W sierpniu minął rok, odkąd zacząłem pisać tego bloga. Niewątpliwie w tym czasie nabrałem sporo różnych doświadczeń, trochę wiedzy teoretycznej, a moje podejście cały czas delikatnie ewoluuje, przy utrzymaniu głównych założeń, które przyjąłem wiosną 2014 roku.
Mojego bloga odwiedza mniej lub bardziej regularnie parę osób. Łącznie na dziś mam około czternaście tysięcy odwiedzin, a przeciętnie każdego dnia link do treści Trutnia wpisuje w przeglądarkę, lub klika gdzieś tam, od 20 do 50 osób. Przez dwa dni miałem kiedyś ponad tysiąc odwiedzin. Było to tylko jednorazowe zdarzenie po tym jak któryś z kolegów umieścił linka do mojego bloga na forum ambrozji... Świadczy to dla mnie o niezwykłej pszczelarskiej sile oddziaływania tego "medium"... Cóż, szkoda, że promuje się tam zupełnie inną wizję pszczelarstwa.
Mam nadzieję, że są tacy, którzy dzięki wiedzy pszczelarzy organicznych ze świata, którą staram się tu zamieszczać, zmienili swoje podejście do pszczół, tak jak i ja je zmieniłem po pierwszym roku pszczelarzenia i poznaniu tych treści i argumentów. Wiem, że moje osobiste doświadczenia raczej nikogo nie zachęcą do tej drogi, ale nie każdy musi od razu zaprzestawać leczenia, żeby dotrzeć tam gdzie chcę dotrzeć ja, czy parę innych osób, które w międzyczasie poznałem. Ważne, żeby obrać stabilny kurs w odpowiednim kierunku i żeby nasze działania na pasiece każdego roku zbliżały nas do celu zamiast go od niego oddalać. A celem - czy to krótko czy długofalowym - powinno być prawdziwe pszczelarstwo naturalne bez zwalczania warrozy. Tylko taki cel jest dla mnie osobiście istotny. Nie interesuje mnie "pszczelarstwo naturalne" oparte na kwasach, tymolu czy olejkach. To mogą być tylko pewne środki na dziś, ale nie cel...
A jak rok później wygląda moja pasieka?
Niewątpliwie ogólny jej bilans jest lepszy niż w tym samym czasie w 2014 roku. Mniej więcej rok temu zacząłem zbierać pierwsze "martwe ule". Nie wiem jak będzie w tym roku, ale na razie co do zasady rodzinki trzymają się nieźle.
Za to sierpniowa susza dała się we znaki w rozwoju młodych i małych rodzin. Dwa lata temu pięcioramkowy odkład z ostatnich dni lipca doszedł do około 8 ramek i przezimował w pięknej sile. W tym roku sierpniowe czerwienie i budowa plastrów były zdecydowanie bardziej ubogie. Pomimo tego, że większość moich rodzin dostawała syrop w skromnych, ale regularnych dawkach, praktycznie cały sierpień rodziny stały w rozwoju. Myślę, że w większości pszczoły czuły upały i suszę, choć na brak pokarmu narzekać nie mogły. Dodatkowo trzeba przyznać, że w naszym rejonie ta susza była zdecydowanie mniejsza niż w innych częściach Polski. Czy to dobrze dla rodzinek? Nie wiem sam. Na pewno przez to pójdą do zimy słabsze i na mniejszej ilości odbudowanych ramek. Ale z drugiej strony wierzę, że wiedzą co robią...
W każdym razie, o ile rodzinki z maja mają się bardzo dobrze, to te z czerwca i lipca nie są w oczekiwanej sile. Dwie czy trzy najsłabsze moje rodzinki mają zaledwie 8 - 9 ramek. To w przeliczeniu na powierzchnię plastra około 5 - 6 pełnych ramek wielkopolskich, ale przy niskiej ramce i 2 korpusach układ tych ramek jest mniej korzystny niż w przypadku standardowej ramki wielkopolskiej i tej samej ilości woszczyzny. Gniazdo będzie węższe i wyższe. I o ile wysokość gniazda dla zimowli większego znaczenia nie ma, to jego szerokość już tak, gdyż kłąb zimowy rozłoży się w gnieździe mniej racjonalnie... Oczywiście patrzę na to, z perspektywy pszczelarza.... Pszczoły w sierpniu dość chętnie szły w bok na jednym korpusie i bardzo niechętnie przechodziły na inny niższy... Ale znana mi teoria mówi, że zimowanie na 18 cm woszczyzny jest niekorzystne, bo nie stworzy kłębowi odpowiednich warunków do przesuwania się w górę. Stąd wydaje się słuszne rozdzielenie rodzin na układ 5 ramek w górnym korpusie i tyleż w dolnym.
Część rodzin zjadała praktycznie wszystko co im podawałem, a część, hamując czerwienie oraz budowanie i odkładając praktycznie całość do komórek na zimowy zapas, zminimalizowała powierzchnię plastrów przeznaczoną na czerwienie... Stąd pszczoły zimowej będzie zapewne mniej. Ale z drugiej strony pszczoła wygryziona w sierpniu mniej się spracuje na wychowanie młodszego czerwiu. Być może to się zbilansuje? Wiosną pszczoła będzie starsza - będzie zimować pszczoła praktycznie z całego sierpnia zamiast pszczoły wrześniowej, lub nawet październikowej - ale mniej spracowana? Przecież kiedyś sierpniowe pszczoły świetnie dawały radę zimować i wiosną ruszały z rozwojem z kopyta. Może to bliższe pszczelemu sercu i rozumowi niż intensywne czerwienie do listopada i zimowanie pszczoły "zimowej" zamiast "późnoletniej"?
Skoro tak chcą, niech tak mają!
Pod domem mam dużo nawłoci. Mam tam też 3 rodzinki, które do tej pory dostały tylko po słoiku pokarmu na końcu lipca. Liczyłem, że każdej z tych rodzin ukradnę choć po ramce, lub dwóch, miodu nawłociowego (który bardzo lubię). Niemniej jednak miodu w tych rodzinkach jak na lekarstwo... Na zbiory raczej przestałem liczyć, ale na razie tych rodzin dalej nie podkarmiam, bo głodne nie są. A nuż jednak same się zakarmią? Zobaczymy jaki będzie wrzesień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz