Tekst dostępny będzie też na stronie Bractwa Pszczelego, na którą serdecznie zapraszam.
Zapraszam do lektury!
O zaleszczotku książkowym i nie tylko, czyli w poszukiwaniu naturalnego wroga dręcza pszczelego - część 1
W artykule przybliżę badania młodego
niemieckiego naukowca i nauczyciela biologii Torbena Schiffera,
współpracującego z prof. Jürgenem Tautzem z Uniwersytetu w
Würzburgu. W środowisku pszczelarskim od zawsze toczą się
dyskusje na temat różnych rozwiązań i konstrukcji pszczelego
siedliska. Tak naprawdę nie chodzi tu ani o kształt czy wymiary
ramki, ani o przekrój czy wysokość korpusów, a przede wszystkim o
podtrzymywania istnienia w ulach skomplikowanego ekosystemu
kształtującego środowisko pszczoły miodnej. Jeżeli wnioski
Schiffera są słuszne, powszechne wyobrażenie o tym, jaki ul jest
dla pszczół najlepszy, pozostawia wiele do życzenia. Ale po kolei.
Zaleszczotek książkowy polujący na dręcza pszczelego |
Torben Schiffer wywodzi się z
pszczelarskiej rodziny, ale miłością do pszczół „zaraził się”
dopiero w czasie studiów biologicznych na Uniwersytecie w Hamburgu.
W tym czasie zaczął się uczyć pszczelarstwa od swojego dziadka.
Na początku, podobnie jak znacząca większość pszczelarzy,
praktykował w ulach z tworzyw sztucznych, a do leczenia pszczół
używał kwasu mrówkowego. Wraz ze zgłębianiem wiedzy zarówno
pszczelarskiej, jak i „ogólnobiologicznej”, dostrzegł złożoność
organizmów żywych i całych ekosystemów. Zrozumiał też znaczenie
selekcji naturalnej, jak i zależności wewnątrz- i
międzygatunkowych dla zdrowia wszystkich zwierząt. A wiedza ta jest
znana już od kilkuset lat, choć dziś często wydaje się
zapomniana. Jeszcze przed sformułowaniem „teorii ewolucji” przez
Karola Darwina inny wielki podróżnik i twórca nowoczesnej
geografii, jeden z najznamienitszych przyrodników w historii
Alexander von Humboldt (1769-1859r.) zrewolucjonizował sposób
postrzegania świata naturalnego. Humboldt stworzył koncepcję
przyrody jako nierozerwalnej sieci życia, w której wszystkie
organizmy są ze sobą powiązane w łańcuchy zależności.
Podkreślał jednak, że taka sieć może być też podatna na
zniszczenie poprzez wyeliminowanie „nici”, które ją tworzą.
Podobnie, łańcuch rozpadnie się, gdy osłabimy czy usuniemy z
niego jedno z ogniw. W takich bowiem sytuacjach powiązane ze sobą
organizmy tracą źródła pokarmu albo zmienia się ich środowisko,
które przestaje być zdolne do podtrzymywania ich istnienia. Im
bardziej złożona jest sieć powiązań, tym bardziej jest stabilna
i odporna na zmiany, bowiem różne organizmy mogą się w niej
wzajemnie zastępować i uzupełniać. Pszczoła miodna również
funkcjonuje, a może raczej funkcjonowała
w takim złożonym ekosystemie. Im bardziej oddalamy ją od
środowiska, w jakim ewoluowała, tym bardziej staje się podatna na
zagrożenia.
Zaburzając proces selekcji naturalnej,
sprowadzając do pasiek nieprzystosowane lokalnie pszczoły i
trzymając je w jałowych ulach, wykorzystując metody nowoczesnego
intensywnego pszczelarstwa, czy wreszcie zatruwając środowisko
życia pszczół tzw. „lekami” i produktami ich rozpadu, przez
ostatnie kilkadziesiąt lat znacząco zmniejszyliśmy tolerancję
pszczół na negatywne czynniki zewnętrze. Nie możemy też
zapomnieć o coraz mniej przyjaznym środowisku zewnętrznym –
zubożałym, pełnym monokultur i zatrutym pestycydami i innymi
toksynami. To wszystko przejawia się choćby w zmniejszonej
tolerancji pszczół na samego dręcza pszczelego (Varroa
destructor). Gdy warroza pojawiła się w Europie, według danych
przekazywanych przez naukowców (w Polsce zagadnienie to poruszali
choćby dr hab. Paweł Chorbiński oraz dr Maciej Howis), rodzina
pszczela była w stanie żyć co najmniej trzy pełne lata od
zarażenia i umierała przy porażeniu na poziomie kilku tysięcy
osobników. Zapewne średnia porażenia, przy której umierały
pszczoły wynosiła od czterech do sześciu tysięcy roztoczy, ale
zdaniem niektórych mogła ona wynosić nawet około dziesięciu
tysięcy! Obecnie pszczoły rzadko są w stanie przetrwać drugą
zimę od ostatniego leczenia, a wiele z nich umiera już po pierwszym
sezonie i przy znacząco mniejszej liczbie roztoczy. Przez te
kilkadziesiąt lat skróciliśmy więc średnią długość życia
pszczół o połowę, jeżeli pozbawimy je „należytej opieki”.
