niedziela, 7 września 2014

List do Bush'a.

W sierpniu br. ponownie zacząłem grzebać w internecie, żeby odszukać doświadczenia niszowych "eko-oszołomów", podobnie jak ja próbujących swoich sił bez leczenia pszczół. Znów trafiłem na parę stron i blogów - część z nich pobieżnie przeglądałem już wcześniej (zimą i wiosną). I znów nigdzie nie znalazłem informacji o tym, że komuś się udało i prowadzi pasiekę bez leczenia. Część osób twierdziło, że próbowało swych sił przez sezon czy dwa, a obecnie namawia wręcz innych pszczelarzy do tego, żeby porzucili mrzonki o odpornych pszczołach i wybrali sposób najbardziej ekologiczny. Ich pszczoły zaczęły padać i po jakimś czasie się poddali. Część osób pisało, że próbowali sił w metodzie Bush'a, ale ich pszczoły nie chcą budować małych komórek. Część zdecydowało się na powrót do węzy na małej komórce, choć i tu doświadczenia są różne. Większość głosów jest jednoznaczna: może amerykańskie pszczoły dają radę, ale europejskie już nie. Nie zmniejszają się i nie radzą sobie z warrozą.

Czy faktycznie pszczoły europejskie nie dają rady, czy też jest to przyjęcie błędnych założeń naukowego eksperymentu? Myślę - i mam nadzieję - że jest to ta druga opcja. Pszczoły w Ameryce oczywiście są inne genetycznie - długa izolacja na innym kontynencie niewątpliwie to spowodowała. Niemniej jednak amerykańska pszczoła miodna wywodzi się z naszej europejskiej. O ile wiem dominuje tam pszczoła włoska - ta sama, która stała się podstawą selekcji pszczoły Buckfast i ta sama, która według Brata Adama, ma być najbliżej spokrewniona z krainką, tak popularną w polskich pasiekach. Dlaczego tam się udało, a u nas nie? Być może odpowiedzią jest system prowadzenia pasiek tu i tam. Wydaje mi się, że w USA dominują pasieki duże, a jeżeli już ktoś posiada pszczoły to zajmuje swoimi pasieczyskami większe terytorium - to utrudnia krzyżowanie z pszczołami nieodpornymi i przenoszenie chorób. U nas natomiast, na razie przeważają małe pasieki, po kilka lub kilkanaście uli, a zdarza się, że w promieniu lotu pszczoły jest 4 czy 5 pszczelarzy. Gdy pszczoły z pasiek, prowadzonych różnymi metodami krzyżują się swobodnie, niewątpliwie trudniej jest wyselekcjonować pszczołę odporną na roztocze. W każdej z takich pasiek presja selekcyjna ustawiona jest na inny aspekt i rzadko na odporność na pasożyta - przecież chemia jest w zasięgu ręki. I do tego dotowana z Unii.


Postanowiłem więc napisać maila do Michael'a Bush'a z prośbą o ustosunkowanie się do moich (a raczej moich kolegów) wątpliwości. Pozwolę sobie na przytoczenie paru fragmentów odpowiedzi Bush'a, zdań może trochę wyrwanych z kontekstu, ale obrazujących to podejście o którym zdecydowałem się pisać tego blog'a (w oryginale i z moim tłumaczeniem) - mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe.



- I'm not in Europe but there are people there doing it and succeeding. Apparently there are also
those failing. In my experience if you can't get them down to 5.0mm you can't deal with the Varroa.
Nie jestem w Europie, ale tam są ludzie, którzy robią to i odnoszą sukcesy. Najwidoczniej są też tacy, którym się nie udaje. Z mojego doświadczeniaa wynika, że jeżeli nie możez ich zmniejszyć do 5.0mm to nie poradzą sobie z Warrozą.


- Some is normal. It's the core of the broodnest that is the issue. [o budowie komórki 5.4 na ramkach bezwęzowych]
Część to normalne. Liczy się środek gniazda.


- It won't happen until they allow it to happen... meanwhile they are losing 50% every year over a decade or more... wouldn't 95% be less losses total?
To się nie stanie dopóki nie pozwolą, żeby to się stało. W międzyczasie tracą 50% co roku od dekady lub więcej... czy 95% nie byłoby  mniejszą stratą łącznie?

Bush podał mi też parę linków do stron prowadzonych przez europejczyków, próbujących swych sił bez leczenia. Między innymi www.resistantbees.com, oraz www.elgon.se.

4 komentarze:

  1. "To się nie stanie dopóki nie pozwolą, żeby to się stało. W międzyczasie tracą 50% co roku od dekady lub więcej... czy 95% nie byłoby mniejszą stratą łącznie?
    "

    tego nie rozumiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest to zdanie wyrwane z kontekstu całego maila. no i jak pisałem tłumaczenie nie jest takie proste jak pisanie w języku ojczystym ;-)

      chodzi o jednorazową stratę rodzin nieprzystosowanych po to, żeby odbudować populację z pozostałych przy życiu rodzin radzących sobie z warrozą. Bush twierdzi, że jednorazowa strata 95% rodzin jest w bilansie bardziej korzystna niż straty każdego roku po 50% rodzin, które często tracone są przy leczeniu pszczół i nie dające w efekcie populacji przystosowanej.

      Usuń
    2. Aaa rozumiem. Na logikę brzmi to logicznie. :)

      Mongołowie, Tuvińczy czy Nieńcy też się nie pierdzielą. Jak przyjdzie zaraza czy koszmarna zima to ginie 80% koni czy reniferów i z tej pozostałości odbudowują stada zdrowych wytrzymałych zwierząt.

      Usuń
    3. Problem jest tylko jeden. Najlepiej przenieść Wolne Pszczoły na wyspę bo wszędzie masz sąsiadów i trutnie leczone syfem oraz ze sztucznie inseminowanych czy eugenicznych matek.

      Usuń