że nie będziesz opalał czy dezynfekował uli jak rodzina w nich mieszka ale po spadłej rodzinie jak dajesz korpus nowej to inna bajka. Warto to zrobić, po co od początku mają mieć pod górkę ? :) Na mróz to ja bym tak nie liczył, wiem coś o tym ;)
OdpowiedzUsuńSzymon, znam "wiodącą linię partii"... Cały internet aż huczy od tego... Nawet mnie to zainspirowało do napisania "kalendarza pszczelarskiego". Ale co poradzisz na to, że się z tą linią nie zgadzam? ;-)
OdpowiedzUsuńSam, rok temu, będąc w tym zagubiony i szukając własnej drogi, kupiłem rapicid, bo myślałem, że bez tego się nie da i będę złym pszczelarzem... Dziś wiem, że to nie jest droga, którą chcę iść. Czy mam rację? Nie wiem. Ale jeżeli chcę tą drogą podążać, to nie da się tego robić od dezynfekcji do dezynfekcji, od leczenia do leczenia... Albo budujemy ekosystemy ulowe z całym dobrodziejstwem inwentarza, albo... albo nie :-)
Generalnie Bartek Twoje poglądy do mnie docierają i je rozumiem. Powiem nawet, że coraz bardziej się do Twojej radykalnej drogi przekonywać (chyba przestanę Cię czytać :). Ale tym razem nie masz racji. Ekosystem ulowy to ma dopiero powstać przy tej rodzinie. Po jaką cholerę na początku aplikować jej niesprzyjające warunki ? To już barbarzyństwo :)
OdpowiedzUsuńByć może nie mam racji... nie wiem :-)
OdpowiedzUsuńale ja po prostu nie widzę w tych warunkach nic niesprzyjającego :-)
Na pewno w historii gatunku pszczoły miodnej była niejedna dziupla, wielokrotnie zapełniana po wcześniejszych padłych rodzinach. Może nie było wtedy warrozy - choć ona by bez pszczół nie przetrwała - ale na pewno były wszelkie zgnilce i inne paskudztwa, bo one od zawsze żyją z pszczołami... Dziś mogą się mieć lepiej, bo pszczoły żyją właśnie w wyjaławianych środowiskach, np. w ulach z tworzywa stale dezynfekowanych.
A przecież te bakterie też są zjadane przez inne bakterie... Niech sobie żyją jak chcą. :-) ja im pozwalam :-) Ty u siebie wprowadzisz im rygor i regulamin ;-)
Ekosystemy nie muszą być "tej" rodziny. Maja być zgodne z tym co dookoła żyje - choćby fauna i flora żyjąca w drewnie (jak w dziupli). Niestety moje korpusy są na razie zbyt nowe na pewne mikroorganizmy. Popełniłem też błąd, że je malowałem... I dawanie pszczół do takich nowych korpusów faktycznie może być barbarzyństwem.. :-) "Ta" rodzina wywrze jakąś presję na te mikroorganizmy, a one wywrą presję na nią.
Ja po prostu nie wierzę, że w tych korpusach przetrwały tony patogenów, a nic dobrego przy nich nie. A patogeny i tak się pojawią. Po co im czyścić drogę z innych pozytywnych mikroorganizmów, które zajmują im miejsce?
Też jestem za nie opalaniem. W zeszłym roku pszczelarz od którego kupiłem roje a on je przywiózł grzecznościowo przywiózł sprzęt do opalania i zaoferował się z pomocą. Nie dałem rady odmówić zwłaszcza, że jeszcze nigdy nie miałem pszczół. Opalania zabija wszystko co dobre i złem. Moją ideologia jest higiena naturalna. Czyli im więcej kontaktu z mikroorganizmami tym lepiej. W szparach siedziały pewno jakieś zaleszczotki. :P
OdpowiedzUsuńNawet bym dodatkowo spryskał ul świeży Em-ami, gnojówką z krowieńca czy surowym mlekiem lub serwatką. :D
OdpowiedzUsuńKuba,
OdpowiedzUsuńw Em'y to Szymon jest jeszcze w stanie uwierzyć, bo:
a/ są w butelce,
b/ są w sprzedaży,
c/ ktoś to bada(ł) i obserwuje(ował).
Reszta z metod to zwykłe szarlataństwo ;-D
Nie zapominaj, że mamy do czynienia z inżynierem ;-)
...Szymon, nie gniewaj się za ten mały żarcik ;-)