Zaleszczotek książkowy i samice roztoczy |
Wielu pszczelarzy uważa, że śmierć
rodziny pszczelej może wywołać już kilkaset roztoczy w ulu.
Profesor Jürgen Tautz stwierdził już w 2008 roku, że rodzinę
pszczelą może zabić jedna dziesiąta tej liczby roztoczy, co przed
dekadą. Profesor Thomas Seeley zjawisko to tłumaczy znaczącym
zwiększeniem zjadliwości wirusów przenoszonych przez dręcza
pszczelego, które z kolei wywołane zostało przez
kilkudziesięcioletnie stosowanie w pasiekach środków toksycznych i
biobójczych. Niewątpliwie zwiększenie zjadliwości patogenów ma
miejsce. Wydaje się jednak, że problem jest o wiele bardziej
złożony i wynika z sytuacji, w jakiej obecnie znalazły się
pszczoły. Niezależnie od sporej gamy dostępnych dziś środków
roztoczobójczych (oficjalnie lub „spod lady”), problemy z
warrozą oraz innymi chorobami pszczół systematycznie narastają.
Torben Schiffer postanowił poszukać
alternatywy dla kierunków, jakie środowisko pszczelarskie obrało
kilkadziesiąt lat temu, z chwilą inwazji dręcza. Postanowił
skupić się na badaniu organizmów występujących w ulach, licząc
na to, że w czasie tych studiów uda mu się znaleźć naturalnego
wroga dręcza pszczelego. Przeglądając zasoby biblioteki
uniwersytetu w Hamburgu, natrafił na dawne zapiski dotyczące
związku symbiotycznego pomiędzy pszczołą miodną i zaleszczotkiem
książkowym (Cherlifer cancroides). Większość osób, z
którymi rozmawiał na ten temat albo nigdy nie słyszała o tym
pajęczaku, albo twierdziła, że jest on niezmiernie rzadki i bliski
wyginięcia, co w zasadzie pozbawiało dalsze badania jakiegokolwiek
praktycznego znaczenia. Ci, którzy słyszeli o zdolnościach
pajęczaków do ograniczania populacji różnych pasożytów pszczoły
miodnej powątpiewali w zdolność zaleszczotków do polowań na
dręcza pszczelego. Schiffer postanowił jednak zgłębić to
zagadnienie i tak powstał projekt, który uważam za jeden z
bardziej interesujących, z jakimi zapoznałem się w ostatnim
czasie. Interesujący jest nie tylko zaleszczotek, ale i badania
dotyczące ula jako przyjaznego siedliska bardzo różnorodnych
organizmów współistniejących z pszczołą miodną.
Przybliżając wiedzę zawartą w
dalszej części artykułu, posiłkuję się książką Torbena
Schiffera, pt. „Guide to species appropriate beekeeping with
pseudoscorpions” [Poradnik pszczelarstwa zgodnego z potrzebami
gatunku z wykorzystaniem zaleszczotków], jak również wiedzą
zdobytą w czasie jego wykładów, których wysłuchałem na
międzynarodowych konferencjach pszczelarskich w Neusiedl am See w
Austrii oraz Doorn w Holandii (o których jest w poprzednich moich
tekstach). Nie zamierzam drążyć aspektów biologii zaleszczotków
książkowych, gdyż nie czuję się wystarczająco kompetentny –
skupię się jedynie na tym, co może być istotne z punktu widzenia
niniejszego opracowania. Zainteresowanych odsyłam do wspomnianej
powyżej książki Schiffera, na jego stronę internetową:
https://beenature-project.com/
(dostępne w języku angielskim i niemieckim), bądź do naszych
rodzimych opracowań dotyczących tych pajęczaków.
Zaleszczotek książkowy
Zaleszczotek książkowy, podobnie jak
dręcz pszczeli, należy do gromady pajęczaków. Systematyka obu
gatunków „rozchodzi się” na poziomie rzędów. Nazwa
zaleszczotków zarówno w języku łacińskim (pseudoscorpiones),
jak i angielskim (pseudoscorpions) nawiązuje do wyglądu
innego rzędu pajęczaków – skorpionów. Obie te grupy posiadają
bowiem charakterystycznie ukształtowane nogogłaszczki zakończone
szczypcami. W przeciwieństwie do skorpionów, „pseudoskorpiony”
nie posiadają odwłoka zakończonego kolcem jadowym.
