Strony

czwartek, 28 grudnia 2017

Perfekcyjna węza, czyli głupieje(ę) na starość...

Kolejny rok zmierza ku końcowi. Już w zasadzie można by zacząć liczyć godziny do jego końca. Niedługo zacznie się nowy, z nowymi oczekiwaniami, planami, decyzjami. Byłem mocno zajęty jesienią i przyznam, że nawet za bardzo nie miałem czasu myśleć o pszczołach i innych zajęciach związanych z prowadzeniem pasieki. A roboty trochę czeka. Do wiosny muszę zbić z 250 ramek, a do tego chcę zrobić trochę daszków i korpusów (a raczej moich skrzynek WP). Nie jest to wiele i jak dobrze pójdzie, może raptem parę dobrych dni - ale nie będzie nudy, bo też nie ma na to zbyt wiele czasu. Co do zasady ten sprzęt jednak nie jest mi niezbędny "na już". Kto wie, może nawet przez najbliższych parę sezonów nawet nie uda się go użyć? Do tej pory jakoś nie mam szczęścia. Oczywiście, można mi zarzucić, że podejmuję złe decyzje. Czasem sam się nad tym zastanawiam. Ba, nawet nie czasem, a często. Ważę decyzje, wyszukuję za i przeciw. Najczęściej dochodzę do takich samych wniosków do jakich doszedłem po "eye-opener'ze" jakim była dla mnie lektura Michaela Busha. Ale ogólne wnioski (strategia) to jedno, a szczegółowe decyzje (taktyka), to już coś innego. Strategię trzeba mieć stałą - określony cel, który przyświeca gdzieś tam z przodu. I ja od lat nie zmieniłem ani celu, ani głównych środków do niego. Taktykę natomiast trzeba dostosować do bieżącej sytuacji. Podejmować decyzje wg najlepszej woli i wiedzy każdego miesiąca i każdego sezonu - a wszystkie one różnią się od poprzednich, jak i swoich odpowiedników w cyklu rocznym czy wieloletnim. Przede mną rok, który będzie odpowiednikiem roku 2016, który przecież doprowadził do prawie całkowitej utraty pasieki. Ale przecież ten rok może być zupełnie inny niż 2016, który na dziś z jednej strony oceniam jako najgorszy w historii mojej pasieki (nawet wliczając 2014, który zakończył się całkowitymi spadkami), a z drugiej przecież pozostawił mi mojego przetrwalnika, na którego cenne właściwości liczę i na którym planuję odbudowanie pasieki. Więc znów czekają mnie różne przemyślenia taktyki postępowania. Może jednak pisząc w kółko, że pszczół nie należy gonić, za bardzo je gonię? Owszem, nie gonię ich na pożytki, nie staram się zwiększać siły nadmiernie, nie przyspieszam wiosennego rozwoju. Ale jednak tworząc dużo małych rodzinek, wymagam przecież od pszczół nierzadko ponadnaturalnej szybkości rozwoju. Bo w warunkach jakie im tworzę muszą tak działać, aby mieć dużą szansę na przetrwanie zimy. To wszystko jest jednak mocno złożone i biorąc pod uwagę różne aspekty można różnie bilansować różne wady i zalety różnych pomysłów i działań. No i tak to właśnie jest z nami pszczelarzami. W sezonie zasuwamy podejmując dziwne decyzje i nie mamy czasu "żeby załadować". Za to zimą przychodzi czas rozważań, snucia planów, tęsknoty za pszczołami. Dylematów i rozważań nad taktyką i strategią. I w takich chwilach przed oczami staje mi Bohdan Smoleń i jego wieczna żywa Pelagia przed zakładem (czy za? bo się rozbudowują...) produkującym bombki choinkowe - też. "Jak tak siądę i myślę...." - "taa... głupieje na starość". No i cóż - nowy rok idzie, więc my wszyscy na starość głupiejemy. Ja oczywiście też. Też również. A jakże by inaczej. Rozpamiętujemy jakieś dziwne nasze decyzje, które tak naprawdę nie mają jakiegokolwiek związku przyczynowego z efektami jakie oglądaliśmy na pasiece. Jedni wiążą upadki rodzin ze zbyt dużą ilością plastrów w ulu, inni z przekarmieniem pszczół jesiennymi pożytkami (sic!), a i nie możemy zapomnieć o zeszłorocznej teorii jakoby sarny dziesiątkowały rodziny pszczele prawie na miarę dręcza pszczelego. Różni koledzy dochodzą do różnych mniej czy bardziej ciekawych wniosków dotyczących pasieki. Na przykład ostatnio na forum był ciekawy wątek dotyczący poszukiwań perfekcyjnej węzy pszczelej - oczywiście z rozmiarem komórki 4.9 mm - która oczywiście ma nam uratować pszczoły i pszczelarstwo jak tylko wpadnie nam w łapy, uda nam się zrobić na niej matrycę, a na matrycy odlać swoją własną prywatną osobistą węzę. Nie mówię, że sam nie mam czasem równie dziwnych pomysłów - ponownie zaznaczam, że też należę do tych głupiejących na starość pań Pelagii. Ale przyznam, że tamten wątek mnie akurat rozbawił. I wcale nie twierdzę, że korzystanie z węzy nie ma żadnych zalet i każdy kto chce węzę stosować na pewno musi robić coś źle czy niewłaściwie. Z mojego punktu widzenia pewnie tak, bo mi się nie chce wprawiać węzy i nie mam na to czasu. Gdybym do mojego grafiku musiał wcisnąć jeszcze zrobienie praski do węzy, a potem odlewanie węzy, to pewnie bym już całkiem postradał zmysła. I węzę można w tych wszystkich rozważaniach zbilansować pozytywnie, byleby tylko mieć chwilę na to, żeby ją wyprodukować i wprawić w ramki. W dziesiątki, setki ramek. Właśnie w te, które od maja (wciąż) bieżącego roku czekają na mnie na zbicie, zapakowane oryginalnie w kartonach - bo nie mam na to czasu od paru miesięcy. Kto wie - może zamiast ramek mam tam cegłę? Nawet nie sprawdziłem... Podobnie jak nie sprawdziłem stołu do odsklepiania i dwóch trzydziestolitrowych odstojników do miodu kupionych w 2015 roku w jesieni. No cóż - w roku 2016 i 2017 nie były mi potrzebne. W obu tych latach pozyskałem przecież zastraszającą ilość 3 słoików miodu (łącznie) z blisko 80 lato-rodzin (łącznie - tj. po ok. 40 w obu tych latach). "Na szczęście" więc moje pszczoły były na głodzie, nie nosiły miodu, umierały dziesiątkami i nie rozwijały się na tyle, żebym tych wspomnianych wcześniej ramek potrzebował. "Na szczęście" też nie musiałem wyciągać z pudełka stołu do odsklepiania i go składać. W pudełku kartonowym zarówno stół do odsklepiania, jak i ramki zajmują zdecydowanie mniej miejsca i są bardziej ustawne. Uf. Szczęśliwy to pszczelarz, którego pszczoły nie chcą się rozwijać! Żeby było jeszcze śmieszniej, to muszę tu dodać, że w 2014 roku kupiłem około 150 słoików na miód. Część się przydaje, a jak! - ...do podkarmiania... Część leży zafoliowana i czeka na lepsze czasy. Pośmiawszy się z siebie i swoich decyzji dotyczących zakupu sprzętu i słoików wrócę do tego, żeby pośmiać się z innych. Nie szyderczo. No, może trochę. Ale w dobrej wierze i z dozą sympatii - tak samo jak śmieję się z moich słoików i odstojników do miodu. Wracając więc do perfekcyjnej węzy, to właśnie bardziej chodziło mi o o szukanie tej perfekcji. I to mnie tak rozbawiło. Bo pszczeli plaster nigdy nie jest dobrze odwzorowanymi rzędami i kolumnami komórek. Pszczoły kręcą "igrekami", zmieniają kąty czy wielkość komórki. Centrum igreka nie bywa centralnie w środku komórki budowanej z drugiej strony plastra, a wymiary mierzone w 3 kierunkach, rzadko są równe. To świadczy o tym, że przekroje komórek rzadko stanowią idealne sześciokąty. O ile więc zgadzam się z pewną ideą "pomniejszenia pszczoły", to po wielu latach gospodarki bezwęzowej szukanie perfekcji wzoru plastra jest i było dla mnie najmniej dziwne. Ot szukamy doskonałości w niedoskonałościach, w średniości (średniactwie?), zachwycamy się tym, że pszczoły nasze nie są doskonałe, bo i rozlatane, i żądlące, i miodu znoszące nic lub znacznie poniżej przeciętnej. Co więcej szukamy takich i chcemy takie - strategicznie! A drogą do tego wszystkiego będzie perfekcyjny arkusz węzy, który jak tylko wpadnie nam w ręce, to rozwiąże nam problem umierających od lat pszczół. Oby. I na nowy rok 2018 życzę kolegom, aby ta węza poprawiła im i ich pszczołom nastroje, tak jak sobie życzę aby moje odstojniki i słoiki zapełniły się miodem. Nie byłbym sobą jakbym w swoich złośliwościach nie odniósł się ponownie do mojego ulubionego Michała. Otóż tenże-on-sam niegdyś wspominał, że pozbawione węzy pszczoły budują nadmierne ilości komórki trutowej, które uniemożliwią zapewne normalne funkcjonowanie rodziny pszczelej. Podobnież tworzą skomplikowane konstrukcje dzikiego gniazda, w którym nie ma tzw. mostków, bo całe gniazdo i wszystkie plastry w zasadzie się przenikają i składają się na nieokreśloną bryłę - a więc niejako same w sobie są jednym wielkim mostkiem. Michał kiedyś wspomniał, że pszczoły robią tak, dlatego że po dziesięcioleciach stosowania węzy nie potrafią już budować tak jak potrafiły 100 i więcej lat temu. Zatraciły tą zdolność i instynkt samozachowawczy. Stwierdził, że nadmierna liczba trutni doprowadzi rodzinę do upadku, a wymyślne konstrukcje gniazda uniemożliwią pszczołom dobrą zimowlę. Słowem bez pomocy pszczelarza pszczoły nie wiedzą co czynią i po prostu umierają. Ciekawe w tym jest to, że kiedyś w 2015 roku pisałem na moim blogu o rodzinie, która po utworzeniu składała się chyba z 80% trutni. W myślach skazałem ją na zagładę, a ona na złość mi wyszła z tego, odbudowała się pięknie do zimy, przezimowała, ... a umarła (jak większość) dopiero wczesną zimą 2016 roku. Ale kierując się swoimi głębokimi przemyśleniami Michał wymyślił koncepcję nauczenia pszczół powrotu do natury. To - jak większość głupotek tegoż kolegi - wzbudziło we mnie wesołość na miarę tej z mojego idiotycznego wymysłu, żeby kupić sobie 150 słoików na miód. Dlaczego o tym wspominam teraz, choć to już stare dzieje? Ano, w celu przypomnienia historii. Gdy pojawił się temat perfekcyjnej węzy, której poszukują moi koledzy dotychczas gospodarujący bez węzy, przypomniał, że "śmialiśmy się z niego, że pszczoły chce tresować", a tymczasem on chciał tylko węzą wytresować pszczoły na pomniejszenie komórki, co też uczynił, a co dziś próbują - za nim - inni. Więc prostuję. Koncepcja pomniejszenia pszczoły przy pomocy węzy jest znana co najmniej od parunastu lat większości Wielebnym-z-Arizony, a samej Najwielebniejszej-Jedynej-i-Faktycznie-z-Arizony chyba grubo od ponad dwudziestu (nie chce mi się tego sprawdzać, ale od czasu świdraczka w Arizonie, a więc może jeszcze od lat 80tych). Piszemy o tym wszyscy od dawna, a Łukasz zaczął to stosować bodaj z 5 czy 6 lat temu. Nie na tym miała polegać tresura pszczół, z której się nabijałem. Dziś przyklejanie tej "tresury" pod temat regresji wielkości pszczoły jest lekkim pomieszaniem.

Na nowy rok - oprócz wspomnianych powyżej życzeń - życzę wszystkim żebyśmy nie głupieli na starość. Żebyśmy nie wymyślali, że pszczoły na naszych pasiekach umierają od nadmiernych pożytków, saren, rozległych gniazd, zastosowanych (lub nie) beleczek, nie używania węzy z perfekcyjnie odwzorowaną komórką, ciepłej lub zimnej zabudowy, czy tego, że nie stosujemy "jaki-by-nie-był system".
Oby ten nadchodzący rok był dla wszystkich spełnieniem ich marzeń i (zdrowych) ambicji.

8 komentarzy:

  1. Dziękuje za życzenia (chyba były między innymi do mnie bo czytam twój blog od kiedy powstał). Miejmy nadzieję, że 2018r. zaszczepi jakąś lokalną populację pszczoły miodnej i pozwoli nam ją rozwijać. Łukasz jest przodującym jednak nie odpuszczajmy mu kroku.
    Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku życzę Tobie Bartku i wszystkim odwiedzającym twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sławku, życzenia były dla wszystkich - a więc i dla mnie samego i dla Ciebie! :)
      Miło mi, że tu zaglądasz. ja też zaglądam co u Ciebie, ale dawno nic nowego nie zamieściłeś :-)
      pozdrowienia!

      Usuń
    2. To że na razie "żre" nie znaczy, że wiosną będzie "żarło" hehe... Cóż trzeba robić swoje ale nie powiem, że pragnę już stabilizacji pszczół na pasiekach i jakiejś większej gwarancji na wiosnę. Na tą chwilę jeszcze nie odczuwam ani stabilizacji ani żadnej gwarancji.

      Usuń
    3. indywidualnie to chyba nigdy nie będzie takiej 100% gwarancji (nie mówię o 100% przeżywalności, tylko o tym, że przeżywalność będzie rozsądna i dająca się odbudować), ale im nas więcej, im więcej miejsc na naszych pasiekach, im więcej rodzin, no i im więcej kryzysów i wąskich gardeł z sukcesem za nami, tym większa szansa, że coraz więcej z nas będzie wychodzić co rok z zimowli obronną ręką. I oby tak było.

      Usuń
  2. Bartku, dawno nic nie dodawałem bo jestem już 4 miesiąc za granicą, za to pomysłów się namnożyło bardzo dużo na kolejny sezon tylko czekam na powrót do domu by móc je zrealizować.Nie wiem nawet czy jeszcze coś żyje.Swoją drogą brak ingerencji może wyjść im na dobre:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a no widzisz :-) to powodzenia. u mnie chyba na razie cokolwiek jeszcze żyje, a jak będzie w maju to się zobaczy...

      Usuń
  3. Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku.. coby nie zabrakło Panu energii i zdrowia. pozdrowienia! Paweł J.

    OdpowiedzUsuń