W czerwcowym numerze miesięcznika "Pszczelarstwo" ukazała się trzecia (i ostatnia) część tekstu o pracy Torbena Schiffera. Tekst dostępny jest także na stronie "Bractwa Pszczelego", na którą serdecznie zapraszam.
Dodam też w tym miejscu, że w ostatnim czasie Torben Schiffer upublicznił koncepcję "ula" przyjaznego dla pszczół, zgodnego z wynikami swoich badań i przemyśleń. "Ul" ten nazwał "Schiffer Tree". W tekście nie wspominam o nim, gdyż fakt został upubliczniony już po zakończenia redakcji tekstu i przygotowaniu go do druku.
Znających język niemiecki odsyłam do zapoznania się z tą koncepcją na stronie Schiffera. Innym polecam przynajmniej zobaczenie zdjęć. Oczywiście koncepcja ta nie sprawdzi się w tzw. nowoczesnej gospodarce pasiecznej, ale być może zainspiruje amatorów do szukania swoich rozwiązań przyjaznych dla pszczół - a do tego gorąco namawiam!
Zapraszam do lektury!
O
zaleszczotku książkowym i nie tylko, czyli w poszukiwaniu
naturalnego wroga dręcza pszczelego - część 3 (ostatnia)
Zaleszczotki w ulu
Dennice osiatkowane nie sprzyjają
zaleszczotkom również z innych powodów. Przez siatki wypadają
drobiny ulowej materii, które stanowią pożywkę zarówno dla nimf
zaleszczotków, jak i dla innych organizmów, które z kolei wchodzą
w menu różnych stadiów rozwojowych pajęczaków. Przez otwory
zresztą wychodzą zarówno dorosłe osobniki, jak i formy
niedojrzałe, które następnie nie wracają już do pszczelich
siedlisk. Jeżeli wprowadzimy zaleszczotki do takich uli, to ich
populacje systematycznie będą się zmniejszać, a w końcu
całkowicie znikną. Ulowe odpadki są bardzo ważne dla całej
ulowej mikrofauny. Częste czyszczenie dennic lub wykorzystywanie
dennic osiatkowanych jest czynnikiem, który skutecznie blokuje
wytworzenie zdrowych zależności i symbiotycznej relacji pomiędzy
pszczołą miodną a zaleszczotkiem książkowym oraz wielu innymi
organizmami.
W toku badań przeprowadzonych w
warunkach laboratoryjnych, zaleszczotek książkowy był zdolny do
upolowania i zabicia aż do 9 roztoczy dziennie. Oczywiście nie
oznacza to, że tyle samo ich padnie ofiarą pajęczaka w ulu, w
niekontrolowanych warunkach naturalnego siedliska. Schiffer opisuje
jednak pewien prawdopodobny scenariusz. Według badań, populacja
roztoczy w statystycznym ulu rośnie w tempie od 2 do nawet 5%
dziennie. Oznacza to, że jeżeli przyjmiemy, iż w ulu występuje
1000 roztoczy, to średnio dziennie może ich przybywać nawet około
50 sztuk - oczywiście coraz więcej, wraz ze wzrostem populacji.
Przyjmując, że w warunkach ula każdy zaleszczotek będzie polował
jedynie na dwa roztocza dziennie (bo swój apetyt będzie zaspokajał
też innymi zdobyczami), to teoretycznie populacja dwudziestu pięciu
pajęczaków byłaby w stanie całkowicie zahamować wzrost porażenia
roztoczami i utrzymać je na stabilnym poziomie. Schiffer podkreśla,
że ten model jest teoretyczny. Zaznacza też, że na czas
rozmnażania samica zaleszczotka zaszywa się w przygotowanym
gnieździe i nie wychodzi na łowy. Realnie populacja pajęczaków
przy porażeniu ula na tym poziomie musiałaby być większa. Nie
zmienia to jednak faktu, że odpowiednia liczba zaleszczotków
mogłaby poczynić w populacji dręcza zauważalne szkody.