Wypreparowane do zdjęcia gniazdo zaleszczotka książkowego |
Samica zaleszczotka książkowego z jajami |
Zaleszczotki występują głównie w
strefie tropikalnej i subtropikalnej. W Europie żyje kilkaset z
około trzech tysięcy gatunków tych pajęczaków, a szacuje się,
że w naszej strefie geograficznej i klimatycznej występuje ich od
kilkudziesięciu do około stu. Poszczególne gatunki zaleszczotków
upodobały sobie różnorodne środowiska. Niektóre z nich żyją w
warunkach dużej wilgotności, inne natomiast preferują środowisko
suche. Kształt zaleszczotków wskazuje, że są one mieszkańcami
wąskich przestrzeni, bytują pod kamieniami, korą drzew i w różnych
szczelinach. Niektóre z tych pajęczaków są również w otoczeniu
człowieka. Zaleszczotki są drapieżnikami polującymi przede
wszystkim na roztocza lub małe owady. Z racji niewielkich rozmiarów
(kilka milimetrów) trudne jest rozpoznanie gołym okiem szczegółów
ich budowy i wizualnego podobieństwa gatunków. Z tego powodu są
one ze sobą mylone. Jeżeli zobaczymy w ulu małe stworzonko podobne
z wyglądu do skorpiona, nie oznacza to, że w naszym ulu zagościł
zaleszczotek książkowy, choć może być to wysoce prawdopodobne.
Może to być bowiem jakiś inny jego „kuzyn”. Możemy więc
gościć w ulu podobnego do skorpiona pajęczaka, który w żaden
sposób nie będzie wpływał na populację roztoczy.
Zaleszczotek książkowy występuje w
środowisku suchym i ciepłym. Można go spotkać w bibliotekach czy
innych księgozbiorach, gdzie żywi się roztoczami zjadającymi
papier (celulozę), stąd też jego nazwa. Oczywiście zamieszkuje
też ule. Zaleszczotki książkowe ewoluowały w cieplejszych
strefach klimatycznych. Chociaż są u nas dość powszechne, to
jednak nie są w stanie przetrwać okresu zimowego w naturze. Pod tym
względem zależą od człowieka, a raczej od różnych ludzkich
budowli. Zimują najczęściej w naszych domach, w różnego rodzaju
księgozbiorach oraz w stodołach czy stajniach.
Należy przy tym zaznaczyć, że nie
wszystkie gatunki rzędu „pseudoskorpionów” są organizmami
symbiotycznymi i przyjaznymi dla pszczół miodnych. Niektóre z nich
są komensalne, a więc ich obecność jest dla pszczół całkowicie
neutralna. Trzeba jednak pamiętać, że wówczas wchodzą w
skomplikowaną sieć powiązań, co już samo w sobie jest pozytywne.
Niektóre gatunki zaleszczotków mogą być nawet potencjalnie dla
pszczół szkodliwe, na przykład mogą żerować na larwach
pszczelich, ale te najczęściej są w ulach bardzo rzadkie i nie
stanowią realnego zagrożenia. Zaleszczotek książkowy ponoć nigdy
nie żywi się larwami pszczół, a tym bardziej dorosłymi
pszczołami, nawet przy skrajnym wygłodzeniu. Zdecyduje się wtedy
raczej na kanibalizm, a jeżeli nie znajdzie obok innego osobnika
własnego gatunku, to czeka go śmierć głodowa. Być może
pojawienie się takiego zachowania pajęczaków pozwoliło pszczołom
na drodze ewolucji wykształcić całkowitą tolerancję na ich
obecność we własnym siedlisku. W innym przypadku pszczoły mogłyby
zwalczać „pseudoskorpiony” jako potencjalne zagrożenie. Takie
przystosowanie najwyraźniej opłacało się więc zaleszczotkom
książkowym, gdyż dla gatunku długofalowo korzystniej było
pozwolić okresowo na śmierć głodową niektórych osobników, bo
dzięki temu mógł zachować dogodne siedliska w pszczelich domach.
Zaleszczotki książkowe jako organizmy
symbiotyczne dla pszczół, były opisywane jeszcze w końcu XIX
wieku. Stwierdzono wtedy, że te pożyteczne pajęczaki polują na
wszolinki pszczele (Braula coleca) i inne roztocza i owady, a
dzięki temu mogą być bardzo pożyteczne w ulu. Pisał o nich
między innymi Alois Alfonsus już w 1891 roku.
Zaleszczotki posiadają bardzo sprawne
szczypce, na których znajdują się gruczoły jadowe. Szczypce są
też czułym instrumentem pozwalającym orientować się im w
przestrzeni, poruszać się w ulu i wykrywać potencjalne ofiary.
Zaleszczotki czają się na zdobycz, a gdy ta znajdzie się w
pobliżu, atakują błyskawicznie, chwytając ją w mocne szczypce.
Po wstrzyknięciu jadu utrzymują ofiarę w odpowiedniej, bezpiecznej
odległości, dopóki nie nastąpi jej śmierć. Dzięki temu te
pięcio-, sześciomilimetrowe „pseudoskorpiony” mogą upolować
ofiarę znacząco większą i silniejszą od siebie. Zauważono też,
że mogą zabić nawet kilkukrotnie większe od siebie larwy
barciaka. Zdobycz zabierają najczęściej w ustronne miejsce i tam
ją wysysają.
Opublikowane zdjęcia są autorstwa Torbena Schiffera
część 2
część 3
Bardzo ciekawe, czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuńDobrze napisane.Bez naleciałości ideologicznych.
OdpowiedzUsuńRobert F
OdpowiedzUsuń