W poście z dnia 14 stycznia 2025 roku opublikowałem na blogu taki akapit:
"Były też głosy przekonujące mnie do wydania jej po angielsku - bronię się przed tym i odsuwam jakiekolwiek ostateczne decyzje. Po blisko trzyletnim procesie wydawniczym nie mam na to po prostu siły. Myślę jednak, że książka przyjęłaby się lepiej w wersji angielskiej niż polskiej. Pszczelarski świat anglojęzyczny jest daleko bardziej otwarty, niż nasze konserwatywne środowisko - a może tylko mi się tak wydaje? Cóż, niezmiennie zachęcam do zapoznania się z książką. Będzie mi też miło otrzymać jakiś opinie - również te krytyczne."
Pisałem to szczerze i z serca. Po blisko 3 latach wydawania mojej książki zarzekałem się, że to moja pierwsza i ostatnia książka i że ten etap zamykam. Cóż, w pewnym sensie była to prawda: nie napisałem nowej książki. Nie więcej niż parę dni po opublikowaniu tego fragmentu dostałem maila od prof. Stephena Martina, w którym poinformował mnie, że przetłumaczył całą książkę na język angielski - ot tak, w czasie wolnym, za darmo, z chęci szerzenia wiedzy o pszczelarstwie naturalnym i pszczołach odpornych. W mailu przesłał mi przetłumaczony tekst - jak to napisał w spóźnionym prezencie świątecznym...
Ale po kolei.
Jednym z moich warunków (choć to za duże słowo) przy wydaniu książki (oryginalnej, po polsku) było otrzymanie dużej ilości egzemplarzy autorskich - nawet kosztem wynagrodzenia. Chciałem rozesłać książkę do różnych osób, które w ten czy inny sposób brały udział w gromadzeniu przeze mnie materiałów czy zdjęć, do przyjaciół, znajomych. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że osoby zza granicy nie przeczytają jej, bo po prostu nie znają języka polskiego. Wysłałem więc książkę do Davida Heafa, prof. Seeley'a, czy paru innych. Rozesłałem ją też do różnych osób w Polsce. Już wcześniej - bo przy tworzeniu materiałów na stronę Bractwa Pszczelego miałem kontakt z prof. Stephenem Martinem (obecnie emerytowanym profesorem z uniwersytetu z Manchesteru z Wielkiej Brytanii). Dopytywałem go mailowo, o niektóre sprawy (dawno, dawno temu Thomas Seeley odesłał mnie do prof. Martina - jako specjalisty w tej dziedzinie - z jednym z pytań dotyczących chorób pszczół). Później przetłumaczyłem też jeden z jego tekstów (czy raczej tekst, którego był współautorem): Jak stać się pszczelarzem chowającym pszczoły odporne?
Na etapie pisania książki poprosiłem Stephena Martina o zdjęcie - przysłał mi zdjęcie ze swoich badań pszczół odpornych na Hawajach (znajdziesz je na stronie 123 polskiej wersji książki).
Akurat tak się złożyło, że nie pomyślałem, żeby i Stephenowi Martinowi wysłać książkę po jej ukazaniu. Ale gdy poinformowałem go, że książka wyszła i przesłałem mu skan/zdjęcie strony z jego fotografią, on po kilku dniach napisał mi, że próbował kupić moją książkę, ale nie mógł przedrzeć się przez formularze sklepu Sądeckiego Bartnika, aby wysłać ją za granicę. Nie myśląc ani chwili oczywiście napisałem mu, że wysyłam mu egzemplarz - co też w kolejnych dniach zrobiłem.
Od tego czasu sporadycznie dostawałem maile od Stephena Martina, który proponował mi, że przetłumaczy książkę na angielski. Przekonywał mnie, że publikacja jest warta dodatkowej pracy - a on może to zrobić za darmo, w czasie wolnym. Właśnie przeszedł na emeryturę i kontynuowanie niektórych badań populacji odpornych przeplata z wyjazdami na rower czy wycieczkami w góry - słowem: ma czas i może to zrobić. W czasie wolnym zajmuje się promocją idei pszczół odpornych, a książka wpisuje się w to idealnie. A ja, mając na uwadze to co przeżyłem przy wersji polskiej broniłem się rękami i nogami. Pisałem mu, że nie chcę mu dodawać pracy - co było prawdą, ale tak naprawdę sam jej już nie chciałem. Zależało mi (i wciąż zależy) głównie na wersji polskiej. Wciąż uważam, że w języku angielskim jest bardzo dużo bardzo dobrej literatury w temacie odporności pszczół.