Zaleszczotek książkowy jest według
Schiffera doskonałym bioindykatorem zdrowego superorganizmu
pszczelego i stosowania właściwych metod pszczelarskich. Jak
zaznaczyłem powyżej, zaleszczotki nie potrafią przeżyć znaczącej
większości „kuracji” stosowanych przez pszczelarzy. Nie
potrafią też przetrwać w nowoczesnym ulu pozbawionym szczelin i
przestrzeni, w których mogłyby się schronić. Może się jednak
zdarzyć, że pomimo stosowania kuracji i wykorzystywania
nieprzyjaznych zaleszczotkom metod, pszczelarze wciąż je zauważają
w swoich ulach. Po pierwsze, być może pszczelarze ci prowadzą
pasieki w miejscach wyjątkowo przyjaznych tym pajęczakom, w których
po prostu są one bardzo powszechne i łatwo na nowo zasiedlają
pszczele siedliska. Możliwe, że po toksycznych kuracjach pszczoły
są zimowane, bądź to w stodołach czy starych oborach, bądź
bardzo blisko takich zabudowań. Po drugie, może się zdarzyć, że
zaobserwowane w ulu pajęczaki, nie są przyjaznymi pszczołom
zaleszczotkami książkowymi, a innym gatunekiem z rzędu
„pseudoskorpionów”. Niektóre z nich lubią zupełnie inne
warunki niż zaleszczotek książkowy, na przykład dużą wilgoć.
Takim pajęczakiem jest choćby Lasiochernes pilosus. Zdaniem
Schiffera, jego obecność w ulach świadczy wręcz o stosowaniu
szkodliwych dla pszczół metod prowadzenia pasieki. Po trzecie, być
może w ulach, zwłaszcza starych, pełnych szpar i ocieplonych
słomianą sieczką, zaleszczotkom książkowym udało się schować
przed oparami szkodliwych substancji w czasie stosowanych kuracji.
Niewątpliwie jednak pajęczak ten powinien stać się dla każdego
pszczelarza motywatorem do poszukiwania naturalnych metod prowadzenia
pasieki, zgodnego z potrzebami pszczół i innych gatunków. Nawet
jeżeli sam „pseudoskorpion” nie poradzi sobie z narastającym
problemem roztoczy, to jego obecność w ulach świadczy o tym, że
zrobiliśmy wszystko, co możliwe, żeby pszczoły funkcjonowały w
takim środowisku, w jakim ewoluowały, a więc najlepiej
przystosowanym do ich biologicznych potrzeb.
Profesor Thomas Seeley i Torben Schiffer |
Zalecenia i podsumowanie
Torben Schiffer podkreśla, że
powinniśmy zapewnić pszczołom suche i ciepłe środowisko. Według
niego zwiększaniu wilgotności w ulu sprzyjają przede wszystkim:
- niskie ustawienie nad ziemią (wbrew pozorom, efekt ten może być czasem zwiększany przez zastosowanie dennic osiatkowanych, a zwłaszcza w przypadku wilgotnych podłoży),
- gładkie szczelne powierzchnie wewnętrzne, pozbawione szczelin czy pęknięć, przez które ul mógłby „oddychać”; dotyczy to zarówno precyzyjnie wykonanych uli drewnianych, jak i tych z tworzyw sztucznych,
- szczelne, nieoddychające, nieprzepuszczające pary wodnej powałki lub wykorzystanie folii,
- zastosowanie farb do drewna z nieoddychającymi powłokami,
- ułożenie ramek w tzw. „ciepłej zabudowie” (prostopadle do wylotka),
- zbyt mała termoizolacja (np. w przypadku wykorzystania uli z pojedynczej deski), która sprzyja tworzeniu się mostków termicznych i kondensacji,
- kształty pszczelego siedliska – płaskie, gładkie powierzchnie, kwadratowe lub prostokątne konstrukcje (rogi uli są często miejscem, w którym zbiera się wilgoć i tam rozpoczyna się pleśnienie).
Powinniśmy więc dążyć do
wyeliminowania tych czynników. Środowisko życia pszczół powinno
być też zdolne do podtrzymywania zależności ekologicznych, w
jakich kształtował się ich gatunek. Schiffer uważa więc, że
konstruując ul, powinniśmy kierować się warunkami, jakie
występują właśnie w naturalnych dziuplach i próbować odtwarzać
ich mikroklimat, aby w możliwie największym stopniu sprzyjał on
organizmom, które od wieków towarzyszyły pszczole miodnej.
