Nie prowadzę badań naukowych, ani nawet szczegółowych obserwacji porównawczych rodzin pszczelich. Ale czytam co mogę, wyciągając wnioski o tym, jak pszczoły żyły kiedyś i porównuję do tego jak żyją dziś. I jaki obraz przedstawia się z tych przemyśleń?
Drzewiej
1. dziuple w starych drzewach
Praktycznie każde stare drzewo jest puste w środku, wypróchniałe, z dziuplą... Przynajmniej te osobniki, które dożywały do takiego wieku, prędzej czy później takie były (będą). Te, które umarły, nie będąc puste w środku, zostały wycięte przez człowieka, ścięte przez bobry czy inne stworzenia, złamał je wiatr czy zostały "zagłuszone" przez inne drzewa i chorowały umierając w młodszym wieku. Drzewo rośnie właśnie w taki sposób, że przewodzi soki w tkankach zewnętrznych, a środkowe tkanki jako starsze zamierają, a z czasem próchnieją. Więc dziupla w drzewie nie jest objawem jakiejś strasznej dolegliwości drzewa. Jest objawem jego wieku i naturalnych procesów zachodzących w przyrodzie. Ot, jak zmarszczki na twarzy starszych ludzi.
I cóż w tych dziuplach było? Wszystko co tylko żyło w lesie. Przede wszystkim tysiące szczepów bakterii i grzybów. One to bowiem, żywiąc się materią, rozkładały ją i tworzyły dziuplę. Były tam też owady żerujące w umierającym drewnie, toczące swoje korytarze. W końcu szereg insektów, których nie sposób wymienić nie oddając się w pełni badaniom.
Do tego były liście, gałązki, orzechy, żołędzie i inne organiczne "przedmioty" naznoszone przez żyjące w dziuplach stworzenia takie jak ptaki, wiewiórki czy najróżniejsze leśne gryzonie.
W takich właśnie warunkach ewoluowały pszczoły. Żyły w skomplikowanym ekosystemie, współistniejąc z bakteriami, grzybami, owadami... Niektóre były dla pszczół groźne, ale większość przystosowała się do wzajemnego współżycia na zasadzie wzajemnego korzystania z własnych usług. Na tym polega symbioza. W makroświecie często możemy znaleźć takie zależności, a to jakieś ryby czyszczą łuski rekina, a to ptaki bez strachu wlatują w paszcze krokodyli czy hipopotamów, zajmując się "higienizacją jamy ustnej" tych zwierzęcych "potworów".
Oczywiście zdarzały się i spadki rodzin pszczelich w takich dziuplach, spowodowane chorobą, ale nowe rodziny wchodziły do takich gniazd i dobrze się miały. Mikroorganizmy występowały zawsze, ale lokalne patogeny z reguły nie zagrażają zdrowym osobnikom. Więc do naszego spisu inwentarza dziupli trzeba dodać pozostałości padłych rodzin (stary wosk, miód, pierzga czy ... rozkładające się owady).
2. barcie
Barcie, jako sztucznie tworzone siedliska pszczół miały symulować pierwotne dziuple. I choć nowa barć była dość jałowa, to jednak po wieloletnim użytkowaniu jej ekosystem coraz bardziej zbliżał się do naturalnej dziupli.
3. ule ocieplane
Dawniejsze ule były z drewna (desek) i były ocieplane sieczką słomianą czy trocinami. Takie były niegdyś materiały. I te materiały służyły rozwojowi mikro życia, podobnie jak dziupla czy wieloletnia barć. Dziura po sęku, czy szpara między rozsychającymi się deskami prowadziła do królestwa życia: naturalnego ocieplenia, pełnego szpar, otworów tworzących siedliska bakterii, grzybów i owadów. Ul, im był starszy, tym bardziej tętnił życiem.
Dziś
1. ule ocieplane
dzisiejsze ule ocieplane budowane są często z płyt najróżniejszego rodzaju - często sztucznych, poklejonych parującymi tworzywami. Dzisiejsze ocieplenie to pianki czy styropian. Takie podłoże nie służy rozwojowi naturalnego życia, choć można przyjąć, że w starym ulu podłoża organiczne są w stanie wytworzyć się w pewnym zakresie (podobnie jak trawnik wchodzący na chodnik czy ulicę). Jeżeli więc ul jest stary, pełny szpar, dziur, to nawet jeżeli jest zbudowany ze sztucznych tworzyw, które rozkładają się przez tysiąclecia, to najprawdopodobniej mogą stworzyć potencjalnie korzystne warunki do istnienia mikro życia.
Dziś jednak buduje się ule w taki sposób, żeby ściany były gładkie, a szpary nie uświadczyć...
Cóż, muszę przyznać, że zaczynając swoją pszczelarską przygodę i mając pewnie 5% tej świadomości jaką mam dziś, robiłem wszystko co w mojej mocy, żeby w ulu szpary nie było, a potem... wymalowałem pierwsze moje 2 korpusy lakierem bezbarwnym również od wewnątrz... Cóż, właśnie taką miałem świadomość 3 lata temu. Od tego czasu wiele się zmieniło...
2. Ule styropianowe, styrodurowe, poliuretanowe itp
Wszystkie powyższe uwagi i tu pozostają aktualne. Gładkie ściany, zmywane rapicidem czy roztworem kwasów, myte detergentami i odkażane. Nie ma żadnego miejsca na życie owadów innych niż pszczoły, a wolno tworzące się podłoża dla mikrożycia są systematycznie i regularnie niszczone.
3. Ule drewniane jednościenne
Tu wydaje się być trochę lepiej, bo jednak jest to naturalne podłoże. Ale i w tym przypadku może być różnie. Weźmy jednak pod uwagę następujące okoliczności. Ściany niejednokrotnie są gładkie (heblowane, szlifowane - w moich ulach też takie są. Dopiero ostatnia partia wykonywanych korpusów jest całkowicie nieoszlifowana - deska od wewnątrz jest taka jak leżała na składzie) i nie ma zakamarków stanowiących punkt zaczepienia dla rozwoju mikrożycia. Wszystko ma pasować, ma nie być otworów, szczelin, wypaczeń - bo tam odkłada się materia organiczna!... tak jakby właśnie nie o to chodziło...!
Takie ule często też są odkażane, lub opalane. I znów regularnie niszczymy to co przyroda wolno buduje.... "Trawnik wchodzi na chodnik", to trzeba go usunąć, bo zaburza naszą wizję czystości, estetyki i ... pełny jest groźnych mikroorganizmów rozkładających materię!
W ulach jednościennych często stosuje się przy tym dennice osiatkowane. Sam mam takich chyba około 20 - 25 (w użyciu 5). Czy to dobra dennica? Mówią, że tak. Jest - jak to wskazują pszczelarze - "higieniczna"...
Wnioski i przemyślenia
I cóż to wszystko znaczy? Ano tyle, że dzisiejsze pszczoły mają daleko inne warunki życia niż pszczoły 100, 200 czy 10000 lat temu. Czy to lepiej czy gorzej? W pewnym zakresie zapewne jedno i drugie równocześnie, ale patrząc długofalowo na problemy ewolucyjne rozwoju gatunku w jego środowisku (czytaj ekologię Apis mellifera), na pewno to źle. Burzymy powiązania międzygatunkowe pszczoły miodnej. Oddalamy ją od istot, z którymi współżyła przez miliony lat i które jakoś ... nie doprowadziły do zagłady gatunku. Kto wie, może dziś już nie ma w ekosystemie pszczoły takich gatunków, które "czyściły jej łuski" czy "wydłubywały rozkładającą się materię z paszczy"...
Józef Banaszak w opracowaniu z 1980 roku "Badania nad fauną towarzyszącą w zasiedlonych ulach pszczelich" omawia kilkadziesiąt gatunków owadów, które można było w ulu spotkać. I w ulach stwierdzono takie owady jak zaleszczotki (pseudoskorpions), a nawet hypoapsis, które dziś niektórzy próbują podawać, aby biologicznie kontrolować obecność warrozy. W 90% dzisiejszych uli (również w tych "ekologicznych, jednościennych drewnianych na dennicach higienicznych") nie ma dla tych organizmów miejsca! Nie mają gdzie żyć, nie mają gdzie się schować, nie mają czym się odżywiać...
Wymienionych przez Banaszka organizmów jest znacząco więcej. Przy omówieniach większości znajdują się krótkie adnotacje, że mogą być "szkodnikami" pyłku czy wosku, bądź też, że ich obecność dla pszczół jest neutralna. Ale co jest neutralne jest korzystne - bo bierze udział w tworzeniu łańcuchów powiązań (również pokarmowych), rozkłada materię czy po prostu wypiera swoją obecnością patogeny. Dziś - wyjałowionego człowieka - leczy się często przez podanie pasożytów (to często łagodzi skutki chorób autoimmunologicznych), czy podanie naturalnej mikroflory (np. dojelitowe wlewy .... kałowe pobrane od ludzi zdrowych).
Ciekawy tekst na ten temat napisał Michael Bush. Tekst ten przetłumaczyłem na język polski na stronę Wolnych Pszczół i możesz go znaleźć tu.
Dlatego własnie zdecydowałem się w moich ulach zastosować dennice z próchnem (no nie tylko próchnem...). Są to skrzynki rozmiarów zewnętrznych mojego korpusu wielkopolskiego, głębokie na około 15 cm. Do tej skrzynki wrzuciłem warstwę 8 - 10 cm różnej materii organicznej, a wśród niej: trochę ziemi kompostowej (skoro materia organiczna się kompostuje, znaczy, że są w niej bakterie i grzyby powodujące ten rozkład), próchna (próchniejące drewno, to drewno rozkładane - głównie przez grzyby), trocin i gałązek. Te dennice nie tylko zapewniają obecność mikrożycia, które funkcjonowało w dziupli, ale też wystające elementy (kawałki drewna, gałązek i innych "przedmiotów") tworzą schronienie dla życia większego niż bakterie. Jest to miejsce gdzie mogą wejść naturalnie występujące w ulach roztocza (tych w ulach jest ponoć kilkadziesiąt gatunków - choć pszczelarze wiedzą w zasadzie o 2 tj. Acarapis woodi i Varroa destructor), czy inne pajęczaki. Józef Banaszak na początku swojego tekstu napisał takie słowa: "Fauna ulowa, której wpływ jest bardzo różnorodny, reprezentowana jest głównie przez pajęczaki i owady. Dotychczasowe zainteresowanie tą fauną było zbyt małe w stosunku do jej roli w życiu rodziny pszczelej. Prace naukowe i podręczniki dotyczące tego zagadnienia omawiają głównie organizmy o wyraźnej szkodliwości, pozostałym współmieszkańcom poświęcano natomiast mało uwagi". Cóż, nie sposób się nie zgodzić. Ale nie tylko opracowania naukowe poświęcają zbyt mało uwagi tym organizmom, bo robią to również pszczelarze w swojej praktyce...
W mojej praktyce nie zamierzam używać żadnych substancji chemicznych, które niszczą ulowe życie. Należy mieć jednak na względzie jeszcze inną zaletę "zasobu" materii organicznej w ulu w przypadku stosowania zabiegów zwalczających warrozę. Otóż życie ulowe, po zabiegach przeciwko warrozie, może znacznie łatwiej odrodzić się przy zastosowaniu tego typu dennic, gdyż ma swoją pożywkę, na której łatwiej mu się zaszczepić. To taki "naturalny probiotyk".
Docelowo chcę wprowadzić jak najwięcej tych dennic. Na dziś mam ich prawie 30. Pewnie będę również korzystał z "higienicznej dennicy osiatkowanej", bo skoro już jest, to trzeba ją wykorzystać. Na obecnym etapie mojego pszczelarstwa uważam jednak, że daleko lepsze są te z materią organiczną, jako tworzące możliwości rozwoju życia ulowego i na nich chcę oprzeć moje pszczelarstwo.
" I w ulach stwierdzono takie owady jak zaleszczotki (pseudoskorpions), a nawet hypoapsis, które dziś niektórzy próbują podawać, aby biologicznie kontrolować obecność warrozy"
OdpowiedzUsuńserio?! Mimo, ze nie było w nich ziemii. No proszę.
http://forum.wolnepszczoly.org/showthread.php?tid=446&pid=10628#pid10628
OdpowiedzUsuńu Łukasza też był.
Banaszak pisze o 1 stwierdzonym osbniku Hypoapsis w toku całości badań. niemniej jednak skoro był raz, znaczy, że bywał.
no i praca jest sprzed czasu Varroa więc nie było mowy o znaczeniu tego zwierzątka w walce z warrozą. Banaszak pisze tylko, że Varroa jest na południu Europy.
No to świetna wiadomość. Nawet jeśli wcześniej nie było varroza to mogą być takie wersje:
OdpowiedzUsuń1. Varroa nie była problemem bo ekosystem ula nie była jeszcze tak zubożony i varroa była zagrożeniem przez jakiś czas. Wiem, ze to kontrowersyjna teza bo są inne dane oficjalne.
2. Varroa pojawiła się jako problem też na skutek postępującego zubażania ekosystemu ula i miała ułatwioną drogę.
varroa NIE była zagrożeniem przez jakiś czas
UsuńKuba poczytaj Banaszka tam jest cała plejada robactwa w ulu...
OdpowiedzUsuńBędę czytał przez weekend. Będę starał się w przyszłym sezonie rejestrować co mam w moich Warszawiakach z tego co jest widoczne gołym okiem. Na pewno mam zaleszczotki. One też przynajmniej w labolatoryjnych warunkach jak im podsunięto pod nos to wsuwały varroa.
Usuń"Nie prowadzę badań naukowych, ani nawet szczegółowych obserwacji porównawczych rodzin pszczelich. Ale czytam co mogę, wyciągając wnioski o tym, jak pszczoły żyły kiedyś i porównuję do tego jak żyją dziś."
OdpowiedzUsuńPowinieneś prowadzić takie obserwacje czy badania. Bez nich jesteś skazany tylko na wiedzę i opinię innych. Wyciąganie wniosków z doświadczeń innych to nie wszystko. Inni mogą się mylić, należy to weryfikować w swojej praktyce. Obserwować i dochodzić do własnych wniosków,
p.s. dzięki tym dennicom żuczek ulowy będzie się u Ciebie bardzo dobrze czuł :)
Szymon, serdeczny mój przyjacielu :-)
OdpowiedzUsuńTo, że nie prowadzę "badań" czy "obserwacji porównawczych" oznacza, że nie zliczam, nie spisuję, nie porównuję w tabelach pomiędzy rodzinami ilości odbudowanych korpusów, zaczerwionych ramek czy kilogramów zebranego miodu, a nie to, że nie obserwuję czy nie wyciągam wniosków. Myślę, że jako inżynier powinieneś zrozumieć różnicę ;-) Na przykład nie interesuje mnie to czy rodzina na siatce odbuduje 25 ramek, a rodzina "na próchnie" tylko 22 czy 20.
Na chwilę obecną z moich obserwacji ogólnych wynika, że rodziny radzą sobie dobrze. Zgodnie z Twoją radą weryfikuję to w swojej praktyce. Nigdzie nie piszę że to najlepsze rozwiązanie, a tylko, że na podstawie argumentów jakie przytoczyłem uznaję je za lepsze do mojej praktyki.
zacytuję ponownie z tekstu powyżej: "Na obecnym etapie mojego pszczelarstwa uważam jednak, że daleko lepsze są te z materią organiczną, jako tworzące możliwości rozwoju życia ulowego"
co do żuczków to powiedz to tym co mają i siatki i żuczka ;-) żuczek nie patrzy na próchno tylko wchodzi do ula jak do siebie. Ziemia w ulu mu też nie potrzebna, bo doskonale sobie radzi w ziemi przed ulem ;-) przypominam, że żuczek jest bardzo mobilnym stworzeniem i daje radę się przemieszczać i bez tego.
Phill Chandler najwidoczniej też czytał Banaszaka; zob. 2.40 min
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=vnyfTQhH2TQ
Pozdrawiam
Phill Chandler był dla mnie inspiracją do wykonania tych dennic. to mu trzeba oddać :-)
UsuńJak wyglądają te dennice i czy odległość ramek do tej materii org to ok 2 cm czy pszczoły nie wynoszą materii z ula i jak rozwiązałem wentylacje w ulach z dennicą w/w PS ciekawe rzeczy chyba sprawie sobie takie dennice
OdpowiedzUsuńW tym poście są zdjęcia moich dennic: http://pantruten.blogspot.com/2015/06/podkurzacz-zawsze-rozpala-sie-na-koniec.html
Usuńco do wysokości materii organicznej, to u mnie jest na dziś tak jak na zdjęciu, czyli do wysokości trochę wyżej niż połowa tej dennicy. Przez to pszczoły dobudowują dziką zabudowę wgłąb dennicy - będę musiał się zająć tym problemem i wiosną po prostu dosypię tej materii wyżej (prawie do samej górnej krawędzi). Zabudowa będzie zawsze sięgać dna ula, jeżeli podniesiemy dno ula, to dzika zabudowa się nie pojawi.
Pszczoły niczego u mnie z ula nie wynoszą. Albo im to pasuje, albo jest to dla nich za ciężkie.
Co do rozwiązania sprawy wentylacji - u mnie nie ma w ogóle z tym problemu, gdyż stosuję wylotki górne (pod daszkiem/powałką) - nie mam wylotków w dennicy. Myślę jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jedną ściankę takiej dennicy pociąć na 1 czy 1,5 cm i tym samym zrobić wylotek, bezpośrednio nad materią organiczną. Wówczas pszczoły wchodząc do ula będą po niej spacerować. Uważam, że to też może być korzystne.