środa, 27 stycznia 2016

Housel positioning i inne szmery bajery

Cieszy mnie, że coraz więcej pszczelarzy chce popróbować gospodarki bez węzy. Wiem, wiem, to tylko garstka osób, do tego w większości amatorzy. Ale jednak coraz więcej osób docenia zalety czystego wosku i uznaje absurdy mainstreamu, który uparcie twierdzi, że pszczoły będą budować tylko komórkę trutową, czy że w ogóle nie potrafią budować bez naszych instrukcji (ciekawe jak radziły sobie przez miliony lat, skoro węza pozostaje w użyciu dopiero od około wieku). Mam nadzieję, że włożyłem w to swoją małą cegiełkę, dzieląc się własnymi doświadczeniami na blogu, czy współtworząc bazę wiedzy Stowarzyszenia "Wolnych Pszczół", chociażby przez wykonywanie tłumaczeń tekstów Michaela Busha.

Ale wciąż na forach czytamy: węza jest podstawą pszczelarstwa. Czasem jednak niektórzy dodają słowa "własny wosk" czy "czysta węza", albo "dobrze odwzorowana" węza. A jak z tym jest naprawdę? Oczywiście mówię tu o mojej subiektywnej prawdzie, bo wiadomo, że prawd będzie tyle ilu jest pszczelarzy... plus jeden.
Ni to "igrek", ni to "mercedes" - czyżby pszczoły kręciły
komórkami w kółko?
Przy okazji widać jak lubią obudowywać odrutowane ramki.

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żył sobie pan Housel...
I cóż pan Housel wymyślił? Housel stwierdził, że pszczoły w dzikim gnieździe budują plastry od środka gniazda gdzie ... no właśnie do końca nie wiem jak są ustawione komórki środkowego plastra, a nie chce mi się już tego odszukiwać. W każdym razie od tegoż środka plastry rozchodzą się w bok (są to plastry budowane kolejno w czasie powiększania gniazda) z odpowiednim ułożeniem komórek. Nie będę się wdawał w szczegóły, w każdym razie w komórkach mamy tzw. "Y" (igreki). Ponieważ komórki pszczele są sześciokątami i budowane są w odpowiednim układzie (dno komórki stanowi złączenie 3 ścian komórki z drugiej strony plastra), daje nam to swoisty wzór całego plastra. Housel stwierdził, że "igreki" muszą być ustawione na zewnątrz (konia z rzędem temu kto jednoznacznie wie czy "igrek" musi być od strony patrzącego, czy też kiedy patrzymy na przestrzał plastra ma być zaznaczony po jego przeciwnej stronie... - podobno chodzi o to drugie). Dzięki takiemu ustawieniu plastrów w gnieździe pszczoły mają zachowany odpowiedni porządek, co poprawia podobno ich ogólne samopoczucie (niweluje stres), co też z kolei wpływa na zdrowie rodziny, wyższe zbiory, mniejszą rojliwość i większą łagodność pszczół. Podobno. Dee Lusby napisała o tym artykuł na stronie Beesource.com - TU.

Na całym plastrze (jak widać pszczoły zaczęły ten plaster
od dwóch "języków", które sobie połączyły) sześciokąty komórek
 ustawione są nie wierzchołkami w górze i w dole, a na boki...
w tym układzie prawidłowego "igreka" nie uświadczysz...
Nie mam pojęcia czy to prawda czy nie prawda. Nie mam powodów nie wierzyć tym obserwacjom, choć wielu pszczelarzy po różnych swoich próbach z tą teorią, stwierdziło, że jest ona nieprawdziwa (podobnie jak nieprawdziwy jest fakt, że pszczoły żyją bez leczenia i że budują "normalne" plastry bez węzy).

Obok siebie - "igreki" i "mercedesy".
Ja nie wiem czy tak jest, bo nie mam węzy. Przez chwilę w 2013 roku (kiedy miałem jeszcze plastry budowane na węzie) zainteresowałem się tym i nawet próbowałem poobracać gniazdo zgodnie z tym zalecanym układem. Oczywiście różnicy nie zauważyłem, ale kto zauważyłby różnicę mając kilka miesięcy "doświadczenia", 2 ule (odkłady), do tego węzę z komórką 5.4 na plastrach, które wchłonęły zapewne sporo amitrazy.

Producenci węzy twierdzą też, że podstawą jest właściwe odwzorowana węza. Taka, w której środek "igreka" znajduje się dokładnie w samym centrum komórki pszczelej. To jest ponoć klucz do dobrej węzy. Ponoć.

Na jednym plastrze mamy "igrek" i "igrek zwichrowany" czyli obrócony 
o parę stopni względem oczekiwanego ustawienia. Na jednym z plastrów 
miałem "igreki", "mercedesy" i igreki zrotowane o parę stopni.
Tyle właśnie pszczoły mają do powiedzenia o teorii Housela na dzikim plastrze...
Tylko co na to wszystko same pszczoły? 2 lata prowadzę pasiekę bez węzy. Na początku szukałem prawidłowości - przez chwilę. Szybko się poddałem. Co drugi plaster zaczynany jest w 2 czy 3 "językach". Każdy z nich ma inny układ "igreków", a nawet jak ma taki sam, to budowa idzie różnie. I wcale nie ma zachowanej jednoznacznej prawidłowości ani pozycjonowania Housel'a, ani centralnego umieszczenia środka "igreka" w centrum komórki (choć to ostatnie faktycznie często się zdarza). Być może jest taka statystyczna prawidłowość. Może da się ją zaobserwować w sześćdziesięciu, siedemdziesięciu czy nawet dziewięćdziesięciu procentach plastrów po wnikliwych analizach. Ja podaję tylko pobieżne pierwsze obserwacje, które zniechęciły mnie do dalszych badań tego zagadnienia, bo ta prawidłowość nie rzucała się po prostu w oczy. Często "środek igreka" wcale nie jest w środku, a komórki są "przesunięte" względem tychże "igreków". Czasem te "igreki" kręcone są wokół własnego centrum i ułożone są zupełnie niezgodnie z tym co twierdzą mędrcy produkujący węzę. Pszczoły robią co chcą. Czy im to przeszkadza? Nie wiem, ale same sobie tak budują, więc zakładam, że wiedzą co jest dla nich ważne lepiej, niż producenci węzy.
Oczywiście, być może właściwe ułożenie komórek i centrów "igreków" świadczy o rzetelności producentów węzy. Więc może to i dobrze, że się starają i zapewniają odpowiednią jakość sprzedawanego produktu. Tylko pytanie czy to naprawdę ma znaczenie? Sądząc po budowie dzikich plastrów wielkiego znaczenia nie ma....

Ponownie - "igreki" nie trzymają osi jaka ponoć świadczy
o dobrej jakościowo węzie
Kluczem do zdrowia pszczół jest również czysty wosk. Temu nikt nie zaprzecza. A ja na pewno kategorycznie się z tym zgadzam. Pytanie tylko co to znaczy czysty wosk - a zwłaszcza w węzie. Według pszczelarzy i producentów węzy czysty wosk to: dobrze sklarowany (brak drobin i pozostałości "zabrudzeń"), odkażony i - uwaga - sterylizowany. Wosk sterylizowany to wosk "biologicznie czysty". Wosk, w którym nie ma ani bakterii, ani wirusów, ani grzybków, ani żadnych przetrwalników. Po prostu sam wosk. Sterylizacja (odpowiednie ciśnienie, odpowiednia temperatura) zabija te wszystkie biologiczne żyjątka (i "nieżyjątka" czyli wirusy) i możemy się cieszyć z jego wspaniałej jakości.

Pozostają dwa problemy.
Problem pierwszy to zanieczyszczenia chemiczne - czyli produkty rozpadu amitrazy i innych substancji "leczniczych". Na to sterylizacja nic nie poradzi. Te pozostałości tam będą. Kto wie, może znów produkty rozpadu amitrazy rozpadną się na jeszcze mniejsze cząstki pod wpływem temperatury i ciśnienia? A może wejdą w ponowne reakcje chemiczne ze sobą tworząc bardziej skomplikowane struktury? A może wejdą w reakcje chemiczne z cząsteczkami wosku utrwalając jeszcze bardziej swoją obecność w tym produkcie? Nie znam odpowiedzi na te pytania - trzeba by zapytać chemików i przeprowadzić specjalistyczne badania związane z tym zagadnieniem. W każdym razie "coś tam" w tym wosku będzie i nie mamy żadnej gwarancji, że to zniknie (a raczej mamy pewność i gwarancję, że w jakiejś formie to tam zostanie).
Problem drugi stanowią właśnie te wszystkie żyjątka i "nieżyjątka", które są w wosku. Być może są szkodliwe, być może są korzystne. Być może w toku odkażania (sama temperatura - a przynajmniej tak to definiują i rozróżniają producenci węzy) część z nich obumrze. Być może w toku sterylizacji faktycznie usuniemy je wszystkie... Usuniemy? Oj nie. Nie usuniemy. Zróbmy mały test. Weźmy kawałek mięsa, wrzućmy do szybkowaru (ciśnienie + temperatura) i ugotujmy. Zabiliśmy kurczaka i zniknął? Usunęliśmy go? Otóż nie. Mamy... rosół!. W węzie pozostaje więc... rosół. Zaraz powiedzą wszyscy: no tak, ale przecież wosk gotuje się w wodzie, a zanieczyszczenia następnie wraz z nią wylewamy, zostawiając czysty wosk. I faktycznie jeżeli rosół wylejemy kilkukrotnie, to po jakimś czasie zostanie mięso we względnie czystej wodzie, niezależnie od tego jak długo będziemy ją gotować. I to prawda... ale kawał kurczaka nam został. I zapewne każdy kto klarował wosk wie również, że ile razy by tego nie robił zawsze coś na spodzie zostanie. A ile jeszcze zostaje w środku? Być może to "mięso z bakterii" zostanie wylane razem z zanieczyszczoną wodą, ale być może jakaś część zostanie nam w wosku i "wbuduje" się w jego strukturę. I co z tego, że są to martwe "skorupy" bakterii czy grzybni - one też po pewnym czasie zaczną się rozkładać (przyciągając pewne organizmy, które będą się nimi żywić lub/i wydzielając przy tym toksyny). Być może wosk je zakonserwuje. Być może nie ma co demonizować tego problemu (ja nie zamierzam go na pewno demonizować, bo zapewne gorsza jest tzw. chemia). Chodzi mi tylko o to, że "czystość" wosku uzyskanego po sterylizacji może być głęboko złudna. Twierdzenie, że węza jest "czysta" zawsze będzie co najmniej lekkim przekłamaniem. Ponadto wiele organizmów w toku śmierci i rozkładu wydziela wyjątkowo toksyczne substancje (znane są z tego niektóre grzyby i bakterie). Czy więc te toksyczne substancje (nie mam najmniejszej wątpliwości, że pojawiają się co najmniej śladowe ich ilości) powstałe w toku procesu odkażania i sterylizacji zostają w wosku czy się wypłukują? Ja naprawdę tego nie wiem, ale nie zamierzam tego sprawdzać na swoich pszczołach. Istnieje dużo hodowli pszczół prowadzonych na "czystej węzie" i te pszczoły dają radę (patrz np.: Dee Lusby czy Kirk Webster), więc zapewne jeżeli zachowamy inne zasady pszczelarstwa naturalnego to problem jest marginalny i zapewne pomijalny.