Podobnie jak profesor Thomas Seeley, Torben Schiffer propaguje więc
ewolucyjne podejście do zdrowia pszczół.
Sam zaleszczotek książkowy powinien
posłużyć nam jako sprzymierzeniec w walce z dręczem pszczelim i
skłonić nas do zmiany metod jego likwidacji z chemicznych na
biologiczne. Schiffer podkreśla, że samo wprowadzenie zaleszczotków
do uli nie załatwi raz na zawsze problemów z roztoczami. Gdyby tak
było, być może wraz z inwazją dręcza część pasiek, w których
pajęczak występował powszechnie przed erą chemizacji uli, byłaby
w stanie oprzeć się inwazji. Tak się jednak nie stało.
Zaleszczotek książkowy może jednak przyczynić się w dość
znaczący sposób do ograniczenia liczby pasożytów pszczół (nie
tylko dręcza pszczelego) i pomóc tym rodzinom, które mają już
wykształcone mechanizmy ograniczania liczby roztoczy co najmniej w
podstawowym zakresie. Musi jednak występować w odpowiednio dużej
populacji. Powtórzę jednak, że nawet jeżeli „pseudoskorpiony”
realnie nie przyczynią się do zmniejszenia problemów z warrozą,
to ich obecność świadczyć będzie o tym, że tworzymy zarówno
pszczołom jak i ich symbiontom korzystne warunki do życia.
Schiffer daje następujące rady:
- Ule powinny być suche i ciepłe. Zdecydowanie lepsze są ule z dodatkową izolacją, gdyż zapewniają stabilniejsze warunki termiczne, a więc mniejsze dobowe i roczne amplitudy temperatur. To z kolei sprzyja rozwojowi przyjaznej pszczołom mikrofauny i flory, która potrzebuje do życia stabilnych warunków.
- Zaleszczotki książkowe mogą występować tylko w tych ulach, które zbudowane są z naturalnych materiałów takich jak drewno czy słoma. Słoma w ulu jest dla nich bardzo korzystna, gdyż tworzy doskonałe siedliska i materiał na gniazda.
- Korpusy czy inne powierzchnie ula muszą posiadać wystarczające szpary, w których mogłyby bytować pajęczaki. Biorąc pod uwagę powyższe punkty, optymalnie byłoby zapewnić ule izolowane słomą, z odpowiednimi szparami, przez które zaleszczotki mogłyby dostać się do środka.
- Ule powinny być wyposażone w pełne dennice. Schiffer podkreśla, że dobrym rozwiązaniem byłyby tzw. „eko-dennice”, a więc pudełka wypełnione słomą, sianem czy korą drzew. Byłoby to dobre siedlisko dla wielu gatunków skomplikowanych ekosystemów współistniejących z pszczołami.
- Można stosować specjalne wkładki dennicowe do kontroli osypu. Wszelkie odpadki, które na nie spadną powinny jednak pozostać w ulu, gdyż są one zjadane przez drobne owady i pajęczaki, które z kolei są pokarmem dla zaleszczotków i ich nimf.
- Doskonałym siedliskiem dla zaleszczotków są także specjalnie przygotowane ramki czy podkarmiaczki ramkowe wypełnione słomą i korą drzew. Takie ramki stanowią także dobre uzupełnienie izolacji ścian ula.
- Strop w ulach powinien przepuszczać (pochłaniać) wilgoć. Dobrym rozwiązaniem są na przykład powałki słomiane. Można zastosować także skrzynki podobne do wspomnianych w punkcie 4 „eko-dennic”. Takie rozwiązanie jest często stosowane w ulach Warre. Powałki/skrzynki (na przykład z siatką na dnie) mogą być wypełnione materią organiczną, stanowiącą dobre siedlisko dla różnych organizmów, a dodatkowo regulującą poziom wilgoci w ulu i przy okazji będącą górną izolacją ula zapobiegającą wychłodzeniu gniazda w zimie lub nadmiernemu ogrzaniu w lecie.
- Elementy ula powinny być tak skonstruowane, aby nie zagrażały zgnieceniem zaleszczotków. Te bowiem lubią przebywać w najróżniejszych szparach. Przykładowo, przy wykorzystaniu podkarmiaczki ramkowej zgodnie z punktem 6, należy zamontować odstępniki na wypadek, gdyby „pseudoskorpiony” znalazły się pomiędzy nimi a ścianą ula.
ramka wypełniona słomą (zatwór) - jedno z możliwych siedlisk dla zaleszczotków książkowych |
Gdy poinformowałem Torbena Schiffera,
że zamierzam napisać tekst o jego pracy, ucieszył się, że jego
odkrycia dotrą do większej liczby odbiorców. Poprosił mnie
jednak, abym nie pisał o tym, gdzie można znaleźć zaleszczotki i
jak je złapać. Obawiał się bowiem, że pszczelarze mogą
wprowadzać je do uli, które są całkowicie dla nich nieprzyjazne,
gdzie pajęczaki albo po prostu zginą, albo wyprowadzą się z nich,
co też z dużym prawdopodobieństwem skończy się dla nich śmiercią
najpóźniej w czasie najbliższej zimy. Stwierdził, że kluczowe
jest odpowiednie przygotowanie uli, bo bez tego wprowadzanie do nich
zaleszczotków po prostu mija się z celem. Pierwszej prośby nie
mogłem spełnić, gdyż siedliska zaleszczotków są ważną częścią
ich biologii, ale też wskazówką, w którą stronę powinniśmy
zmierzać, przygotowując ule przyjazne dla nich i dla pszczół.
Drugą spełniłem z przyjemnością. Kto chce się dowiedzieć, jak
złapać zaleszczotki, powinien sięgnąć do pracy Schiffera –
dowie się tam też o wielu innych faktach, na które zabrakło
miejsca w tym artykule.
Choć wcześniej nie myślałem o
zaleszczotkach, sam od kilku lat stosuję eko-dennice wypełnione
próchnem, trocinami, gałązkami i ściółką leśną. Pomimo tego
moje ule nie są w pełni przyjazne dla „pseudoskorpionów”.
Przede wszystkim wykorzystuję ule jednościenne, które są zbyt
chłodne, aby podtrzymać populację tych pajęczaków. Po drugie,
większość moich uli ma jedynie górny wylotek - nie stosuję
bowiem wylotków w dennicy, a jedynie w powałkach lub daszkach. To
rozwiązanie znakomicie zapobiega nadmiernej wilgotności (w
większości moich uli po zimie jest tak sucho, jak w środku lata),
ale też bardzo wychładza ul, zapewne w podobny sposób, jak dennice
osiatkowane, choć dzięki całkowicie różnym mechanizmom. Gdybym
dziś rozpoczynał budowanie pasieki od nowa, zapewne przemyślałbym
wiele rozwiązań. Każdy z nas może jednak przystosować swój ul w
taki sposób, aby był bardziej przyjazny zarówno zaleszczotkom, jak
i całej ulowej mikroflorze i faunie. Ja zamierzam w kolejnym roku
wyposażyć każdy w ramkę wypełnioną słomą, która na wzór
zatworu będzie w moich ulach przez cały rok. Dodatkowo rozpocząłem
przygotowywanie „eko-powałek”, w które chciałbym
systematycznie wyposażyć jak największą część mojej pasieki.
Kto stosuje dennice osiatkowane, ten może wypełnić je słomą,
próchnem czy korą i wykorzystać je jako powałki zamiast folii, a
dorobić dennice pełne. Tylko od nas zależy, jakie warunki
stworzymy naszym pszczołom. Wspomniany we wstępie Alexander von
Humboltd, nazywany często pierwszym ekologiem w historii, już na
przełomie XVIII i XIX wieku zauważył, jak destruktywny mamy wpływ
na całe ekosystemy i nieustannie, celowo lub nieświadomie,
przyczyniamy się do ich ubożenia. Napisał wówczas słowa:
„Człowiek może jedynie działać w zgodzie z naturą i
dostosowywać jej siły na swój użytek, pojmując jej prawa”1.
Powinniśmy zacząć od naszych uli.
_____________________________________________
1 A.
Wulf, „Człowiek, który zrozumiał naturę. Nowy świat
Aleksandra von Humboldta”, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań
2017, Tłumaczenie: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki
Widzę że trochę nieświadomie zrobiłem siedlisko zaleszczotkom chcąc tylko ocieplic ul z pszczolami L0 i L1:)
OdpowiedzUsuń