niedziela, 9 kwietnia 2017

Nieprzewidziany przegląd

Dziś pojechałem wraz z żoną na spacer nad Wisłę w okolicach mojej głównej pasieki. W drodze pomyślałem, że może zajrzelibyśmy do rodzinki, która dała radę przeżyć rok 2016. Ponieważ jechaliśmy moim pszczołowozem-dostawczakiem, to strój, podkurzacz, dłuto i inne narzędzia znalazły się przygotowane na pace - bo przeważnie tam po prostu są. Do rodziny nie zaglądałem odkąd przywiozłem pozostałe pszczoły i dołożyłem tej rodzince korpus z miodem (w zasadzie niepotrzebnie, bo ma plastrów z miodem co najmniej 4 czy 5 i w zasadzie też wówczas do niej tak naprawdę nie zaglądałem i w ogóle w tym roku przeglądu nie robiłem - ot, raz z końcem zimy zdjąłem daszek). W każdym razie jadąc pomyślałem, że jeżeli rodzinka będzie stabilna, ale wciąż tych niewielkich rozmiarów, to z bólem serca dołożę jej ramkę czerwiu zasklepionego z jednej z przedwojennych. A "z bólem serca", bo uważam, że pszczoły powinny rozwijać się zgodnie ze swoimi możliwościami i naturalnym cyklem. Pomyślałem jednak o takim rozwiązaniu, bo ten rok jest kluczowy z punktu widzenia odbudowy pasieki i potrzebuję mieć rodzinkę, od której będzie się dało w miarę łatwo pozyskać plaster z jajami. Zależy mi więc na tym, żeby rodzinka rosła i w miarę możliwości najdalej na przełomie maja i czerwca nadawała się na podziały. Niestety więc z moich przemyśleń wynikło, że będę musiał robić coś czego co do zasady chcę unikać - a więc zasilać dwie najistotniejsze dla mnie rodziny, ale i podbierać z nich materiał.
Rodzinka wielkością na pewno nie grzeszy, ale widzę, że w miarę daje sobie radę na ile jest w stanie w takich warunkach. W każdym razie czerw był na 3 plasterkach i rodzinka delikatnie wzrosła od czasu kiedy widzieliśmy się ostatni raz. Na pewno jednak daleko jej do rodzinki zdatnej do podziałów, a i nie można powiedzieć, że rośnie w oczach. Za to zapewne udało jej się wymienić już sporą część pszczoły zimowej. Jak zaplanowałem tak i zrobiłem - z wyrzutami sumienia zabrałem ramkę z czerwiem zasklepionym z jednej z rodzin i dołożyłem do "Mohikanina". Mam tylko nadzieję, że da radę go wygrzać.

Pasieka na dzień dzisiejszy liczy 8 rodzin. Siedem o których pisałem uprzednio i ósma rodzinka, którą otrzymałem po zjeździe Stowarzyszenia od Łukasza w ramach wspomagania rozrodu i rozpowszechniania pszczół nieleczonych - za którą oczywiście serdecznie Łukaszowi dziękuję! Na bazie tych 2 rodzin, które przeszły już pewną selekcję (a więc "Mohikanina" i sprezentowanej Łukaszowej) oraz "mięsa armatniego" w postaci pszczół przedwojennych będę musiał pasiekę mocno rozmnożyć w tym roku. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będę chciał co najmniej pomnożyć posiadane rodziny przez 5, a więc dojść do stanu ilościowego rodzin jakie przygotowywałem do zimy zeszłego roku - czyli około 40. Co najmniej połowę z nich będę się starał zrobić na bazie genetyki tych dwóch wspominanych, a resztę z mateczników przedwojennych. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to moją pasiekę w lecie powinno zasilić również 4 rodziny z projektu "Fort Knox". W "normalnych" warunkach moje plany nie powinny być żadnym problemem, ale kto śledzi mój blog, bądź sam próbuje swych sił w nieleczeniu pszczół, ten wie, że "normalnie" nie jest na pewno. Z drugiej strony w tym roku dysponuję olbrzymią "armią" odbudowanych plastrów, w tym w sporej części z pokarmem i to ułatwienie na pewno trzeba również wrzucić w bilans.


W tym roku planuję trochę zmodyfikować sposób dzielenia rodzin. Moją motywacją był fakt przyciśnięcia do muru olbrzymią śmiertelnością w pasiece, sięgającą 98%. Wąskie gardło stało się bardzo wąskie... Za bardzo. I o ile wciąż uważam metodę namnażania, którą obrałem w poprzednich latach za najbardziej optymalną na okres przejściowy, a i zamierzam do niej na pewno w przyszłych latach wrócić jako do metody podstawowej, o tyle ten rok musi wiązać się po prostu z maksymalnym usprawnianiem hodowli pszczół. Dalej mają to być matki wychowane na naturalnym plastrze (będę więc bazował na metodzie ratunkowej), ale uznałem, że muszę lekko skrócić okres przerwy w czerwieniu, aby wykorzystać maksymalnie armię młodych pszczół, jaka w tym okresie może się pojawić. Teoretycznie tydzień czerwienia matki w optymalnych warunkach, czyli przy około 2000 jajeczek dziennie, to 14000 pszczół - a to już dodatkowa rodzina i to wcale nie malutka. Nawet jeżeli czerwienie będzie mniejsze, to i tak daje mi "dodatkowy odkład" (i rzecz jasna pół pokolenia warrozy więcej...).


Tak więc jeszcze w końcówce kwietnia (zatem za około 2 tygodnie) zamierzam zacząć wychów matek z "Mohikanina" oraz rodzinki od Łukasza. Ponieważ te dwie rodziny na pewno nie dojdą wówczas do odpowiedniej siły na podziały, planuję pozyskać z nich plaster z jajami (zamieniając na plaster z czerwiem zasklepionym dla "wzmocnienia" rodzinki), który zasilę drugą ramką czerwiu zasklepionego z rodziny przedwojennej, strzepnę na nią dużą ilość pszczoły, a następnie taki odkładzik, jako "startero-rodzinę-wychowującą" postawię na miejscu ula przedwojennego, który powędruje w inne miejsce. Mam nadzieję, że mała ilość najmłodszego czerwiu i duża ilość pszczoły dorosłej powinny zapewnić, że niewielki "odkładzik" wychowa co najmniej kilka w miarę dobrych mateczników. Z tymi matecznikami będę wykonywał odkłady pozyskiwane wprost z uli pszczół przedwojennych. W tym czasie rodzina "dawcy" materiału genetycznego, jak i ul przedwojenny będzie przez cały czas się rozwijał. Przerwa w czerwieniu skróci się więc mniej więcej do takiej jak w czasie naturalnej rójki (matka najczęściej przerywa czerwienie mniej więcej wtedy kiedy pojawiają się mateczniki zasklepione). Liczę, że na koniec maja lub początek czerwca "Mohikanin" jak i rodzinka od Łukasza, pozwoli na "tradycyjny" podział przez wykonanie zsypańca ze starą matką, wychowanie matek ratunkowych i wykonanie odkładów z macierzaka. Zobaczymy czy plan się uda - przede wszystkim już po pierwszej próbie przekonamy się czy niewielki odkładzik, za to kipiący od pszczoły dorosłej, będzie w stanie odbudować ładne mateczniki - a przy okazji zobaczę też w jakiej ilości. Z reguły im silniejsza rodzina tym mateczników jest więcej. Dzieląc silną rodzinę otrzymywałem przeważnie po paręnaście mateczników zdatnych do wykorzystania - zobaczę co się uda pozyskać w takim przypadku. Mam też nadzieję, że w tym roku matki będą się ładnie wygryzać, a potem unasienniać. Byłaby to wreszcie miła odmiana po 2016 roku. Tak czy siak z optymizmem patrzę na ten sezon. Jestem niezmiernie zadowolony z faktu, że choć jedna rodzina przetrwała w mojej pasiece. Wydaje się to niewiele, ale to jednak wąskie gardła ewolucyjne pozwalają na krok w przód. Oby był to krok w dobrym kierunku.

13 komentarzy:

  1. Bartek a do innych zaglądałeś... Patrzyłeś jak ta "16" się ma...?
    Ja dzisiaj jadę do lasu. Równo miesiąc temu tam byłe więc jest trochę strach co tam zastanę zwłaszcza, że było i zimno i ciepło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądałem łącznie do 3 rodzin. Mojej ostatniej (swoją drogą muszę jej chyba nadać jakieś oznaczenie ze względów na łatwość nazywania), tej z której wziąłem ramkę i tej od Ciebie.

      "16" ma się stabilnie, choć mam wrażenie, że się trochę zmniejszyła - pewnie wykrusza się wciąż pszczoła zimowa. Zarówno wtedy jak i teraz nie przeglądałem za bardzo, a tylko podniosłem folię i lekko rozchyliłem ramki. W każdym razie jak ją przywiozłem miałem wrażenie że siedziała w 5 lub 6 uliczkach, w jakby "kuli", a teraz siedziała w 4, ale na dłuższym odcinku plastra - w "elipsie". Więc jakby zmieniła kształt obsiadanego miejsca i stąd może wrażenie, że zajmuje mniej powierzchni (mniej uliczek). Być może łatwiej im ogrzać mniej uliczek za to na większej powierzchni plastra. W każdym razie oceniam, że ma się stabilnie - ma czerw zasklepiony, ma pokarm, pszczoły noszą pyłek - choć loty są dość słabe (ale i tak lepsze niż z tej mojej).

      Usuń
    2. no i miała jakby nie patrzeć jakiś ubytek pszczoły lotnej...

      kurcze pogoda nie rozpieszcza... dobrze że dzisiaj słońce i loty na klony dość intensywne... podobno cały tydzień ma być zimny więc i loty będą marne...

      Usuń
    3. ja bardzo na pogodę nie narzekam. Pszczoły coś latają, choć fakt, że nie masowo, a ule mam pełne pokarmu - zwłaszcza węglowodanowego. Przedwojenna, którą przeglądałem nabiła całą ramkę pyłku po brzegi - pewnie i jest tego pyłku więcej, ale nie rozbebeszałem im gniazda. Zakładam, że pozostałe mogą mieć podobnie.

      Bardziej boję się, że noc była koło 0 (rano był szron na dachach) i czy tej mojej biduli nie przemarzł podany czerw - bo to jednak było dość mocne rozszerzenie gniazda. Ale oby dały radę... następną ramę czerwiu zasklepionego dostaną na wymianę za ramkę czerwiu otwartego za jakieś 2 tygodnie. Oby się wówczas ustabilizowała i szła w siłę.

      Usuń
  2. Trzymam kciuki, zeby ci sie wszystko udało. Mi padły dwie z czterech rodzin, powiem ze mnie to troche zniechęciło. Widzac ile Ty straciłeś i sie nie poddałeś to i ja musze sie wziaść wgarść. Mam nadzieje ze w tym roku nam sie uda spotkać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co poddawać! "Koko jumbo i do przodu" ;)
      powodzenia :)

      Usuń
  3. Witam !
    Czytam blogi iii...choć wierzę, że Bartek wie, co robi i co ma robić, to jakoś mnie "mrozi", kiedy piszę o wspomaganiu rodzin, pokarmem z umarłych rodzin. Gdybym był na jego miejscu, to bym ten pokarm zbadał. Oczywiście, chodzi mi o pokarm z podkarmianych rodzin. Ale, trzeba mieć nadzieję, że jest i będzie OK. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być zainfekowany ale przecież to całe sedno sprawy aby pszczoły były odporne.
      Jak będziesz unasieniał matki to polecał bym ci żeby to robić bez towarzystwa tych rodzin, które nabyłeś na wiosnę. Rozmyją ci genetykę.

      Usuń
    2. "zainfekowany" jest na pewno. "zainfekowane" są ule i plastry - i to jest jeden z etapów czy normalnego biegu selekcji.

      Sławku... tu nie ma ani jednej rodziny (poza moim "Mohikaninem" i "16"tką Łukasza), która by nie rozmywała genetyki. to byłaby walka z wiatrakami - podobnie jak choćby dezynfekcja sprzętu czy zwalczania varroa...

      Usuń
  4. przywieź na trutowisko do mnie hehe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. boję się Twoich saren... ;-)

      Usuń
    2. okres legowy się zbliża i ponoć opuszczają wtedy pasieki...

      Usuń