Nie ma co węzy demonizować. To pewnie dla niektórych potrzebny bajer, żeby poczuli się lepiej. Żeby uznali, że:
a) kontrolują sytuację,
b) mają porządek w ulu,
c) robią dla swoich pszczół co tylko mogą, na przykład "właściwie" ustawiając im "igreki"...
Słowem - robią wszystko co w ich mocy, żeby pszczołom było dobrze. Tylko... czy pszczoły tego naprawdę chcą?

5 komentarzy:

  1. Z pewnością węza ułatwia pracę w pasiece chociażby z tego powodu ze ule nie muszą być aż tak równo ustawione jak w przypadku gdy pszczoły same budują plastry.Co do Y-greków to one chyba nie mają znaczenia, przecież taki starszy ciemny plaster ma w środku komórkę praktycznie wklęsłą i gładką jak miska. Nie ma tam już Y-reka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy węza ułatwia... dla mnie to jest sprawa dyskusyjna. Ułatwia przeglądy czy miodobranie bo plastry są równe i są ładnie odbudowane w ramce, ale jak dodasz do tego całą zabawę z drutowaniem, wprawianiem, klarowaniem, szukaniem dostawcy węzy, a do tego jeszcze koszty z tym wszystkim związane i zdrowie pszczół, to trzeba się zastanowić czy ta węza faktycznie ułatwia prowadzenie pasieki. wypoziomowanie ula to nie taka straszna znów sprawa. robisz to raz na jednym pasieczysku i masz spokój na cały czas kiedy ul tam stoi.

      Z tymi igrekami różnie mówią. Na pewno pszczoły tego tak kategorycznie nie trzymają (jak pisałem być może jest to prawidłowość statystyczna), a argument, który podałeś jest też dobry. Kilka razy przeczerwiony plaster ma praktycznie wygładzone ścianki. Większość komórek jest przez większą część czasu zaczerwionych lub zapełnionych pokarmem (miodem czy pierzgą). Czy więc pszczoły zaglądają na denka tych komórek, żeby się lepiej poczuć? Dla mnie mocno wątpliwe ;-)

      Usuń
    2. Sławek Y zawsze są albo takie "Y" albo takie /\ Komórka pszczela zawsze jest na dnie wygładzona tam tworzona jest kopuła jak w kościele ale prześwitujące zaczątki nowej pszczelej komórki z drugiej strony plastra tworzą właśnie te Y dlatego Y są zawsze w tylko w różnym osiowo ułożeniu...

      Usuń
    3. dodałem zdjęcia na dowód, że Y nie są zawsze Y lub /\ ;-) Pszczoły budują jak chcą. często "igreki" są też takie -< ...
      Dlatego całe te historie o pozycjonowaniu i układzie węzy chyba raczej nie mają dla nich znaczenia...
      Ciekawe za to skąd są doświadczenia mówiące, że nie chcą odbudowywać węzy ustawionej w określony sposób (lub zaczerwiać potem plastra)... ciekawe to... może są jakieś inne prozaiczne powody, a przypisuje się to pozycjonowaniu?

      Usuń
    4. Y czy nie /\ są zawsze tylko, że kręcą się osiowo lub w przypadku łączenie kilku języków zachodzą i ich widoczność jest inna bo widzimy tylko połowę czy jedną część ramienia itd. Tylko na węzie będzie to idealnie odwzorowane. Jak widać pszczołą idealność nie jest do niczego potrzebna a nasze ludzkie teorię chyba je nie interesują

      Usuń