A ja nie zgadzam się z tym celem.
Gdy zaczynałem tworzyć tego bloga, często zastanawiałem się czy robię dobrze, czy nie powinienem więcej wspomagać moich pszczół. Teraz, po roku od wprowadzenia pierwszych kroków w kierunku metody Michaela Bush'a, po pierwszej porażce, po kilku miesiącach dzielenia się swoimi poglądami, po wielu dyskusjach, w których zetknąłem się z różnymi opiniami pszczelarzy - nie tylko na forach, ale i w cztery oczy - widzę, że wybrałem dobrą drogę.
Nie jest to droga w kierunku tego celu, który przyświeca 99 procentom pszczelarzy. To droga w kierunku oddania naturze, co do niej należy. Droga w kierunku przywrócenia porządku, który zaburzamy chcąc mieć więcej, łatwiej i szybciej...
Zdecydowałem się napisać ten Manifest i umieścić go na stałe na stronie mojego bloga, aby spróbować uzmysłowić Wszystkim, którzy czasem tu zaglądają, lub w przyszłości zaglądną, że musimy zmienić wizję pszczelarstwa jeżeli chcemy odzyskać równowagę. Owszem, komercyjny pszczelarz "biznesman" nie zmieni tego co robi - ale czy takie mają być produkty pszczele jakie on produkuje?: przegrzany pyłek, przegrzane "miody" z syropów cukrowych, pełne chemicznych pozostałości stosowanych stale leków na pszczele choroby...?
Ja tego nie chcę i większość ludzi też tego nie chce, choć nie zdaje sobie sprawy, że właśnie to otrzymuje... Można kupić miód w markecie za 15 zł za kilogram, od największych producentów - ale czy to jest miód, który chcemy spożywać?
W związku z tym proszę wszystkich pszczelarzy o zachowanie życia pszczół, które walczą samodzielnie z zagrożeniami. Proszę Was nie zabijajcie matek w rodzinach, które kupujecie od - najczęściej - starszych panów, którzy nigdy pszczół nie leczyli, a mają stabilne, choć mało dochodowe, pasieki.
Napiszcie do mnie maila z informacją o takich pszczołach i takich pasiekach. Jeżeli kupiliście takie rodziny, to przyślijcie mi matki pszczele, jeżeli uznajcie, że dla Was są za mało produktywne bądź nadmiernie "żądliwe". Jeżeli będą zbyt agresywne to ja wyniosę je do lasu wraz z garstką pszczół - niech żyją w naturze, jeżeli dadzą radę!
Jeżeli wydaje się Wam, że znani europejscy czy amerykańscy hodowcy nie chcą takich pszczół to się mylicie. Oni często mieszają pszczoły półdzikie (w tym leśne, agresywne pszczoły środkowoeuropejskie, do których trudno się zbiżyć bez kombinezonu) do "najlepszych" krzyżówek Buckfastów. Nigdy nie wykazują tego w rodowodach, bo wiedzą, że zniechęci to Was do zakupu tych pszczół. Za to krzyżują je, bo wiedzą, że dzięki nim ich pszczoły nabiorą wigoru i pewnej odporności na choroby. Wystarczająco, żeby przyniosły więcej miodu i by obronić gniazdo przed niewielkimi zagrożeniami, niestety zbyt mało, żeby poradzić sobie w Naturze bez pszczelarza...
Jeżeli macie stary ul, który chcecie wyrzucić dajcie mi znać, lub sami wynieście go do okolicznego lasu z dwoma ramkami pszczół i jakąś matką, która nie spełnia Waszych oczekiwań. Dajcie im szansę! Jak nie przeżyją - trudno! Pod Waszym butem nie przeżyją na pewno...
Te pszczoły nie zarażą Waszych! A na pewno zagrożenie nie jest większe, niż z Waszych, ustawionych jeden przy drugim uli. Jeżeli nie dadzą rady to umrą, a zagrożenie zniknie wraz z nimi. Może do tego ula przyleci za jakiś czas jakaś rójka, która zagości tam na dobre?
Pamiętajcie, że "wrzucając w trawę" lub "pod but" takie matki pszczele zabijacie bioróżnorodność, zabijacie szansę na powrót natury do naszego, coraz bardziej betonowego świata...
Wasz drobny kłopot, być może parę dodatkowych pytań, zadanych pszczelarzowi przy zakupie rodzin i jedna wizyta na poczcie, to wiele lat ciężkiej pracy dla mnie, okupionej stratami i pustymi ulami....
Do tego kłopot za jaki jestem gotów Wam zapłacić w granicach tego co będziecie gotowi mi zaoferować.
O to wszystko proszę w imieniu swoim i Pszczół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz