Daszki, które robię obecnie, to pierwszy krok w całkowitym odejściu od płyt OSB. Nie mogę wykluczyć, że jeszcze kiedyś wykonam jakieś powałki z tego materiału, ale liczę na to, że systematycznie będzie tego coraz mniej w mojej pasiece. Na dziś OSB mam w daszkach, powałkach i jako wkładki do moich dennic osiatkowanych - przy czym praktycznie z tych dennic nie korzystam, z uwagi na przestawienie się na górne wylotki, a w tych paru ulach, w których funkcjonują nie będę używał wkładek zostawiając samą siatkę. Obserwacje wielu pszczelarzy wskazują, że nie ma żadnej różnicy w rozwoju pełnej rodziny na takich dennicach z zasuniętymi wkładkami czy bez. Być może dla mniejszych rodzin miałoby to delikatne znaczenie. Ale niech rozwijają się wolniej. Może wpłynie to na opóźnienie rozpoczęcia czerwienia i jedno pokolenie roztoczy mniej?
W tym roku rozważam zresztą przebudowanie moich dennic osiatkowanych i umieszczenie na nich próchna. Nie są tak głębokie więc próchna weszłoby mniej (warstwa pewnie około 4 - 5 cm). Próchno i materia organiczna w tych akurat dennicach byłoby na siatce, więc zapewne byłby inny mikroklimat niż w zamkniętej deskami skrzynce. Phil Chandler używa próchna w dennicach na siatce, jednak w jego przypadku są one głębsze. Zastanawiam się tylko czy pozostawić w nich dolny wylotek czy też zatkać go i wykorzystać przy tych dennicach górny. Pewnie popróbuję obu koncepcji.
Nowe daszki są możliwie proste. Udało mi się znaleźć na składzie dechę (grubości 32 mm) na szerokość powyżej szerokości mojego korpusu wielkopolskiego, pociąłem ją na kawałki o szerokości 37,5 cm (wewnętrzny wymiar wielkopolski). Do boków dokręciłem łatę pod kątem w taki sposób, że w jednym miejscu tworzy się wyolotek. Dalej zheblowałem łatę do skosu jaki tworzy decha, obiłem górę blachą. ot i cała robota. Daszek składa się z jednej szerokiej dechy, dwóch kawałków łaty na boki, 6 wkrętów do dokręcenia łaty, blachy na górę i 10 gwoździ papowych do jej przytrzymania. Pewnie można prościej, kto wie...? Ale dla mnie wystarczy tak. Celowo też zrobiłem daszki wystające bardziej na boki (a także lekko do przodu, bo decha miała więcej szerokości niż 42,5 cm) - raz, że będzie łatwiej chwycić za daszek przy zdejmowaniu, dwa, że dodatkowy okap będzie minimalnie bardziej osłaniał ul przed deszczem.
Daszki są ciężkie, bo nie dość, że decha gruba, to jeszcze mocno żywiczna. Pewnie nie są to optymalne warunki, ale uznaję (i mam nadzieję), że pszczołom wystarczy. Decha 3.2 cm może nie stanowi idealnej osłony przed palącym słońcem, ale bezpośrednio pod nią jest wylotek, który umożliwi pszczołom aktywną wentylację i pozbywanie się ciepła. Zobaczymy jak się daszek będzie sprawiał.
górny korpus - nieżywe pszczoły |
pokarm był tuż... pełne ramki miodu z dolnego korpusu |
Na rok 2016 wstępnie planuję rozwój pasieki do około 50 - 55 uli. Tyle mam na dziś wykonanych daszków i dennic. Korpusów starczyłoby może na tyleż słabych rodzin - takich jakie miałem w tym roku. Planuję jednak jeszcze dorobić co najmniej około 30. To pozwoliłoby na więcej luzu w silniejszych rodzinach. Jeżeli przetrwa zimę co najmniej około 15 rodzin, to dojście do planowanej liczby nie powinno być żadnym problemem. Jeżeli przetrwa więcej, to w okoliczne lasy pójdzie ode mnie trochę rójek. To też jest część mojego planu w ramach złożeń rozwoju miejscowej dzikiej populacji. Mam tylko nadzieję, że jak najmniej z nich trafi do pszczelarzy, a te, które zawitają na pasiekach, niekoniecznie zostaną pozbawione matek wywodzących się z moich pszczół... Ale na to wpływu już nie mam.
Pytanie też czy moja doba rozciągnie się na tyle, żebym mógł przynajmniej w minimalnym stopniu obsłużyć taką ilość rodzin... Chciałbym dojść do takiej liczby, gdyż obawiam się, że zima 2016/17 przyniesie ogromne spadki i selekcję. Zakładam też, że około 50 rodzin przy moich założeniach (czyli minimum ingerencji i zostawienie pszczół możliwie samym sobie przy względnym ustabilizowaniu śmiertelności) to absolutne maksimum dla mnie w obecnych warunkach. Być może to nawet ze względów czasowych przeszacowana liczba. W każdym razie na pewno nie byłbym w stanie prowadzić tak dużej pasieki przy założeniach "racjonalnej nowoczesnej gospodarki" - czyli odbieranie miodów gatunkowych, pilnowanie wejścia w stan rojowy, karmienie w jesieni i leczenie czy kontrolowanie porażenia. Te wszystkie czynności niewątpliwie byłyby poza moim zasięgiem czasowym. W każdym razie z racji braku czasu i obciążenia pracą, pewnie nie będę mógł sobie pozwolić na dokarmianie tylu rodzin. Oznacza to, że w kolejnym sezonie wchodzi w grę tylko zimowanie na miodzie. Ponieważ liczę na względnie dobrą przeżywalność bieżącej wiosny, to nawet przy konieczności podziału rodzin na trzy, aby dojść do oczekiwanej liczby, liczę że rodziny będą na tyle silne, że zakarmią się same. Dodatkowo w bieżącym roku chcę pobić wszelkie moje rekordy pozyskiwania produktów pszczelich i osiągnąć wyjątkową wydajność średnio co najmniej 1 kg miodu z ula (sic!). Czy to się uda? To pokaże sezon 2016, a przecież z pszczołami nigdy nic nie wiadomo.
Szkoda tej głodnej rodziny...
OdpowiedzUsuńWidać, że nie była taka mała...
Bartek ten daszek nie będzie Ci spadał... bo widzę, że przylega tak luźno, ale też i wagę chyba ma słuszną...
Pewnie że szkoda :-(
OdpowiedzUsuńjak już pisałem na forum, to była jedna z solidniejszych z moich rodzinek. Jedna obok (która na razie żyje) we wrześniu była może połową tej.
Co do daszku - wagę ma solidną. Do tego pójdzie kamień na górę + propolis. Myślę że nic poniżej huraganu go nie zrzuci :-)
ule na pierwszym planie (po prawej) tego zdjęcia http://2.bp.blogspot.com/-89NG5I7N4is/VpJshP-fs9I/AAAAAAAAAVM/4yRbYJ5VbrI/s1600/Zdj%25C4%2599cie0191.jpg
mają daszki podobnie nakładane po prostu na korpusy (jak zresztą same korpusy bezwręgowe) - waga tych daszków to pewnie max około 2/3 - 3/4 tych wykonanych obecnie, a bez dłuta ich nie ruszy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBartek. Czy w naturze pszczoly tak zimuja? Pszelarstwo naturalne to nie korpusy wielkopolskie tak uložone. Ku naturze bez natury. Pozdrawiam i žycze lepszych obserwacji, a nie šlepego našladowania kogoš... Bolek
OdpowiedzUsuńBolesław,
Usuńoczywiście, pszczoły w naturze tak nie zimują! Bezwzględnie wszyscy wiedzą, że pszczoły w naturze zimowały w korpusach Langstrotha na dennicach osiatkowanych, na węzie 5.4. To przecież każdy wnikliwy obserwator pszczelarski wie.
Poczytaj trochę o pszczelarstwie naturalnym. Poczytaj Busha, Webstera, Comforta, Martina Simona, Lusby, Brauna, a nawet i Osterlunda i Lundena (którzy nie do końca są tacy naturalni). Może wtedy zrozumiesz, że pszczelarstwo naturalne jakiego ja poszukuję nie ma nic do tego czy zimuję w ulu wielkopolskim z górnym wylotkiem czy w langsthrocie z dolnym. Pszczoły osypują się z różnych powodów - najczęściej dlatego, że popełniły ewolucyjny błąd. Poczytaj "Nagrody Darwina" będziesz miał obraz inteligencji ludzkiej, skoro uważasz ludzi i ich mechanizmy za takie genialne.
Nie wiem czemu non stop się czepiacie tej "natury", a sami utrzymujecie nieprzystosowanie, trzymacie pszczoły na węzie i sterujecie ich rozwojem jak najlepsi inżynierowie.
Przepraszam jeżeli brzmi to jakbym był zniecierpliwiony, ale jestem. Mam dość oceniania próby przywrócenia przystosowania pszczół przez pryzmat mędrców, którzy zimują z podkładkami z taktiku albo parzą pszczoły kwasami. Mam dość oceniania mojej moralności przez ludzi, którzy za słoik miodu zaprzedają przystosowania pszczoły, którą jak twierdzą tak kochają. Mam też dość powoływania się na brak możliwości ewolucyjnego przystosowania pszczoły przez mędrców, dla których selekcja naturalna działająca na ziemi od 3 miliardów lat (czyli od powstania życia) jest dewiacją, choć sami nie widzą dewiacji i destrukcji jaką wyprawiają w swojej pasiece - jak pisałem za jeden słoik miodu więcej.
Jak nie chcecie pomagać i wspierać to przynajmniej nie przeszkadzajcie i nie mędrkujcie o naturze.
Przepraszam - wiem, że nie wszystko tyczy się Ciebie. Zdajesz się być wyważony w opiniach w przeciwieństwie do wielu innych.
ps. http://www.forum.tomekmiodek.pl/viewtopic.php?f=9&p=29891#p29891
Usuńjak zakładam kolega Dawid nie ma górnych wylotków (żeby była jasność - Dawid do nie ja), a pszczoły u niego zawiązały się na górze. Dla ludzi obserwujących i łączących fakty widać, że to wynik gospodarki korpusowej (którą tak zachwalacie), a nie górnych wylotków. Czy to powód do powrotu do bartnictwa? Dla mnie nie, bo oprócz zasad dotyczących pszczelarstwa naturalnego, chcę prowadzić normalną nowoczesną gospodarkę. Może to wreszcie do kogoś dotrze...
No widzisz. Czytając twoją wiedze nabytą gdzieś indziej, ma sie wrażenie lub złudzenie czegoś, co chyba jeszcze u ciebie ( i umnie) nie ma. Rozumiem twoje zdenerwowanie i niedziwie ci sie. Lecz spróbuj zamyśleć sie w przyszłości nad gospodarką w dużej przestrzeni gniazdowej, nateralnie bez węzy. Zdrówko Bolek
UsuńBolesław,
Usuńnie wiem czego u mnie nie ma lub jest i jakie są złudzenia. Piszę o swoich doświadczeniach, ostrzegam przed stratami, przytaczam wiedzę ogólną. Jeżeli ktoś wyciąga na tej podstawie wrażenie, że nie leczę od 15 lat z sukcesami to jest jego problem, że nie potrafi czytać ze zrozumieniem.
Co do przestrzeni gniazdowej.
Czemu rozmawiamy o wymiarze deski, skoro to ma się nijak do pszczelarstwa naturalnego? Nie rozumiem tego i pewnie nie pojmę dlaczego ludzie to łączą.
ale chcesz obliczeń to Ci podam. Bush - nie lecząc od parunastu lat - używa ula Langstrotha Medium (tj. 2/3) w układzie korpusów ośmioramkowych (do których wkłada 9 ramek).
Jakie to ma wymiary:
- ramka Busha 44,8 cm x 15,9 cm (czyli woszczyny 42.8 x 13.9 = 594,92 cm kwadratowego)
- moja ramka 36 x 18 cm (woszczyny 34 cm x 16 cm = 544 cm kwadratowego)
po dwóch stronach plastra to daje u mnie 1088, a u Busha 1189,84 cm kwadratowego.
Bush ma 9 ramek czyli daje to powierzchnię plastrów w korpusie 10708,56 cm
Ja mam 11 ramek co daje powierzchnię 11968 cm kwadratowego.
Mam więc większą powierzchnię plastrów w moim korpusie niż Bush ma w swoim.
Jeżeli chodzi o przekrój gniazda to jego korpus to 46.3 cm (44,8 + 1,5) x 30(?) cm (wymiar 8 ramek) co daje 1389 cm kwadratowych
Mój korpus to 37,5 x 37,5 = 1406,25 cm kwadratowych.
Jaki z tego wniosek? Mam korpus o praktycznie takim samym przekroju (kwestia wentylacji) i powierzchni plastra co Bush. U niego to działa - ja wiem, że mamy inne warunki, ale chcę tylko pokazać, że wymiar deski ma się nijak do skutecznego pszczelarstwa naturalnego. Inne czynniki są ważne i ja cały czas piszę tylko tych innych czynnikach i zmiennych, a wracamy do wymiaru deski jako do podstawy pszczelarstwa naturalnego - Bolesławie, to jest absurd i jedno z drugim nie jest powiązane!
Co do objętości gniazda - ja nie używam i nie zamierzam używać krat odgrodowych. Jeżeli będą potrzebować całego ula na przestrzeń gniazdową to będą ją miały. Proszę nie opowiadaj, że im nie wystarczy... A jak im braknie to się wyroją. Pszczoły się roją i jest to dla nich naturalne.
pozdrowienia
Bartek
Bartek, czym kierowałeś się stosując górne wylotki? Pozdrawiam - Marcin
OdpowiedzUsuńpodpatrzyłem u Busha:
Usuńhttp://pantruten.blogspot.com/2014/08/moj-ul-jest-najlepszy.html
pozdrawiam
Dopiero znalazłem moje pytanie :) nie zaglądam do Ciebie codziennie ale gdy już wejdę to nadrabiam wszystkie zaległości. Tak, wiem że to patent Bushe's patent, ale jeśli dobrze zrozumiałem w oryginale, to Bush zastosował górne wylotki by nie wykaszać trawy. Zastanawiałem się nad "organizacyjnym" uzasadnieniem górnych wylotków, ale trudno mi znaleźć ( to nie jest krytyka). "Organizacyjne" z punktu widzenia organizacji ula. Świeży nakrop pszczoły składają najniżej, więc trochę im nie po drodze. Straty ciepła też są znaczne, zwłaszcza w okresie rozwoju wiosennego. U mnie warstwa izolacyjna wynosi 3 cm styropianu + dska 2cm i moim zdaniem to za mało. Pozdrawiam
UsuńMarcin, gdyby było jak piszesz (kwestie "organizacyjne") to dlaczego pszczelarze robią na lato górny wylotek nad kratą? (z którego pszczoły ponoć chętnie korzystają, bo mają bliżej do miodni). Co więcej z badań (nie pamiętam już gdzie na nie trafiłem) wynika, że przy stosowaniu krat odgrodowych i przy braku górnego wylotka pszczoły noszą mniej miodu niż w takim samym ulu bez kraty (a więc wejście bezpośrednio do miodni z góry im w jakiś sposób pomaga) lub w ulu, który ma kratę, ale też górny wylotek. Jak dla mnie to dowodzi (lub przynajmniej jest pewną przesłanką, żeby powątpiewać w inną tezę), że "organizacyjnie" górny wylotek nie stanowi dla pszczół problemu. Pszczoły wg mojej wiedzy składają nakrop w najbliższej dostępnej pustej komórce, a nie koniecznie w najniższych partiach ula. Przy dolnych wylotkach rzecz jasna robią to na dole, ale nie wynika to z samego faktu korzystania z dolnego wylotka, ale dlatego, że tam te komórki są bliżej.
UsuńCo do strat ciepła to być może takie są, ale ja wcale nie uważam, że to źle - nawet jeżeli wiosną lekko wstrzymam rozwój (najwyżej będzie pokolenie warrozy mniej - a to dla mnie plus).
Bush stosuje górne wylotki z kilku powodów i jego argumenty wymieniłem w poście, który przytoczyłem w komentarzu powyżej. Trawa jest tylko jednym z nich i zakładam, że nie najważniejszym - on mówi tam raczej o zagadnieniu wilgotności w ulu (zwłaszcza w zimie, ale nie tylko).
Czy te wylotki są lepsze dla pszczół czy gorsze to jednoznacznie nie umiem powiedzieć. Na pewno mają trochę zalet (choćby to, że w zimie nie było grama pleśni w jakimkolwiek ulu). W tym roku pszczoły rozwijają się słabo, ale nie obwiniam o to górnych wylotków - mam paręnaście rodzin z dolnym wylotkiem i nie zauważyłem jakichś różnic tu i tu.