Strony

czwartek, 7 lutego 2019

"Ucząc się od Pszczół" - relacja z konferencji w Holandii - część 3

Zapraszam na kolejną część mojej relacji z konferencji "Learning From the Bees", który ukazał się w lutowym numerze miesięcznika "Pszczelarstwo".


Zapraszam do lektury.


Część 1 - tutaj.
Część 2 - tutaj.
Część 4 - tutaj.

"Ucząc się od pszczół" - relacja z Konferencji z Holandii (3) 

W dyskusji, po omówionych już w artykule wystąpieniach, podkreślono, że nawet naukowcy na co dzień zajmujący się badaniem pszczoły miodnej nie znają wszystkich mechanizmów pozwalających dziko żyjącym pszczołom przetrwać w starciu z roztoczami. Wskazano też, że sam proces adaptacji nie dotyczy jedynie pszczół, a całego środowiska ich życia, a więc także samego dręcza pszczelego, jak i całego mikroekosystemu, wliczając w to nie tylko patogeny pszczół, ale również mikroorganizmy symbiotyczne i komensalne.
Podsumowując sesję, prof. Peter Neumann stwierdził, że naukowcy badający pszczoły po ponad 20 latach wnikliwych studiów nad relacją pszczół i roztoczy mogą stanowczo potwierdzić, że pszczoła miodna potrafi poradzić sobie z roztoczami. I fakt ten poparty jest rozlicznymi przykładami z wielu regionów świata. Jednocześnie dodał, że do dziś wciąż nie zawsze wiadomo, dlaczego jedne rodziny przeżywają, a inne nie. Na pewno nie jest to efekt tylko i wyłącznie posiadania jednej z cech odpowiedzialnych za aktywną walkę pszczół z dręczem (np. VSH lub tzw. „groomingu”) czy nawet kilku z nich. Dodatkowym problemem dla wielu pszczelarzy, którzy pragną spróbować swych sił w tego typu działalności są kwestie prawne. W wielu bowiem krajach, np. w Niemczech czy Czechach, leczenie pszczół przeciwko warrozie jest obowiązkowe. Naukowcy muszą więc stale dostarczać nowych dowodów i próbować przekonywać lokalne środowiska, aby możliwe były również zmiany legislacyjne, a te mogłyby następować za zmianą światopoglądu ludzi i pszczelarzy sprzeciwiających się używaniu substancji toksycznych i biobójczych w swoich ulach. Nie bez znaczenia jest fakt zwiększającej się świadomości społeczeństwa (konsumentów) na temat stosowania tychże substancji podczas produkcji żywności.
Równolegle do opisanego powyżej panelu odbywały się dwie sesje. Jedna na temat sztuki inspirowanej przez pszczoły i pszczelarstwo, a druga na temat zmian środowiskowych, jakie powodowane są przez przemysłowe rolnictwo. Podczas podsumowań Karmit Even-Zur, prowadząca sesję poświęconą sztuce, podkreśliła, że jest to doskonały sposób na dotarcie do szerszej świadomości społecznej. Dzięki pracy w lokalnych społecznościach, w tym również z dziećmi, może być kształtowana świadomość ekologiczna młodego pokolenia. Terry Oxford, który wygłaszał podsumowanie drugiej sesji, podkreślił znaczenie zdrowych ekosystemów i zagrożenia, jakie może nieść ze sobą zmniejszenie się liczby zapylaczy. Omawiano przy tym inicjatywy dotyczące ograniczenia koszenia rejonów przydrożnych czy innych działań wspierających tworzenie choćby niewielkich ekosystemów, w których funkcjonują dzikie rośliny – a wraz z nimi owady i inne gatunki zwierząt. Wskazano, że organizmy, które uważamy za „szkodniki” są częścią jednego z najistotniejszych systemów naszego świata. Ich likwidacja – wbrew wyobrażeniom sporej części społeczeństwa - może oznaczać katastrofę ekologiczną. Oxford podkreślił, że każdy pszczelarz może zadbać o owady zapylające w zasięgu swojej pasieki. Zwrócił się z apelem do pszczelarzy, aby chodzili od domu do domu i przekonywali do sadzenia drzew, krzewów i innych roślin miododajnych. „Pukajcie do drzwi i bądźcie natrętni” - podsumował.

W sobotę, po otwarciu drugiego dnia konferencji przez Jonathana Powella oraz wstępie muzycznym, Heidi Herrmann wygłosiła krótką przemowę pod znamiennym tytułem: „Ucząc się od pszczół”. Stwierdziła, że dziś, za pośrednictwem pszczół i innych owadów zapylających Ziemia wysyła nam sygnały, że przestaje być „samopodtrzymywalnym i samowystarczalnym układem”. Przynajmniej w tym kształcie, jaki znają obecne pokolenia. Stwierdziła, że zły stan zdrowia pszczół nie jest ich własnym kryzysem, ale naszym, gdyż to my do niego doprowadziliśmy. I to my potrzebujemy pomocy jeszcze bardziej niż one. Dzisiejsze rolnictwo jest wojną wypowiedzianą naturze i widać to na każdym kroku. Herrmann stwierdziła jednak, że wciąż możemy zawrócić z tej ścieżki. Podkreśliła też wielkie znaczenie pszczół w kształtowaniu świadomości społecznej. Opowiedziała o tym, jak koordynowała jeden z projektów National Beekeeping Trust związany z rehabilitacją więźniów skazanych za najcięższe przestępstwa, w tym zabójców i gwałcicieli. Projekt ten polegał na sprowadzeniu do jednego z więzień kilku rodzin pszczelich i nauczenie skazanych obchodzenia się z nimi. Jak się okazało, dzięki projektowi wielu z nich uzyskało cel w życiu, gdy zaczęli dbać o rodziny pszczele. Zaobserwowano też zmniejszenie liczby podejmowanych interwencji, a także prób samobójczych. Nikt nie wychodzi z więzienia lepszym człowiekiem, chyba że ma pszczoły - stwierdziła Herrmann. Nagrodzono ją za to gromkimi brawami.

W następnej kolejności wystąpił ponownie Thomas Seeley. Tym razem tematem wystąpienia był tytuł jednej z jego książek: „Following the wild bees” („Śladami dzikich pszczół”). Profesor opowiedział o swojej ponad czterdziestoletniej pracy badawczej nad dziko żyjącymi rodzinami pszczelimi w lesie Arnot w stanie Nowy Jork nieopodal swojego domu i rodzimego Uniwersytetu. Stwierdził, że zaczynając pracę naukową nie miał świadomości z jakimi problemami będziemy mierzyć się w XXI wieku. Gdyby o tym wiedział, jego wcześniejsze eksperymenty byłyby pełniejsze i dałyby lepszy obraz porównawczy do bieżącego stanu pszczół. Okazuje się, że stan liczbowy rodzin pszczelich zamieszkujących las Arnot w 1978 i 2002 był bardzo zbliżony (według szacunków odpowiednio 18 do 16), choć w tamtym rejonie od 1992 roku występował dręcz pszczeli. Badania potwierdziły, że 100% rodzin było nosicielami roztoczy, a pomimo tego przeżywały. Profesor doszedł do wniosku, że dziko żyjące rodziny pszczele radzą sobie z dręczem z dwóch powodów. Po pierwsze, dzięki procesowi selekcji naturalnej, a po drugie - dzięki zdecydowanie zdrowszemu trybowi życia pszczół. Pszczoły żyją tam bowiem w sposób bardzo zbliżony do tych warunków, w jakich ewoluowały. Z badań genetycznych (DNA mitochondrialnego, ale także DNA jądrowego) dziko żyjących owadów wynikało, że rodziny pszczele funkcjonujące w lesie Arnot są potomkiniami trzech matczynych linii genetycznych, podczas gdy przed czasem dręcza wywodziły się z jedenastu takich linii. To niezbity dowód na to, że pszczoły przeszły przez tzw. „wąskie gardło ewolucyjne”. Badania tej populacji potwierdziły, że pszczoły z lasu Arnot uzyskiwały bardzo dobre wyniki w różnych testach zachowań, które zgodnie z naszą dzisiejszą wiedzą służą ograniczaniu populacji roztocza. Wyniki testów na takie cechy jak „grooming”, otwieranie porażonych komórek czerwiu (co jest cechą łączoną z tzw. VSH) czy higieniczność (czyszczenie zamrożonego czerwiu) wykazały, że pszczoły te wypadają znacząco lepiej niż zwykła populacja wykorzystywana w pasiekach zawodowych i tylko niewiele gorzej niż populacje selekcjonowane na te poszczególne cechy w procesie intensywnej hodowli. Profesor wymienił też szereg innych czynników znacząco zwiększających szanse przetrwania dziko żyjących rodzin. Nie sposób jednak wymienić wszystkich, choćby z uwagi na ograniczoną objętość tego artykułu. Seeley podkreślił jednak, że ewolucja i selekcja naturalna nie szukają konkretnego rozwiązania, tak jak poszukuje się go w pracach hodowlanych. Również on zaznaczył wyższość selekcji „negatywnej” prowadzonej przez naturę nad selekcją „pozytywną”. Obecnie nie jesteśmy w stanie wskazać wszystkich mechanizmów odpowiedzialnych za zdolności pszczół do przeżycia pomimo obecności roztoczy. Wykorzystywany przez nas proces hodowli niesie więc ze sobą zagrożenie utraty wielu cennych cech pszczół, które są im po prostu niezbędne do przetrwania.
Profesor Peter Neumann omawiający negatywne czynniki dla pszczół

