niedziela, 3 czerwca 2018

Sztuczna barć 2018

Sezon w pełni i nie ma kiedy załadować. W tym roku miało być inaczej. Miało być znacząco spokojniej, bo mam już na tyle sprzętu pszczelarskiego, żeby... sporej części nie używać. Miało być. Jak co roku. Ale pojawiła się opcja wyjazdu na kwietniową konferencję pszczelarską w Neusiedl (http://wolnepszczoly.org/konferencja-o-pszczelarstwie-bez-leczenia-neusiedl-am-see-austria/), a potem praktycznie cały kwiecień była związana z tym praca. W związku z tym, gdy nastał maj znów musiałem dzielić swój ograniczony czas między pracę zawodową, pracę w pasiece i pracę przy domu - również i tą szeroko związaną z pszczelarstwem (jak np. budowanie skrzynek). W tym czasie trzeba też było zbudować jeszcze kilka sztucznych barci, bo z zeszłego roku w magazynku był zapas tylko trzech. A tradycja nakazuje przecież powieszenie pięciu. To wszystko spowodowało, że w tym roku - zaplanowanym i oczekiwanym jako "luźniejszy" - zasuwałem jak każdego roku, a może i nawet intensywniej. W efekcie wieszanie skrzynek, które najpóźniej powinny zawisnąć w końcu kwietnia, aby czekać już na tegoroczne na rójki, opóźniło się do 25 maja - co oczywiście wpływa też na zmniejszenie prawdopodobieństwa ich zasiedlenia w tym roku. Trudno. Na szczęście, podobnie jak w roku 2016 i 2017 i tym razem udało się zrealizować założenia dotyczące tworzenia siedlisk pszczelich w okolicznych lasach.



Jeżeli chodzi o "sztuczną barć" też miało być też trochę inaczej. W ogóle moje pszczelarstwo określam często tak: jakkolwiek zaplanuję, będzie na pewno inaczej. W tym roku skrzynki - wszystkie lub większość - miały zawisnąć z pszczelimi pakietami. Myślałem, że będzie to możliwe, bo przecież przeżywalność w mojej pasiece nie była taka zła - toż przecież przeżyło dziewiętnaście pni! Przeżyły, ale niestety siła wielu pozostawiała sporo do życzenia. W początku maja zacząłem moje podziały i okazało się, że siła raptem około pięciu rodzin pozwalałaby na to, żeby wziąć z nich pakiety do skrzynek. A te rodziny znów, skoro nieliczne, chciałem zostawić na miód (o tym innym razem). Inne, albo zostały skromnie namnożone, albo były cały czas wykorzystywane do robienia odkładzików na pojawiające się w "jednoramkowcach" mateczniki. Ostatecznie, nawet gdyby znalazł się pakiet choć z jednej rodziny, to nie było czasu się tym zająć. Skrzynki zawisły więc jak w pierwszym roku, czyli puste - bez pszczół. Co więcej nie miałem nawet czasu i głowy, żeby wrzucić tam jakiegoś wabia - wysmarować woskiem, propolisem czy choćby dać kawałek plasterka. Po prostu wszystko było za szybko, na raz, nagle, gwałtownie, raptownie. Nie było czasu w ogóle o tym myśleć.

W tym roku skrzynki zrobiłem podobne jak i w zeszłym (choć z węższych desek, więc było trochę więcej skręcania) - czyli rozmiarów około 50 - 55 litrów. Wydaje mi się, że takie będą lepiej spełniać swoje zdania, a kubatura będzie dla pszczół wystarczająca.

Rano w piątek 25 maja pojechałem na umówione spotkanie z panem leśniczym Krzysztofem i dogadaliśmy ogólnie parę miejsc. Ani on, ani ja nie mieliśmy czasu tym razem jeździć po lesie i wybierać konkretnych drzew (może w kolejnym sezonie przygotuję się lepiej?). Potem szybko na skład budowlany po różne potrzebne drobiazgi. Ledwie zjadłem śniadanie po powrocie, a zjawili się koledzy - Marcin, a i chwilę później dojechał Łukasz. Po spakowaniu się pojechaliśmy do lasu. Jak pisałem, mniej więcej wiedziałem gdzie, ale konkret trzeba było namierzyć na miejscu. A wbrew pozorom nie ma zbyt wielu drzew, żeby wieszać te skrzynki, tak jak to mamy w zwyczaju. Przede wszystkim nie robimy podstawki pod sztuczną barć, a wykorzystujemy konary - drzewa rosnące w zacienieniu wcale takich konarów wiele nie mają. Najczęściej to wysokie gołe pnie z koronami daleko poza naszym zasięgiem. Dodatkowo nad tym konarem musi być kolejny, żeby można było założyć wyciąg i odpowiednio się zabezpieczyć. Poza tym wszystkim trzeba było trzymać się wytycznych pana Krzysztofa i miejsc szukać w rejonach gdzie nie będzie w najbliższych latach wycinki. Tak więc zeszło chwilę dłużej, bo musieliśmy każde konkretne miejsce namierzyć na gorąco. Jak co roku powiesiliśmy 5 skrzynek - i jak zwykle zajęło nam to około 5 godzin. Nie wiem jak dla Kolegów (zwłaszcza dla Łukasza, który jak co roku najwięcej się napracował mocując skrzynki), ale dla mnie to był fantastyczny dzień - zupełnie inny niż codzienne siedzenie za biurkiem. Urlop został doskonale wykorzystany i mam nadzieję, że koledzy również nie żałują poniesionego trudu.

Przy jednym z miejsc - o zgrozo - swój paśnik mają miejscowe sarny...

Zeszłoroczna skrzynka z pszczołami
Po powieszeniu skrzynek wrażenia się nie skończyły! Gdy Łukasz wyjechał do domu (w końcu ma spory kawałek), my z Marcinem mieliśmy odwiedzić moją pasiekę, żeby zobaczyć jak się mają zrobione dla niego odkłady - a być może mógłby sobie któryś zabrać przy okazji. Jadąc postanowiłem po raz pierwszy od jesieni odwiedzić jedną ze sztucznych barci, którą powiesiliśmy w zeszłym roku z pszczołami. Nie miałem żadnej nadziei na to, że żyją. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem loty ze skrzynki! Dawałem tym pszczołom minimalne szanse na przeżycie, w związku z bardzo złym pożytkowo poprzednim rokiem. Nie. Nie dawałem im żadnych szans. Bo przecież te pszczoły nie tylko musiały nazbierać miód na zimę, ale jeszcze odbudować gniazdo. Spodziewałem się, że pszczoły po prostu umarły z głodu. Wiedząc jak zły był rok po oglądzie moich pni na pasiece, w jesieni próbowałem temu przeciwdziałać, wynosząc wiadro z syropem pod skrzynkę, ale pszczoły w ogóle nie chciały syropu pobierać - skarmiły się natomiast osy, szerszenie, ćmy i inne leśne owady - stwierdzić to można było po topielcach... Dodać trzeba, że nie miałem kiedy na przełomie marca i kwietnia objechać skrzynek, toż i pewny nie jestem, że to ten pakiet, który sam tam umieściłem, a nie nowa rójka. Niezależnie od wszystkiego, uważam fakt ciągłego zasiedlenia tej skrzynki od zeszłego roku za pierwszy mały sukces tego projektu! Byle tak dalej.

Będąc w lesie odwiedziliśmy też moją pasiekę na szkółce dębowej
Gdy wracaliśmy od skrzynki do samochodu rozmawialiśmy z Marcinem o rójkach... i powiedziałem, że ewentualnie złapane rójki będę chciał właśnie osadzać w sztucznych barciach. Generalnie doświadczenia (zwłaszcza kolegów, którzy tych rójek łapią wiele) pokazują, że rójki umierają w pasiekach tak jak i inne "normalne" pszczoły. Wydaje mi się, że lepiej skupić się na namnażaniu tej genetyki, która przeszła już pewne sita, a rójki niech lądują tam gdzie mogą żyć w spokoju i odosobnieniu - w lesie. I gdy tylko skończyliśmy wymieniać parę myśli na ten temat zadzwoniła żona mówiąc, że zgłosił się sąsiad u którego na drzewku siedzi sobie rójka. Zebraliśmy ją, ale wbrew moim słowom wypowiedzianym tak niedawno, nie poszła do sztucznej barci. Tego dnia po prostu mieliśmy już dość (a przecież potem pojechaliśmy jeszcze na pasiekę) i nie chciało mi się o zmroku gonić z drabiną po lesie, po tak aktywnym dniu. Rójka poszła więc do jednej z jesionowych kłód pod domem. Tam też nie planuję ingerować nadmiernie w jej życie.

Po raz kolejny dziękuję Łukaszowi i Marcinowi za okazaną pomoc, a panu Krzysztofowi za udostępnienie paru drzew w lesie.
Obecnie w okolicznych lasach wisi już 14 powieszonych przez nas skrzynek. Wciąż nie jest to wiele i zapewne za mało na efekt selekcyjny czy ekologiczny (zwłaszcza, że większość pszczół nie gości), ale projekt rozwija się systematycznie i zgodnie z założeniami. Do zobaczenia za rok w edycji sztucznej barci 2019!


UZUPEŁNIENIE 10.06.2018r.

Dziś dojrzałem wreszcie do sprawdzenia wiszących sztucznych barci. Wszystkich za wyjątkiem tych, które niedawno sprawdziliśmy z Marcinem.
Z przyjemnością muszę donieść, że nie tylko pszczoły latają z drugiej zeszłorocznej skrzynki, w której zostały osadzone, ale też i są w sąsiedniej, oddalonej o około 150 - 200 metrów od tamtej! O ile ciężko mi powiedzieć czy i w tej wspomnianej pszczoły przeżyły czy też nastąpiło ponowne zasiedlenie, o tyle w tej kolejnej na pewno pojawiły się same! 
Ciekawy jestem czy rójka wyszła z tej sąsiedniej barci - typował bym, że tak, ale tego raczej się nie dowiem. Szkoda.
Z 14 wiszących skrzynek, 3 goszczą więc pszczoły. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że skrzynki warto wieszać, a i muszę stwierdzić, że warto je zasiedlać. Praca nie została zmarnowana. Nawet jeżeli pszczoły umarły, to najwidoczniej poprzednie zasiedlenie zachęca nową rójkę do osiedlenia się w skrzynce. Mam nadzieję, że w przyszłym roku czas i pasieczne zasoby pozwolą więc zasiedlić więcej skrzynek. 

Przy okazji zobaczyłem, że 2 ze skrzynek z 2016 mają małe problemy. Pod jedną złamał się konar, który stanowił podpórkę, a w jednej prawdopodobnie narastające drzewo przygniotło deskę z "dennicy" i deska ta częściowo się oderwała. Muszę więc kiedyś znaleźć trochę czasu i dokonać małych napraw. Mam nadzieję, że kolejne skrzynki nie będą mieć takich problemów.

10 komentarzy:

  1. Niech się wiedą te skrzynki hehe...
    Może co roku coś przyjdzie nowego...

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję, że zacznie to powoli działać. w niedzielę pomimo moich najszczerszych chęci znów nie znalazłem chwili na objechanie pozostałych... cóż, szczyt sezonu i zawsze jest coś pilniejszego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że ta jedna rodzina przeżyła w barci. Może dzięki osamotnieniu nie miała kontaktu z innymi pszczołami i wyszło jej to na dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też typuję, że to mogło jej pomóc. aczkolwiek w zeszłym roku to nie choroby czy warroza były głównym problemem dla takich rodzin, tylko wyjątkowo słabe pożytki.

      Usuń
  4. Czyli tak:
    W tym roku powiesiliście 5 skrzynek.
    1 z poprzednio powieszonych 9ciu, którą osadziliście z pszczołami, przeżyła i lata.
    Ciekawe jak z pozostałymi 8ma? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak.
      jak tylko wygram trochę dodatkowego czasu na loterii od razu pobiegnę sprawdzić co z tymi ośmioma ;-) też mnie to intryguje, ale zawsze jest coś pilniejszego do roboty...

      Usuń
  5. Z tym że nie jest wiadome czy te pszczoły przetrwały zimę czy po prostu przyszła rojka tegoroczna i zasiedlila skrzynkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadza się. ale jedno i drugie jest dla mnie równie atrakcyjną wizją :-)

      Usuń
  6. No to naprawdę super info... praca nie idzie na marne...

    OdpowiedzUsuń