wtorek, 12 maja 2015

Złe, niedobre Pszczółki! Złe!...

Ostatnio nie mam kiedy uzupełniać treści na stronie... a działo się! oj działo!

Niezależnie od tego, co przeczytasz poniżej, wiedz jedno: Moje pszczoły są fantastyczne! Jestem pod ich szczerym wrażeniem i mam niesamowitą satysfakcję i radość, że udało mi się (a raczej koledze Łukaszowi) je znaleźć! Przede wszystkim widzę dynamikę w ulu, widzę chęć życia, chęć rozbudowy, ruchliwość... Może zasugerowałem się tym, że szukałem takich pszczół i widzę je takimi, choć po prostu są ... złe? Oj, na pewno nie! Są po prostu bardziej "dzikie" niż te, które znałem z poprzednich lat. To pszczoły jakimi chciała je widzieć natura! I jakimi ja chcę je widzieć!... Choć może faktycznie nie widziałem jeszcze prawdziwie dzikich pszczół?...

Ale przejdźmy do ostatnich wydarzeń. Zgodnie z wpisem na blogu z końca kwietnia, wykonałem podziały rodzin. Zabrałem pakiety ze starymi matkami i pozostawiłem macierzaki do wychowu matek ratunkowych. "Problem" pojawił się kiedy chciałem przeglądać macierzaki, żeby wyciąć parę mateczników i zrobić kilka niewielkich rodzinek - od "półramkowych" rodzinek weselnych po dwuramkowe pakiety bez czerwiu. Pszczoły były wściekłe... Po zdjęciu daszków nie było jeszcze tak źle, ale przeglądanie ramek (oczywiście - jak zawsze w tej konstrukcji połączone z rozrywaniem dzikiej zabudowy), wycinanie mateczników, strzepywanie  pszczół (lub zmiatanie z ramek na których stwierdziłem mateczniki) do nowych mikrorodzinek, to było zbyt wiele jak na ich nadwyrężoną cierpliwość!

Żądła sypały się na prawo i lewo! Przy pracy przy tych macierzakach dostałem łącznie chyba z 50 żądeł. Ponieważ do tej pory miałem dość spokojne pszczoły, a i pszczelarzem nie jestem tak długo, zacząłem się zastanawiać czy aby w te dwa dni nie dostałem więcej żądeł niż przez całe moje pszczelarzenie do tej pory! Moje rodziny bez matek były niesamowicie pobudzone - pszczoły atakowały co tylko się ruszało - mnie, moje psy i ... sąsiadów. Do tego po przeglądzie przez 2 dni nie mogły się uspokoić i szukały sobie "ofiar" na mojej działce lub na działce sąsiadów... Cóż, dobrze, że podchodzą do tego na luzie, ale obiecałem im kategorycznie, że te pszczoły wywiozę. Już szukam (i chyba znalazłem) dla nich nowego miejsca i jak tylko pojawią się jajeczka od młodych matek, w pierwszy wolny dzień zamierzam zacząć je wywozić.

oderwany plaster w jednym z pakietów ze starą matką -
tu było trochę poprawiania, żeby podrównać plaster w ramkach
Co ciekawe pakiety ze starymi matkami to niesamowicie łagodne "baranki" - przy przeglądzie (nawet dość ingerującym w gniazdo, bo w jednym przypadku odłamał się plaster, który musiałem spod 3 ramek usuwać) nawet nie chciały się wzbijać, już nie mówiąc o atakowaniu. Widać, po prostu natura tych pszczół jest taka, że bez matki tną co tylko widzą. Ale ja im się nie dziwię. To ja je zaatakowałem, a nie one mnie. Tak to widzę i zapewne tak to widzą one. Mam nadzieję, że mi wybaczą tą rewolucję,  którą im urządziłem. Muszę też dodać na ich usprawiedliwienie, że terminy wygryzania matek, akurat wypadły w trochę burzowych dniach - było duszno i pochmurno. Pszczoły tego nie lubią...

Wczoraj zaglądnąłem do stworzonych mikrorodzinek. W 4 z 6 zobaczyłem matki - w jednej jest praktycznie cała czarna matka, bez brązowych łatek. Jest przepiękna - wcześniej takiej nie miałem. W jednej z rodzinek nie stwierdziłem matki, choć mój jedyny ulik weselny uniemożliwił mi zrobienie dokładnego przeglądu, a akurat w nim pszczoły było więcej - ale tam za to stwierdziłem 3 młode mateczniki. Czyżby od razu cicha wymiana? W jednej rodzinie mateczniki były niewygryzione, a pszczoły na nich nie siedziały. Pewnie matki zamarły... Do tych rodzinek podałem mateczniki z ostatniej rodziny, którą podzieliłem tydzień po innych. Z niej matki powinny wygryźć się w najbliższy weekend.
Nie wiem czy wygryzione matki zdążyły się już unasiennić, ale na razie nie podjęły czerwienia - w każdym razie nie widziałem jajeczek. Mają też szczupłe odwłoki. Rodzinki wymagają wzmocnienia... Mają raptem po garstce pszczół. Jak tylko pojawią się jajka będę musiał trochę pokombinować - prawdopodobnie trzeba będzie zrobić naloty, ale dodać też trochę młodej pszczoły, lub czerwiu na wygryzieniu, bo pszczoły z nalotów pewnie nie pożyłyby dłużej niż tydzień czy dwa... A rodziny muszą mieć pszczołę co najmniej przez 3 tygodnie do wygryzienia pierwszych robotnic. Czekam na pogodę i jakąś wolną chwilę z końcem tygodnia, żeby ponownie przeglądnąć rodzinki - liczę wówczas na stwierdzenie jajeczek! Mam nadzieję, że wszystko pójdzie należycie.

2 komentarze:

  1. Coż. Utwierdzam się w przekonaniu, że tylko normalna metoda rojowa jest odpowiednia do rozmnażania pszczół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się zaprzeczyć, że jest "zdrowsza" dla wszystkich :-)

      Usuń