Po przerwie wystąpił profesor Peter Neumann z Instytutu Zdrowia Pszczół Uniwersytetu w Bern w Szwajcarii. Profesor jest także przewodniczącym międzynarodowej organizacji COLOSS, zajmującej się między innymi prowadzeniem badań pszczół w celu poprawy jakości ich życia (www.coloss.org). Neumann stwierdził, że pszczoły mają dziś problemy takie, jak wiele innych zagrożonych gatunków: brak siedlisk, pogorszenie różnorodności i jakości pokarmu, zanieczyszczenie środowiska naturalnego, zmniejszenie różnorodności genetycznej, stresy środowiskowe. W przypadku pszczół, jako jeden z głównych czynników wpływających na stan zdrowia owadów wskazał... pszczelarstwo. Dodatkowo leczenie pszczół powoduje zmiany w całym środowisku ich życia, a także uodpornienie się patogenów na podawane substancje. Zauważył, że wszystkie te czynniki łączy jedno: działalność człowieka. Profesor podkreślił negatywny wpływ sprowadzania obcych linii pszczół na przystosowanie lokalne całej populacji. Stwierdził też, że działalność pszczelarzy w zakresie zapobiegania naturalnemu rozmnażaniu się pszczół wpływa na coraz gorszą sprawność zarówno strony matecznej, jak i ojcowskiej. W szczególności poprzez zapobieganie rojeniu się, jak również selekcję pszczół na coraz mniejszą rojliwość, długofalowo wpływamy negatywnie na sprawność matek pszczelich, a wycinanie czerwiu trutowego w pewien sposób „kastruje” rodzinę pszczelą, co z kolei powoduje systematyczne obniżenie przystosowania strony ojcowskiej. Zaznaczył również, że usuwanie propolisu ogranicza odporność całej społeczności pszczelej („social immunity”), a także, że dzięki dużemu zróżnicowaniu genetycznemu wewnątrz ula pszczoły mogą lepiej specjalizować się w swoich zadaniach. Uważa, że pszczoły świadomie wybierają konkretne larwy na młode matki, a wybór ten nie jest przypadkowy – w przeciwieństwie do tego dokonywanego przez pszczelarzy. Według profesora Petera Neumanna pszczoły wyczuwają, które z larw najlepiej nadają się na przyszłe matki, jako wywodzące się z grupy, którą określił jako „royalists”. Z racji braku odpowiedniego terminu w naszym języku i tłumacząc dość dowolnie, można je określić, jako „posiadające królewską krew”. Stwierdził, że wybór i narzucenie matki wywodzącej się z innej grupy larw może wpłynąć na „niechęć” do niej ze strony „poddanych”. Jednym z kolejnych głównych czynników negatywnie wpływających na stan zdrowia pszczół jest sugerowana powszechnie coroczna wymiana matek pszczelich. W dalszej części profesor Neumann podsumował 10 zasad, które powinniśmy zacząć stosować w pasiekach, aby poprawić stan pszczół i ich lokalne przystosowanie. Oprócz wyeliminowania opisanych negatywnych czynników, zaleca przede wszystkim: myśleć globalnie, ale pszczoły hodować lokalnie (to zresztą jest jednym z podstawowych postulatów każdego pszczelarza myślącego w kategoriach pszczelarstwa naturalnego), zapewniać rodzinom dobrej jakości naturalny pokarm, pozwolić matkom unasienniać się „z wolnego lotu” w rejonie naszych pasiek. Podsumowując stwierdził, że powinniśmy zacząć starać się myśleć w tych kategoriach, w jakich może „myśleć” rodzina pszczela. To z kolei jest jednym z postulatów tzw. pszczelarstwa skoncentrowanego na pszczole (z angielskiego: „bee-centered beekeeping”). Na zakończenie profesor Neumann podkreślił znaczenie selekcji naturalnej dla zdrowia rodzin pszczelich i w praktykowaniu zdrowego i samowystarczalnego pszczelarstwa, a swoje wystąpienia zamknął słowami: „Tak, możesz zacząć to robić już teraz!”.


Zapraszam za miesiąc na kolejną część!

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. polecam się! :-)

      Sławku, jak Twoja pasieka? masz coś nieleczonego? jak u Ciebie? pozdrowienia.

      Usuń
    2. Jak do tej pory żyje 100%. Mam jedną nie leczoną od kwietnia 2018 i córkę od tej rodziny. Będę rozmnażał w tym roku od nich ale z umiarem. Najbardziej bym chciał aby pojawily sie mateczniki rojowe.

      Usuń
  2. Odpowiednie odżywianie pszczół to podstawa. Dodawalem w tym roku apilac do syropu. W 2014 tez dodawalem i właśnie większość przeżyła. Trzeba testować w kolejnych latach czy sie to potwierdzić.

    OdpowiedzUsuń