W międzyczasie dostałem też maila od Jeremy'ego Burbidge'a - wydawcy firmy Northern Bee Books specjalizującej się w literaturze pszczelarskiej, który dowiedział się o książce (w sumie nie wiem od kogo, ale zakładam, że od Stephena Martina) i zaproponował mi wydanie. Warunkiem było jednak dostarczenie mu wersji angielskiej tekstu. Napisałem mu, że mógłbym to rozważyć, gdyby zlecił profesjonalne tłumaczenie i gdybym był w większości wyłączony z tego procesu (tak jak normalnie wydaje się książki w przekładach - autora to mało dotyczy). Wynajęcie profesjonalnego tłumacza na angielski byłoby jednak za drogie. A ja broniłem się przed tą robotą jak mogłem! Byliśmy w punkcie wyjścia. Potem znów miałem oferty Stephena Martina, że to przetłumaczy - tekst tłumaczony automatycznie przez osobę nie znającą polskiego, wymagałby jednak bardzo rzetelnej redakcji - czego - że się powtórzę - chciałem uniknąć.
Aż wreszcie dostałem wspomnianego niespodziankowego maila, że tłumaczenie jest gotowe i wymaga już tylko redakcji i publikacji. Nie było już odwrotu.
Nie mogę powiedzieć, że nie odczuwam satysfakcji z tego, że książka się ukazała w języku obcym - jak bym tak stwierdził, to bym skłamał - to spore wyróżnienie przecież. Ale chyba większym wyróżnieniem jest dla mnie to, że książka została na tyle doceniona przez Stephena Martina, że zdecydował się przetłumaczyć ją w czasie wolnym i (dżentelmeni co prawda nie mówią o pieniądzach, ale ja widać dżentelmenem nie jestem) za darmo - odmówił też podzielenia się tantiemami. Pomagał też (a może raczej ja jemu) w procesie redakcji/edycji/korekty. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczny i zobowiązany!
Za radą Stephena Martina został także lekko zmieniony podtytuł "o ewolucji w pasiece" zastąpiło "evolutionary solution to the varroa problem" (o ewolucyjnym rozwiązaniu problemu varroa). Szczerze? Wolę polski podtytuł, ale zdaję sobie sprawę, że ten angielski może być bardziej "chwytliwy".
Oczywiście niezmiernie wdzięczny pozostaję też Mariuszowi Uchmanowi - który wykazał się, jak zawsze, anielską wręcz cierpliwością. Do wersji angielskiej musiał (? nie musiał, ale zgodził się) bowiem po raz już bodaj setny przerabiać grafiki (zamieszczać tłumaczenia opisów itp., niektóre grafiki przerabiać). Wszystko to także w ramach przyjacielskiej przysługi. Dziękuję!
Dodam, że Mariusz jest autorem okładki wersji anglojęzycznej - był to projekt/pomysł, który nie został wybrany do wersji polskiej, choć miał też swoich zwolenników. Na przykład pani Gabriela (redaktor wersji polskiej) zdecydowanie opowiedziała się za tym, który został wybrany do wersji angielskiej.
W książce w wersji angielskiej przycięliśmy trochę zdjęć (ok. 20%) aby zmniejszyć ilość stron i tym samym zmniejszyć cenę druku. Zostało też uciętych trochę przypisów - głównie te, które dotyczyły wyjaśnień pojęć angielskich itp. Grafik angielski przy składzie wykorzystał pomysł Elizy Luty - książka jest więc bardzo podobna do wersji polskiej.
Angielski przekład - oczywiście też z przygodami (a wszystko jak zawsze odbijało się na grafikach - nie tylko Mariuszu, ale i Davidzie, który robił skład angielski) - ukazał się znacznie szybciej niż wersja polska. Od przekazania tekstu wydawcy do druku minęło nie 3 lata, ale raptem około 8 miesięcy... Znacznie lepiej! [Ale zdecydowanie nie na tyle, żeby zachęcić mnie do wydania książki w wersji chińskiej... ]
Mam nadzieję, że książka zostanie doceniona przez czytelników anglojęzycznych - ale tak naprawdę mam nadzieję, że to że ukaże się po angielsku wpłynie jakoś na docenienie jej przez czytelników polskich! To w końcu był mój główny cel.
Zachęcam do zakupu książki!
- w wersji polskiej na stronie sklepu Bartnika Sądeckiego;
- w wersji angielskiej na stronie Northern Bee Books.
Wersja angielska, niestety, na warunki polskie kosztuje majątek (cena została ustalona na 55 funtów!). Wynika to głównie z kosztów, które szalenie wzrosły w ostatnim czasie... Cóż, ja na książce majątku nie zbiję (no chyba że będzie bestseller... taaa....). Jest to drogo nawet jak na warunki angielskie/anglojęzyczne, gdzie książki kosztują dużo dużo więcej niż w Polsce. Mam nadzieję, że cena nie okaże się zaporowa.
Jeśli uważacie pozycję za wartościową będę wdzięczny każdemu za polecanie książki na swoich stronach, blogach, grupach (zarówno polskich jak i anglojęzycznych). Z góry za to dziękuję. Niech pszczelarstwo naturalne szerzy się jak najmocniej! Zdrowych pszczół dla Wszystkich!
A ja czekam na moje egzemplarze autorskie... Według firmy kurierskiej powinny przyjść już jutro!
ps. Poniżej notka od tłumacza, prof. Stephena Martina, która otwiera książkę:
I became aware of this book after a photo request from the author. When I received a copy of this beautiful book, I translated Chapter 6 using online translators and was so impressed with the quality and depth of the information I discussed with Bartek about producing an English version. He was naturally reluctant due to the vast amount of work that had already gone into to producing the Polish version. Hence, over the 2024 Christmas period I used google translate and Deep L to translate the entire book. This took several days, but then changing the translated text into something beekeepers would understand was a much longer process since many of the beekeeping specific words did not translate well and some were very funny. But further proof-reading between Bartek and myself hopefully resolved most of these issues. We also thank Grant Elliott, Rhona Toff, Steve Riley, Joe Ibbertson and Shan/Clive Hudson for their roles in final proof-reading.
I believe that this book is timely and contains much valuable information for beekeepers around the world wanting to stop chemical control of their varroa population. Only then will this allow the bees to adapt to the mite as nature intended. It has been a labour of love to help translate this book and I have learnt so much along the way. I now hope that many other beekeepers will be able to benefit from Bartek’s insights and hard work involved in researching and writing of this book.
Stephen Martin (March 2025)
I jej tłumaczenie:
Dowiedziałem się o tej książce po otrzymaniu prośby o zdjęcie od autora. Kiedy otrzymałem egzemplarz tej pięknej książki, przetłumaczyłem rozdział 6 za pomocą internetowych translatorów i byłem pod takim wrażeniem jakości i głębi informacji, że przedyskutowałem z Bartkiem przygotowanie angielskiej wersji. Oczywiście był niechętny ze względu na ogromną ilość pracy, która została już włożona w przygotowanie polskiej wersji. W związku z tym w okresie świątecznym 2024 r. użyłem google translate i Deep L, aby przetłumaczyć całą książkę. Zajęło to kilka dni, ale redakcja przetłumaczonego tekstu na coś zrozumiałego dla pszczelarzy była znacznie dłuższym procesem, ponieważ wiele słów specyficznych dla pszczelarstwa nie zostało dobrze przetłumaczonych - niektóre były też bardzo zabawne. Przeprowadziliśmy z Bartkiem dalszą redakcję, która miejmy nadzieję, rozwiązała większość tych problemów. Dziękujemy również Grantowi Elliottowi, Rhonie Toff, Steve'owi Rileyowi, Joe Ibbertsonowi i Shanowi/Clive'owi Hudsonowi za ich rolę w końcowej korekcie.
Wierzę, że ta książka jest na czasie i zawiera wiele cennych informacji dla pszczelarzy na całym świecie, którzy chcą zaprzestać chemicznej kontroli populacji warrozy. Tylko wówczas pozwolimy pszczołom przystosować się do obecności roztocza zgodnie z zamierzeniami natury. Tłumaczenie tej książki było dla mnie pracą pełną miłości i wiele się przy tym nauczyłem. Mam nadzieję, że wielu innych pszczelarzy będzie mogło skorzystać ze spostrzeżeń Bartka i jego ciężkiej pracy włożonej w badania i pisanie tej książki.
Stephen Martin (marzec 2025)
Dziękuję wszystkim osobom, które wzięły udział w tworzeniu anglojęzycznej wersji mojej książki!